Czas na pytanie kalibru: jaki jest sens istnienia człowieka we wszechświecie lub czy Bóg istnieje. Uwaga… głęboki oddech… Jaka jest przyszłość gatunku cRPG? Kwestia ta powraca niczym weksel bez pokrycia, szczególnie jeżeli rozmowa skupia się na takich grach jak „Fallout 3” (innowacyjny i genialny tytuł czy gwałt na legendzie?) lub stopniowej konsolizacji komputerowych gier fabularnych (spłycanie rozlicznych elementów charakteryzujących gatunek, na rzecz nieskrępowanej akcji oraz efektów wizualnych). Poleje się krew?
O kompromis ciężko, gdyż jedna strona niejako wyznaje pogląd Francisa Fukuyamy i pisze o pewnym końcu historii – w tym przypadku wirtualnej. Tytuły takie jak „Baldur’s Gate” czy „Planescape: Torment” były wydarzeniem na niespotykaną skalę. Kamieniem milowym, który zmienił sposób myślenia i patrzenia na cRPG. To wizje idealne, schematy najdoskonalsze z możliwych i znaczne odbiegnięcie od tego szkicu jest katastrofą. Oczywiście można kierować się różnymi ścieżkami do osiągnięcia światłego celu (często zarośniętymi, niebezpiecznymi i nieużywanymi), lecz solidne zboczenie ze szlaku i dotarcie do celu drogą przełajową jest totalnym przeciągnięciem struny. To tak jakby na przykład taki Chopin zaczął grać nagle na keyboardzie, niby w porządku i pewnie dawałby radę, ale to już nie to samo.
Z drugiej strony barykady mamy natomiast reformatorów, wręcz napisałbym dzieci rewolucji. Oczywiście doceniają wkład, jaki wniosły w rozwój gatunku wspomniane wcześniej kultowe tytuły, lecz nie można się ciągle kurczowo trzymać konwencji. Trzeba iść z duchem czasu, współczesny świat się zmienia, a gracze i formy rozrywki wraz z nim. Mamy coraz mniej wolnych chwil, wszak trwa niekończący się wyścig szczurów i tak po prawdzie człowiek nie może już tyle przesiedzieć na obrotowym stołeczku co kiedyś. Ślęczenie godzinami nad tabelkami czy zastanawianie się nad wyborem odpowiedniej klasy postaci, nie wchodzi obecnie w grę. Kluczem jest odpowiednie zintensyfikowanie doznań, stworzenie prawdziwej uczty dla zmysłów ze skomplikowaną oraz wielowątkową historią w tle. Oczywiście rozwój postaci czy zbieranie epickiego ekwipunku nadal są ważne, lecz nie grają one już głównych skrzypiec – tu liczy się przecież akcja. Trzeba również otworzyć się na nowe pokolenie graczy, gdyż inaczej za kilkanaście lat cRPG będzie gatunkiem wymierającym (jak np. gry przygodowe, choć ostatnio przeżywają one pewien renesans), charakteryzującym się dwoma starym pierdzielami, którzy spierają o to czy taki Kensai może tylko czyścić buty takiemu Zawadiace.
Po której stronie barykady ja jestem? A co ja, mało mam wrogów?! Już i tak dostaje na adres redakcji różnego rodzaju „tykające paczki”, białego proszku w korespondencjach nie pragnę. Zamiast tego posłużę się pewnym frapującym materiałem filmowym i oddam głos mądrzejszym ode mnie. Otóż redakcja Polygamii wraz z telewizją Hyper, na zakończonych niedawno targach E3, postanowiła zapytać branżowych potentatów, jak oni widzą przyszłość komputerowych gier fabularnych. Głos w sprawie zabrali – Michael Kaufman z inXile entertainment („Hunted: Demon's Forge”), Peter Molyneux (akurat tego pana to nie trzeba przedstawiać) i Larry Liberty z Obsidian Entertainment (zbliżający się „Fallout: New Vegas”).
A jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Prawdę mówią czy gadają od rzeczy?
Komentarze
Dla mnie istotą cRPG jest właśnie wcielanie się w postać. Możliwości tworzenia bohatera już na samym początku gry są ważne. Trochę kłóci się to z RPGowatością takich tytułów jak Wiedźmin czy wspomniane Fable, ale jest jeszcze drugi czynnik. Wcielanie się w postać WYMUSZA obecność rozbudowanej fabuły i niebanalnych dialogów. Diablo 2 cRPG nie nazwę, chociaż wiem, że wiele osób uznaje jego fabułę za dostatecznie rozbudowaną. No i wreszcie, gra musi mi dawać chociażby złudzenie nieliniowości. Nawet jeśli wszystkie moje działania i tak prowadzą do tego samego punktu w fabule (jak choćby NWN), to muszę mieć wybór, czy okraść strażnika, czy go zaciukać, czy zagadać.
Walka i mechanika, czyli to, nad czym tak strasznie debatują gracze i twórcy to sprawa drugorzędna. Oczywiście, to najbardziej widoczna strona gry, dlatego wszyscy tak strasznie rzucają się z paszczą. Generalnie podzieliłbym gry na trzy rodzaje. Taktyczne, klasyczne RPG, gdzie cyferki i statystyki pełnią pierwszorzędną rolę, a gra ma często przebieg turowy i mamy czas zastanowić się nad działaniami całej drużyny. Action-RPG, takie jak saga Mass Effect, Wiedźmin czy Gothic, gdzie owszem, punkty i obrażenia są, ale nie są aż tak widoczne, bo to, czy wróg padnie czy nie, zależy w ogromnej mierze od zręczności i ogarnięcia gracza, a nie od jego decyzji taktycznych. Trzecia pozycja to próby połączenia tego w całość. Trudno określać która gra konkretnie gdzie się znajduje, bo przykładowo Dragon Age mógł być zarówno taktyczny jak i nastawiony na akcję, zależnie jak chcieliśmy grać. Podobnie rzecz się miała z NWNem, gdzie mechanika była bogata, ale w walce dopiero po rozgryzieniu czasowego systemu tur można było planować akcje zgodnie z przyzwyczajeniami z DnD.
Żadne z tych trzech nie są mi wstrętne. Wstrętni są dla mnie ludzie, którzy wołają "To nie jest cRPG, bo tu jest widok z pierwszej osoby i się strzela!" albo twierdzący, że gra RPG to każda gra zawierająca w sobie jakiekolwiek możliwości rozwoju postaci (w tym momencie RPG jest też Call of Duty: Modern Warfare, bo tam zdobywa się jakieś rangi i wybiera perki). Mechanika to tylko narzędzie, służace przekazaniu historii i ukazaniu złożonego, konsekwentnego (choć z tym bywa różnie) świata. Tak przynajmniej jest w moim rozumieniu definicji cRPG.
Też lubię cRPG w rzucie izometrycznym. Oddają ten klimat, mamy szersze rozeznanie. Uwielbiam też całymi dniami siedzieć przed statystykami i rozpisywać nową postać, która nie jest kolejnym ze schematów stworzonych przez innych. Byłbym zadowolony, gdyby w cRPG wprowadzony zostawał częściej generator questów/map lokacji co by całkiem urozmaiciło grę. Nie mówię o questach głównych fabuły czy też ważnych lokacjach. Ile razy w kółko możemy robić ten sam, quest poboczny i dostać ten sam prezent. Grę znamy na pamięć i nie czerpiemy już z niej takiej radości jaką czerpaliśmy na początku. Nawet gra nową postacią tego nie zatuszuje. Jest recepta na idealnego cRPG takiego z krwi i kości. Jednak producenci taplają się w nowinkach psując i krzywdząc niektóre gry, które mogłyby osiągnąć dużo. Takie jest moje zdanie
Krótsze i bardziej przystępniejsze produkcje otwierają jakąś furtkę dla takich właśnie graczy. Pamiętajcie, że rynek się zmienia, a średnia wieku gracza, z roku na rok, rośnie. To naturalne, że studia nie brną za bardzo w hardcorowe cRPG, bo to im nie da dużego zysku - kto to kupi teraz? Jakiś niewielki procent graczy.
Ważne jednak, żeby to nie było robione na chama, płytkie, proste gówno takie jak "Fallout 3" i dodatki do niego czy DLC do "Dragon Age". Podoba mi się np. to co robi teraz BioWare z "Mass Effect 2". Jak to mawiał Arystoteles, najważniejszy jest złoty środek.
Co do Dragon Age to nie przykuł mnie. Teraz pakują DLC byleby zamydlić oczy. Mogliby się bardziej postarać. Już bardziej mi się spodobał Drakensang. Ładnie zrobiony, fabuła całkiem, całkiem. Mnóstwo questów. Nie ma czasu na nudę. Klimat jest dobry, swojski. Dużo intryg, zwrotów akcji, zadań pobocznych.
Długo jeszcze będziemy musieli poczekać na takiego cRPG z krwi i kości podobnego do BG czy IWD.
W tym filmie oni wszyscy w pewnym sensie mają racje.
Zasiadając do mojego pierwszego rpg-gothica II wiedziałem że będzie ciężko i było. brak samouczka i coraz cięższe walki skłaniały mnie do myślenia. i po pokonaniu smoka ożywieńca czyłem się usatysfakcjonowany że moja taktyka wkońcu zadziałała. A więc teraz trudno o takie perełki jak risen czy gothic I-II
Teraz niestety idzie się na grafikę. Dlaczego? Ano, bo taki casualowy gracz spojrzy na screeny, powie "wow, jka grafa. Musi być fajna gra" i ją kupi. A to, że po kupieniu gra okaże się nieciekawa, to już nie problem.. bo gracz wydał już kasę. Taka gra wtedy nie musi być ani długa ani zawiła.
Wbrew pozorom wiele osób patrzy właśnie głównie na grafikę. W gry z nieco słabszą grafą, albo (Broń Boże!) gry sprzed 3 lat to dla nich chłam.
Ale ale. Kiedyś przecież też nie było kolorowo. Gier na rynku było mało i rzadko wychodziły, ale były perełki. Teraz za to jest lawina gier (wśród nich pełno nieciekawego chłamu), ale i perełki są. Jeśli by policzyć, to pewnie w podobnych odstępach czasu jak gry z końca lat 90'
Jedyne czego nie lubię, to odcinanie kuponów od sprawdzonych tytułów. Fallout3 czy inne badziewia... Może jako całkiem nowa gra byłby znośny, ale jako sequel mi się nie podoba. Jest zbyt inny od oryginału. To tak jakby z cywilizacji zrobić RTSa...
Cytat
Ale ale. Kiedyś przecież też nie było kolorowo. Gier na rynku było mało i rzadko wychodziły, ale były perełki. Teraz za to jest lawina gier (wśród nich pełno nieciekawego chłamu), ale i perełki są. Jeśli by policzyć, to pewnie w podobnych odstępach czasu jak gry z końca lat 90
I właśnie dlatego zassałem sobie emulator PS1 i pocinam w Final Fantasy VI A wszystkich, którzy podzielają powyższy pogląd, pokrywający się z moim, że w dobrych grach grafika jest elementem najmniej istotnym zapraszamy do Graciarni
Tak na marginesie, to Dungeon Siege mi się nigdy nie podobał. Był strasznie przereklamowanym i słabo zrobionym klonem Diablo.
A właśnie. Chciałbym dodać, że nie wszystkie sequele są złe. Np. Cywilizacje czy inne strategie są ulepszane nie tylko graficznie ale i pod względem rozgrywki i realizmu. I tu akurat idzie duży plus ode mnie dla wydawców strategii.
A mechanika i fabuła? Powinny iść w parze. Żaden z tych elementów oddzielnie nie może stanowić o byciu cRPG, a nawet trzeba przyznać. Gra z piękną fabułą ale brakiem mechaniki jest grą z piękną fabułą. Gra z mechaniką ale mizerną fabułą, jest... zwyczajnie cRPG z miałką fabułą.
I to nie tak pchanie się w rozwój grafiki mnie boli, tylko tworzenie gier nieco synkretycznych. Ja zwyczajnie patrząc na takie ME nie mogę sie do niego przekonać i szczerze, nawet jeśli ma piękną fabułę, miałbym opory w pełni przyznać, że jest to cRPG (rasowe?).
Mechanik, fabuła, owszem. Ale pomijasz otwartość świata, czyli możliwość dokonywania (albo złudzenie takiej możliwości) wyborów. To jest chyba podstawa, w końcu na dokonywaniu wyborów opiera się roleplay.
Tylko że zdaję sobie sprawę z tego, że epoka rasowych, mięsistych cRPG zwyczajnie mija i trzeba się cieszyć z tego, co powstaje teraz. Nie mówię, że to są złe gry. Ale na pewno inne niż kanon, który budował ten gatunek.
Użytkownik Maeg dnia wtorek, 29 czerwca 2010, 09:40 napisał
Zgadzam się z tobą w pełni. Nawet BG1 ma piękną grafikę, jedynie trzeba zainstalować mod z wyższą rozdzielczością i voila. Ba, nawet sobie wczoraj dałem portrety postaci z "Dwójki" do jedynki... Gra wtedy wygląda przyzwoicie.
I wiecie co? Gorsza, mniej szczegółowa grafa wbrew pozorom ma swoje zalety. Zamiast graficznych fajerwerków masz tekstowy opis twarzy delikwenta, dzięki czemu działa twoja wyobraźnia, co pozwala ci nieco stworzyć świat gry w swojej głowie. Dzięki temu gra wygląda tak jak ty chcesz, a nie jak narzucili to graficy.
Dodaj komentarz