Kiedy leniwie podniosłem głowę i z trudem skupiłem wzrok na swoim fikuśnym kalendarzyku, ze zdziwieniem zaobserwowałem, że owszem – mamy piątek, ale do trzynastego listopada jeszcze trochę pozostało. Nie ulega jednak wątpliwości, że to strasznie pechowy dzień dla graczy, którzy z wypiekami na twarzy wyczekiwali premiery „Wojny na Północy”, i rodzimego dystrybutora tej produkcji. Sytuacja jest nieciekawa, albowiem każdy szczęśliwy posiadacz komputera osobistego, wykorzystujący ten zacny sprzęt między innymi do grania, który z uśmiechem na ustach skierował swe kroki do lokalnego sklepu i jak Bóg przykazał, uczciwe zakupił wspomniany tytuł w ten malowniczy piątek... nie może w niego zagrać.
Dlaczego? Krnąbrny Steam zdecydował się pokazać środkowy palec wszystkim fanom prozy Tolkiena i nie chce odblokować „Wojny na Północy”, wyskakując z zaskakującym komunikatem, że premiera gry odbędzie się dopiero 9 listopada (jak wszem i wobec głoszono – jest dziś). Rodzimym graczom oczywiście w tym momencie puściły nerwy, ponieważ cieplutka gra stygnie na biurku zamiast radośnie kręcić się w odtwarzaczu, a cały misterny plan heroicznego ratowania Śródziemia i ciekawego początku weekendu poszedł w... no, w krzaki.