Kate Bishop powróciła jako Hawkeye w samodzielnej już serii. Wydany w Polsce album poświęcony bohaterce zbiera wszystkie trzy części i choć można go czytać osobno, to warto wiedzieć, że kontynuuje wątki rozpoczęte w "Hawkeye'u" pisanym przez Matta Fractiona (cztery bardzo dobre odsłony), a potem Jeffa Lemire'a (dwie odsłony składające się na przeciętną historię).
Młodsza Hawkeye otwiera w Los Angeles własną agencję detektywistyczną. Czekają ją tam śledztwa i silni wrogowie, zawrze nowe przyjaźnie, a także połączy siły z innymi, gościnnie występującymi superbohaterami. Przede wszystkim zależy jej jednak na odkryciu rodzinnej tajemnicy – odnalezieniu ojca oraz poznaniu okoliczności, w jakich zaginęła jej matka.
Kryminalny charakter i pełne niebezpieczeństw Los Angeles idealnie pasuje do Kate Bishop, o czym mogliśmy się przekonać już w "L.A. Woman". Scenarzystka Kelly Thompson wróciła więc do korzeni Fractiona, ale jednocześnie czuć trochę inspiracji "Jessiką Jones" Briana Michaela Bendisa, tylko że w młodzieżowym, bardziej kolorowym i prostszym wydaniu – co nie znaczy, że jakimś gorszym. To po prostu inny rodzaj opowieści, nastawiony na ducha drużyny i wzajemną troskę postaci o siebie, wypełniony luźnymi żartami i odniesieniami do kina. Dowcip bohaterki i ta ogólna pozytywność przypominają mi z kolei "Mockingbird". Wszystkie wymienione tytuły charakteryzują się innym podejściem do gatunku superhero – przyziemnym, świeżym, pokazującym życie drugiego garnituru wśród superbohaterów, co umożliwiło pewne eksperymentowanie z formą czy historią.
Akurat Thompson wybrała przystępność kosztem narracyjnych zabaw, które wprowadził Fraction. Niemniej siostrzana seria jest naprawdę udanym powrotem do tego, co było, a co zaczął psuć Lemire. Autorka nieraz (jak jej prekursor) porzuca chronologię na rzecz budowania napięcia i uwypuklenia humorystycznego dystansu Kate do kolejnych kłopotów. Znakomicie wypadają także współprace protagonistki z innymi bohaterami Marvela – Jessiką Jones mającą większe doświadczenie w zawodzie, dwiema Wolverine'ami, a także z Clintem Bartonem.
Nie podoba mi się za to podejście do postaci tworzących światek Kate. Osobowości jej przyjaciół sprowadzają się głównie do bycia miłym i troskliwym oraz chęci pomagania. To czwórka ludzi, a są w tym zapale tak podobni, że aż bezbarwni – stanowią tło, które co prawda ma jakieś wprowadzenie, ale bez czegoś, co by dało im wyraziste charaktery. Co gorsza, to na tym polu scenarzystka pisze wątek miłosny sprowadzający się do tego, że Kate podoba się ładnie wyglądający, miły gość, którego nawet nie zna i z którym nie ma żadnego dialogowego flow. Ani nie czuć mięty między tym dwojgiem, ani on nie wydaje się kimś ciekawszym, kto mógłby dotrzymywać kroku zabawnej, sympatycznej i przebojowej Kate.
To ja już wolałem lekkie sugestie ku bardziej intymnej relacji między Kate a Clintem. Thompson jednak nie widzi potencjału w tej parze, pewnie z powodu różnicy wieku. Nie dziwi mnie to, tylko że można byłoby stworzyć lepszego partnera dla bohaterki. Być może częściowo problem tkwi w ograniczeniach serii, która wyraźnie powinna być dłuższa. Główny wątek zakrawa na dużą, tajemniczą intrygę, a Kate dopiero się rozkręca – jednak całość w ostatnich zeszytach zmierza do mniej przekonujących rozwiązań i jednocześnie nie przynosi odpowiedzi. Domyślam się, że cykl zbyt szybko dobiegł do finału, co nie znaczy, że rodzinne sprawy Hawkeye zostały porzucone – ich ciąg dalszy Thompson przedstawia w "West Coast Avengers". Mam nadzieję, że Egmont zdecyduje się wydać również i tę serię, żebyśmy dostali pełną fabułę.
Strona ilustracyjna nie jest na poziomie pierwszego "Hawkeye'a" Davida Aji, niemniej też ma swój urok i to zdecydowanie bliski stylowi wspomnianego twórcy. Leonardo Romero i Michael Walsh pamiętają o dynamicznych sekwencjach akcji i detektywistycznych aspektach, i choć pojawiają się duże elementy fantastyczne (smok!), to rysunki zachowują bardzo ładną prostotę oraz atmosferę Miasta Aniołów z filmów noir. Ponadto okładki poszczególnych zeszytów to sztos.
Trzyczęściowa seria o Kate Bishop zebrana w jednym albumie pozwala dobrze wkroczyć do świata Los Angeles i zagłębić się w nadnaturalne, kryminalne sprawy. Poczuć wielkość uniwersum, gdy do akcji wkraczają inni superbohaterowie. Zapewnić sowitą rozrywkę, choć niepozbawioną wad, częściowo powiązanych ze zbyt szybkim skończeniem cyklu. Twórcy nie zawiedli w głównych aspektach, czego efektem jest jeden z wyróżniających się tytułów Marvela.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz