Moon Knight nie jest tak znaną postacią jak Spider-Man czy Kapitan Ameryka, jednak genezę ma bardzo interesującą. Swoje zdolności i powrót do życia zawdzięcza egipskiemu bogowi Księżyca – Khonshu. W białym kostiumie, mając kilka różnych osobowości, chroni nocnych podróżnych.
Pierwszy tom to zbiór paru epizodów, aczkolwiek początek i koniec stanowią dobrą klamrę kompozycyjną dla komiksu. Dlatego chociaż został on oznakowany numerem 1, można traktować go jak zamkniętą całość.
Świat "Moon Knighta" jest inny niż światy przedstawione w pozostałych seriach Marvela. Walki z duchami czy wchodzenie do snów – takie sytuacje nie wydają niczym nadzwyczajnym dla bohatera. Rzeczywistość, w której się porusza, zdaje się oniryczna, nadnaturalna, a przy tym fascynująca. Jednak Moon Knight mierzy się także ze zwykłymi złoczyńcami. To więc postać, która odnajduje się w różnych rolach, nawet działa jako detektyw pomagający policji Nowego Jorku. Miasto też stanowi istotny punkt – akcja toczy się w podziemiach, zamkniętych pomieszczeniach albo na środku ulicy. Ważne, że nocną porą, gdy panuje największy mrok.
Tym samym komiks można określić jako kryminał (trochę w klimacie noir) bądź mroczne fantasy... Chociaż Moon Knight to superbohater i wspomina się o znanych postaciach Marvela, to nie czuje się maniery typowej dla opowieści o superhero. Główny charakter jest zbyt wyjątkowy i szalony, a my nie do końca jesteśmy pewni jego intencji. Chroni ludzi, ale nie sposób jednoznacznie go ocenić przez jego tajemniczość – dzięki temu wypada intrygująco. Jeśli zainteresowaliście się nim, a nie czytaliście innych poświęconych mu komiksów, możecie zacząć właśnie od "Z martwych" – do lektury nie jest wymagana znajomość jego dotychczasowych przejść.
Mimo dużego potencjału scenariusz nie zachwyca. To dobra próbka możliwości, jakie niesie ze sobą postać Moon Knighta, ale zdecydowanie za krótka. Poszczególne epizody są proste i zostały zwięźle opowiedziane. Ten minimalizm przypomina trochę serię "Hawkeye", która jednak bardziej mi się spodobała, być może ze względu na większą liczbę ciekawych sylwetek. Tu mamy głównego bohatera i pobieżnie zarysowaną resztę.
Komiks sprowadza się do częstych starć, które pokazują, jakim wojownikiem jest protagonista. Sceny walk narysowane przez Declana Shalveya są dynamiczne i pełne przemocy. Szczególnie przyjemnie ogląda się, jak Moon Knight pokonuje grupę przeciwników w wielopiętrowym budynku – to wymarzona sekwencja dla każdego miłośnika akcji. Ilustracje bardzo dobrze przedstawiają również inne momenty, przesycone mistycyzmem czy umożliwiające spojrzenie na ciemne miasto. Nietrudno uwierzyć, że tu często dochodzi do niepokojących wydarzeń i zbrodni.
Bardzo cieszy sięganie po tak nieszablonowych bohaterów jak Moon Knight, którzy nie uzyskali popularności porównywalnej z innymi ikonami superbohaterskiego komiksu. Dzięki temu "Z martwych" jest wyjątkową pozycją, ciekawszą i mającą w sobie dużo świeżości. To obok serii "Hawkeye" i "Miss Marvel" następny tytuł "Marvel NOW!", po który warto sięgnąć, a jego następnych tomów wypatrywać – ale z nadzieją na bardziej rozbudowaną historię.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz