Zanim zacznę swoje zwyczajne dywagacje na codzienne tematy, chciałabym Was wszystkich dziś przeprosić za to, że pozostawiłam Was w zeszłym tygodniu łasce Couruna, który próbował (mam nadzieję, że mu się jednak nie udało) przekonwercić Was na inne wyznanie... Dobra, koniec pierdół. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co pojawiło się w zeszłotygodniowym wydaniu Tłustych Czwartków. Na pewno nie były to tak ciekawe rozmyślania, jakimi ja zazwyczaj się z Wami dzielę, więc nawet nie zaglądnę do tamtego newsa. Przecież Was, tak samo, jak i mnie, interesuje tylko to, co ja mam do powiedzenia, prawda? No więc właśnie. Skoro już mamy to ustalone przejdźmy do rzeczy.
Nie lubię owadów. Nienawidzę wręcz. Wiem, że wielu z Was się tutaj ze mną zgodzi, ale uświadomię Wasze piękne główki w tym, że istnieją jednak ludzie, którzy je lubią. Niemniej, co rok przyjeżdżając na wieś, padam ofiarą much końskich. Tak, psikam się najróżniejszymi rzeczami, żeby tylko je odgonić, no ale niosąc ze sobą zapach krów niestety z takim ryzykiem trzeba się liczyć. Wierzcie mi, że dojenie krowy z kolanem spuchniętym do trzech razy pierwotnego rozmiaru nie jest łatwe. Siadając na ryczce wspomagałam się ogonem krowy, która niestety nie była z tego wielce zadowolona. Ach, te wspomnienia...
Czuliście się kiedyś tak, jakby ktoś Was obserwował? Ja taką właśnie fobię mam przy owadach. Wiem, że one się gdzieś tam czają i, gdy tylko spojrzę w dół zobaczę, że... cholerna mucha końska siedzi mi na kolanie i chce ugryźć mnie w dokładnie to samo miejsce, które padło ofiarą tych owadów dwa lata temu i rok temu! Nie znam struktury społeczeństwa much końskich, ale wydaje mi się, że musiałam kiedyś tam zabić jakiegoś pradziadka tejże rodziny Muszanej i teraz jego liczni potomkowie chcą się na mnie zemścić. Wiem, to paranoja. Nie wierzyłabym w tą teorię, gdyby ta mucha nie usiadła dokładnie w tym miejscu, w którym nawet mam blizny od poprzednich ugryzień. Naprawdę, uważajcie co zabijacie, bo może to się na Was zemścić.
Nasza specjalna ekipa do "odowadniania" składająca się z Lily, Lionela, Holdena i oczywiście mej wspaniałej osoby, przygotowała dla Was dzisiaj parę tekstów o SW:TOR, dwie recenzje książek oraz niesamowite historie postaci z Dragon Age 2. Nie narzekajcie już tak, ta druga gra nie jest taka zła. No i postać zagubionego, przystojnego maga Andersa... Że tak powiem "om nom, nom..." Ekhm...
- [SW:TOR] Rattatakanie
- [SW:TOR] Mako
- [SW:TOR] D5-Mantis
- [DA2] Anders
- [DA2] Fenris
- [DA2] Isabela
- [DA2] Varric
- [DA2] Aveline
- [Książki fantasy] "Necrosis. Przebudzenie"
- [Książki fantasy] "Z mgły zrodzony"
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz