Dobry wieczór, kochane ropuszki! Witam Was w ten jakże wspaniały dzień, który oczywiście zwie się czwartkiem, jest już wieczór i, choć wczesny, to news ten na pewno zostanie opublikowany o wiele później.
Cztery godziny później: a nie pisałam? Dokładnie tyle, a czasem nawet i więcej, zabiera mi zazwyczaj wyłowienie z mego stawu myśli odpowiedniej rybki (czyli życiowego przemyślenia), którym powinnam się z Wami podzielić. Na dzisiejszy ogień pójdą paczki. Tak, paczki. Czego? Wszystkiego. Paczki czipsów, ukochanych płatków owocowych do zupy mlecznej, bez których nie można wyjść z domu, paczki drażetek, Tic Taców i wszystkich innych paczkowanych produktów. Widzicie, mój problem z paczkami polega na tym, że od dziecka nie mogłam zrozumieć, dlaczego zawsze są na wpół puste? Kupuje człowiek taką niezdrową paczkę czipsów, przepełniony łakomstwem otwiera je, aby po chwili musieć nachylić się nad swoim zakupem, żeby w ogóle znaleźć jego zawartość!
- Przepraszam, kupiłam przed chwilą u państwa czipsy, ale... Nie mogę ich znaleźć, nie mogę ich znaleźć!
To trochę jak szukanie wielkanocnego jajka. Pomimo wielu lat niezrozumienia tego zaistniałego w świecie problemu, w końcu dostałam objawienia: słyszeliście o globalnym ociepleniu? Że niby w atmosferze jest coraz więcej dwutlenku węgla i innych (nie)szkodliwych gazów? Moja teoria polega na tym: fabryki produkujące paczki (z jakąkolwiek zawartością) po prostu kradną tlen z atmosfery i zamykają go w tych cholernych paczuszkach, przez co proporcja tlenu w stosunku do innych gazów zmniejsza się i naukowcom wydaje się, że tych szkodliwych gazów jest coraz więcej. Rozumiecie? Przecież to takie logiczne! Rząd potem wmawia nam, że to my jesteśmy za wszystko odpowiedzialni i wcale nie chcą nam wyznać, że są tajnie kierowani przez agentów brukselek ubranych w czarne okulary, które chcą przejąć kontrolę nad światem, sprzymierzając się z plastikowymi paczuszkami od czipsów... Bo te czipsy to też nie są takie niewinne! A żebyście wiedzieli, że nie są! Czasami paczki potrafią być tak napakowane powietrzem, że przy otwarciu ich czipsowata zawartość po prostu wylatuje z opakowania i rzuca się na was! Przypadek? Nie sądzę! Czipsy już dawno zawarły przymierze z brukselkami i to wylatywanie z paczki wcale nie jest takie przypadkowe. One ćwiczą. Ćwiczą i tylko czekają na odpowiednią okazję...