Twórczość Jeffreya Forda zdecydowanie można nazwać oniryczną. Wszystkie zawarte w "Asystentce Pisarza Fantasty" opowiadania znajdują się na pograniczu snu i jawy, z większym naciskiem na to pierwsze. Niektóre historie są tak abstrakcyjne, iż wprost nie sposób pojąć, że są to twory świadomego umysłu, a nie spisane, surrealistyczne sny. Żadne z zawartych w książce krótkich form literackich nie są ze sobą w sposób oczywisty powiązane, dotycząc na pierwszy rzut oka różnych tematów, choć uważniejszy czytelnik dostrzeże wspólny mianownik łączący kilka opowiadań.
Książka zawiera 16 opowiadań o różnej długości i tematyce. Każde z nich opatrzone zostało autorskimi notatkami opisującymi ich genezę i nieco nakreślającymi, co autor miał na myśli. Jest to ciekawy zabieg edytorski, gdyż dzięki temu można lepiej przyjrzeć się życiu Forda i wpływowi, jakie miało ono na jego kunszt pisarski oraz ogrom wyobraźni. Fantazję ma wybujałą. Każde kolejne opowiadanie jest dziwniejsze, mniej konwencjonalne i coraz bardziej abstrakcyjne od poprzedniego. Jeffrey Ford należy do tych pisarzy, którzy wprost tryskają najdziwaczniejszymi pomysłami, nie zawsze dobrze przyjmowanymi przez grono krytyków i wydawców, o czym również wspomina autor w swoich notatkach. Mimo to nie boi się zabawy z najróżniejszymi gatunkami i stylami literackimi, wciąż eksperymentując oraz wprowadzając odbiorcę w swój fantazyjny, oniryczny świat, w którym dosłownie wszystko może się zdarzyć, a granicą wszelkiej materii jest tylko wyobraźnia.
Wśród 16 opowiadań znajdują się te wyjątkowe, wybitne i wręcz zasługujące na uwagę oraz te mniej zaskakujące, a wręcz przeciętne w porównaniu z tymi pierwszymi. Jednym z najciekawszych dla mnie tworów było "Pływanie w Lindrethool". Opowiadanie, które z wielką chęcią chciałbym zobaczyć na ekranie w starym stylu lat 50., gdyż czytając je od razu nasunęły mi się myśli o klasycznym filmie noir, jak "Bulwar Zachodzącego Słońca" czy "Podwójne Ubezpieczenie". Historia tyczy się nieodległej przyszłości w czasach kryzysu, kiedy to nie można pozwolić sobie na utratę pracy. Z tego powodu Arnie Slackwell czuje się zagrożony, gdy od dłuższego czasu nie może sprzedać produktów firmy Thinktank – ludzkich mózgów w kryształowych kulach wypełnionych organicznym płynem, których zadaniem jest zajmowanie się gospodarstwem domowym i pomaganie domownikom. Co więcej, wszystko zaczyna się jeszcze bardziej komplikować, gdy komiwojażer włącza sprzedawany produkt i zaczyna z nim rozmawiać. "Pływanie w Lindrethool" to love story utrzymane w klimacie sci-fi. Znajduje się w nim wszystko, co w prawdziwym filmie noir. Jest piękna kobieta, a przynajmniej jej mózg, główny bohater przechodzący trudne chwile, grupa oprychów, a także klasyczne strzelaniny. Nic, tylko przenieść to opowiadanie na srebrny ekran.
Kolejną ciekawą pozycją jest "Pansolapia", krótkie opowiadanie mieszczące się zaledwie na niespełna trzech stronach, a wymagające ode mnie trzykrotnego przewertowania, by choć w znacznej części je zrozumieć. Jest to jeden z tych tworów Forda, przy którym czytelnik zastanawia się, co też właściwie przed momentem przeczytał. "Pansolapia" opowiada o wojowniku, któremu przyśnił się jego przyszły los, przez co nie udaje się w morską podróż, czego efektem są narodziny dziecka. Jednocześnie zaczyna się topić w morskiej wodzie, gdy wraca z wyprawy, na którą nie wypłynął z powodu snu. W jego sennym świecie żyje również czarodziejka, a równocześnie on żyje w jej śnie. Co więcej, sny mogą okazać się śmiertelne, a ich efekty nieodwracalne. Na pierwszy rzut oka ta historia wydaje się pozbawiona sensu, będąc zbyt pogmatwaną i nielogiczną. To właśnie jest sedno twórczości onirycznej Forda. Przecież sny nie zawsze są zrozumiałe, poukładane i czytelne. "Pansolapia" wydaje się właśnie takim bezpośrednim zapisem ludzkiego snu, w którym wszystko dzieje się w jednym momencie, choć w różnej rzeczywistości. Jest to idealny przykład ogromnych zasobów twórczych autora i jego zdolności pisarskich, potwierdzając, że słowa mają magiczną moc oddziaływania na ludzki umysł.
Nieco innym opowiadaniem jest "Stworzenie", dotyczące dzieciństwa autora. W nim to młody chłopiec, zafascynowany biblijnym opisem stworzenia Adama i Ewy, postanawia zabawić się w Boga i tworzy własnego leśnego luda, który zaczyna żyć w pobliskim lesie. Jest to niby proste opowiadanie, jednak pozbawione pewnych istotnych aspektów utraciłoby swoją wyjątkowość, będąc niczym niewyróżniającym się tworem fantastycznym. "Stworzenie" w dużej mierze ocenia stosunek do wiary i wpływ katechezy na ludzi w latach młodości pisarza. To również emocjonalna opowieść o więzi między ojcem a synem – męskiej, nieco szorstkiej, a jednak czułej i gorącej.
Jeffrey Ford to naprawdę zdolny autor nawiedzany przez najbardziej niekonwencjonalne pomysły, których nie boi się przelać na papier. Choć część opowiadań może wydawać się niezrozumiała i nader abstrakcyjna, to mogę poświadczyć, że pozostawią po sobie jakiś ślad, który nasunie czytelnikowi pewne przemyślenia. Oczywiście nie wszystkie opowieści są sobie równe i zmuszające do głębszego zastanowienia, to jednak są one żywym świadectwem ogromnych zdolności pisarskich Forda oraz nieprzeciętnej fantazji.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz