„Honor złodzieja” to debiut Douglasa Hullicka. Debiut, za który poświadczył Brent Weeks, autor znany między innymi z recenzowanej na GameExe trylogii „Anioł Nocy”. Mój kolega redakcyjny nie miał o tej serii dobrego zdania i mało brakowało, a nie zdecydowałbym się na przeczytanie recenzowanego tytułu. Teraz wiem, że bardzo bym tego żałował.
Drothe żyje w niebezpiecznym świecie Kamratów, tworzących imperium w imperium. Sieć ich wpływów rozciąga się na całe Dorminikańskie państwo, które jest jednym z największych w świecie przedstawionym. Rządzą nim trzy wiecznie odradzające się inkarnacje Nikodemusa Dorminikosa, który został powołany przez Anioły, aby wiecznie panować. Od setek lat wcielenia jednego człowieka trzymają w garści ogromny obszar, jednak od pewnego czasu sytuacja robi się bardziej napięta, gdy inkarnacje zaczynają zwracać się przeciw sobie. Wielkiemu imperium grozi rozdarcie, a w środku tego znajdują się właśnie Kamraci. Sam Drothe, główny bohater, nagle staje się bardzo ważną osobą, gdy w jego rękach pojawia się relikwia, posiadająca moc umożliwiającą ocalenie lub zniszczenie świata.
Przyznaję, że przez pierwsze strony trudno było mi zagłębić się w powieści. Na szczęście już po chwili szybki bieg akcji przykuł moją uwagę. To pierwsza duża zaleta, którą zauważyłem. Na kilku stronach dzieje się tyle, co w innej powieści zajęłoby co najmniej kilkadziesiąt. To też jest wada, którą wyjaśniam niżej. Oprócz tempa akcji warto zwrócić też uwagę na realizm książki. Poza gwarą Kamratów (którą, notabene, łatwo rozszyfrować) wszystko wydaje się bardzo bliskie prawdy i realnemu światu. To bardzo ułatwiło mi zapoznanie się z powieścią i jej odbiór.
Scharakteryzowanie bohaterów jest niełatwym zadaniem. Z jednej strony czytelnik jest świadomy, że mają historię i przeszłość, a z drugiej w ogóle jej nie poznaje. Trzeba zadowolić się strzępkami informacji, które są w najlepszym razie niewystarczające. Być może autor chciał dać wyobraźni odbiorcy pole do popisu, ale zdecydowanie przesadził. O wiele lepiej odbierałoby się książkę, z której bohaterami jest się związanym, z którymi można się utożsamić. Tutaj niestety nie znalazłem niczego takiego.
Trudno mi perorować o minusach tej powieści, ponieważ sam nie do końca wiem, czego mi brakowało. W „Honorze złodzieja” nie ma głębi, czegoś, co pozwala czytelnikowi wejść w świat przedstawiony i pragnąć zostać w nim na zawsze. Być może to wina tej wartkiej akcji. Wręcz nie ma czasu na to, aby roztkliwiać się nad motywami czy wydarzeniami, a to duża wada. Miałem wrażenie, że wszystko zostało zrobione „po łebkach”, byle szybciej. To dobre rozwiązanie dla młodszych czytelników, którzy pragną właśnie szybkiego tempa i przygody, ale Hullickowi nie udało się tego połączyć z zapadającym w pamięć przesłaniem. Tracą też na tym bohaterowie, o czym pisałem wyżej.
Nie zostałem rzucony na kolana, chociaż czasem rzeczywiście zaparło mi dech w piersi. Zatem polecam miłośnikom fantastyki, którzy szukają lekkiej lektury. Bardzo dobrze sprawdzi się jako przerywnik między bardziej wymagającymi powieściami. Jeśli natomiast szukacie czegoś, co was zachwyci i zostanie okrzyknięte największym dziełem Wszechświata, z pewnością tego nie znajdziecie. Pomimo wad, które wypisałem wyżej, powieść ma też sporo zalet. Mnie książka zapewniła kilkanaście godzin dobrej zabawy i jestem pewien, że żaden fan gatunku nie pożałuje spędzonego z nią czasu.
Dziękujemy wydawnictwu Wydawnictwo Literackie za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz