Pewnie po seansie “Skywalker. Odrodzenie” zastanawialiście się, gdzie leży wina tego, że takie potworne zwieńczenie trylogii ujrzało w ogóle światło dzienne. Pośpiech wytwórni i chęć spieniężenia dojnej marki, póki jeszcze jest na nią głód po latach posuchy? Może chodziło o brak kreatywnej wolności ekipy, która odpowiadała za historię i trzymanie ich w szachu przez specjalistów od marketingu? Albo wprost przeciwnie, nagłej zmiany wizji – z odważnej, lecz ryzykownej i plującej na kanon wersji Riana Johnsona, na wsłuchującą się w głosy fanów, ale zahaczającą o bezpieczeństwo na granicy sztampy lansowanej przez J.J. Abramsa. A może to po prostu najzwyczajniejsze w świecie zawiniło lenistwo?
Nie, nie, nie… John Boyega, który wcielił się w rolę Finna w nowych “Gwiezdnych Wojnach” odkrył prawdziwą przyczynę. To Disney i jego rasizm.