Pingwiny z Madagaskaru

8 minut czytania

pingwiny z madagaskaru, okładka

Pingwinom z Madagaskaru udało się opanować świat. Jeśli ktoś nie zgadza się z tym twierdzeniem, niech no się tylko rozejrzy wokół. Występują w zbierającym świetne recenzje serialu, nakręcono poświęcony im film, a ich wizerunek wykorzystują różne firmy, jak choćby pewna sieć telefonii komórkowej czy sprzedająca produkty spożywcze. Pingwiny są wszędzie. Czy powinno nas to dziwić? Oczywiście, że nie! Któż nie lubi pewnego siebie Skippera, sprytnego Kowalskiego, gwałtownego Rico czy rozczulającego Szeregowego? Wszyscy kochamy te urocze nieloty. Na ten fakt zwrócił uwagę Michał Ozon, autor wydanej właśnie przez wydawnictwo Phalanx Games gry planszowej pt. "Pingwiny z Madagaskaru". Jak wygląda rozgrywka w tę przeznaczoną dla od 2 do 4 graczy produkcję?

W głównej mierze składa się na nią dziewięć kafelków zoo, z których układa się planszę w kształcie kwadratu trzy na trzy, talia kart figurantów, o których względy zabiega się w trakcie potyczki, oraz worek pełen żetonów w siedmiu różnych kolorach: czerwonych, niebieskich, żółtych, zielonych, białych, czarnych oraz szarych. Ponadto dochodzą fantastyczne plastikowe figurki głównych bohaterów, karty misji czy specjalne znaczniki Oficera X. Co ważne, zarówno kafle planszy, jak i wszystkie karty są dwustronne i trzeba je kłaść oraz trzymać odpowiednio, w zależności od tego, na jaki wariant gry się zdecydujemy: rodzinny czy zaawansowany.

Idea "Pingwinów z Madagaskaru" jest taka, że poruszamy się figurkami po planszy, a każdy z dostępnych kafelków zapewnia odmienną akcję. I tak z Wybiegu szympansów można wziąć 1 niebieski żeton, z Wybiegu goryli 1 czerwony, a ze Sklepu z pamiątkami 1 żółty. Oczywiście ile kafli, tyle dostępnych opcji. Na myśl od razu nasunął mi się "Istambul", którego serce również stanowią porozkładane kafle, oferujące różne działania kładzionym na nich pionkom. Tutaj należy poruszać się po zoo tak, by zgromadzić odpowiednią liczbę żetonów we właściwych kolorach. Są one potrzebne do tego, by w Kwaterze Głównej wymienić je na dostępne karty figurantów, przedstawiające postacie znane choćby z serialu, ale jednocześnie, co najważniejsze, gwarantujące Punkty Zwycięstwa na koniec gry. Wszakże kto zdobędzie najwięcej PZ, okazuje się zwycięzcą.

Pingwiny z MadagaskaruPingwiny z Madagaskaru

Wariant rodzinny różni są od zaawansowanego tak bardzo, że śmiało można powiedzieć, iż przy zakupie "Pingwinów z Madagaskaru" praktycznie otrzymujemy dwie odmienne gry w jednym pudle. W tym lekkim trybie każdą turę rozpoczyna się od wylosowania z worka dwóch żetonów, a następnie musimy udać się do 2 miejsc w zoo i wykonać oferowane przez nie akcje bez względu na to, jak daleko od siebie znajdują się upatrzone przez nas lokacje. W praktyce wygląda to tak, że skacze się figurką po planszy zgodnie z obraną strategią, prędko gromadzi pożądane żetony i wymienia je w Kwaterze Głównej na wybranych figurantów. Warto zwrócić uwagę, że każdy z pingwinów ma swój kolor: Skipper – zielony, Kowalski – niebieski, Rico – czerwony, a Szeregowy – żółty. Mają one znaczenie o tyle, iż pod koniec gry dostaje się dodatkowy punkt za każde dwie karty zdobytych postaci, na które wydało się choć jeden żeton w "swoim" kolorze. Oczywistym jest więc, że gracze starają się gromadzić figurantów pasujących barwą z nadzieją na bonusowe punkty. Taka gra leci prędko, a kończy się wraz z talią dostępnych figurantów. Niby jest lekka i przyjemna, jednak skutecznie zmusza do logicznego myślenia, zwłaszcza pod względem zdobywania odpowiednich postaci. Idealnie nada się na rozpoczęcie gry i zapoznanie się z tym tytułem, ale też będzie dobrze służyć młodszym graczom i osobom stawiającym pierwsze kroki w świecie gier planszowych.

Pingwiny z MadagaskaruPingwiny z Madagaskaru

Nie ukrywam, iż zakładałem, że zaawansowany wariant niewiele zmieni – w jakże wielkim błędzie byłem! Wprowadzając wszelkie komplikacje i utrudnienia, zmienia on tę wesołą, lekką grę w tytuł dla prawdziwych weteranów gier planszowych. Wystarczy odwrócić kafle planszy oraz wszelkie karty na drugą stronę, by otrzymać produkcję z prawdziwego zdarzenia, nad którą trzeba będzie się nieźle nagłowić. Zmianie uległo wiele dotąd znanych rzeczy. W każdej turze mamy do wykorzystania 4 akcje, które można spożytkować choćby na ruch. Koniec ze skakaniem z jednego końca planszy na drugi, teraz każda wyprawa słono nas kosztuje i zmusza, by solidnie planować każdy jeden krok. Możemy je też spożytkować na niedostępne wcześniej akcje z karty pingwina bądź kart posiadanych figurantów. Te są różnorodne: od dobierania żetonów z puli, po zabieranie ich przeciwnikom, na przestawianiu kafelków zoo kończąc. Są też takie, które gwarantują bonusowe oczka, jeśli będziemy posiadać na ręce wskazanego przez kartę bohatera. Przykładowo dostaniemy +1 PZ od Homarów, gdy zdobędziemy Dr Bulgota lub +1 oczko od Bolo, jeżeli posiądziemy Lolo. Dzięki nim pole do popisu staje się dużo większe. Dodatkowo wspomniane 4 akcje można wykorzystać na szperanie w worku z nadzieją na wyciągnięcie pożądanego żetonu lub, wreszcie, wykonanie akcji danego kafelka. Dokładnie, nie dość, że dojście do niego nas kosztuje, to skorzystanie z oferowanego działania pochłania kolejną z posiadanych w turze akcji.

Pingwiny z MadagaskaruPingwiny z Madagaskaru

Jeżeli uda nam się zdobyć któregoś figuranta, to trzeba rzucić kostką liczbę większą od wskazanej na jego karcie. Gdy się nie uda, należy wziąć znacznik Oficera X i położyć go na wybranym kafelku. Skutki tego są dwa. Po pierwsze, jeśli któryś z graczy zakończy na nim swą turę, nie będzie mógł dociągnąć z worka dwóch żetonów, jak to było dotąd w zwyczaju. Po drugie, jeżeli ktoś znajdował się na kafelku, na którym właśnie położono ten znacznik, za karę musi odrzucić losowo wybrany żeton do worka. Co najważniejsze, liczba znaczników Oficera X wpływa na to, ile trwa cała rozgrywka. Jeśli bowiem zajęte zostaną wszystkie pola poza Kwaterą Główną pingwinów, to gra się kończy. Nie ukrywam, że zwykle dzieje się tak, nim wyczerpaniu ulegnie talia kart figurantów. Wszystkie te modyfikacje powodują, że o wiele trudniej gromadzi się żetony, przez co zdobywa się dużo mniej postaci, przy czym nawet na bok schodzi dopasowywanie ich do swego koloru – grunt to zdobyć którąkolwiek. W związku z tym trzeba bardzo dokładnie planować swe ruchy, by nie marnować niepotrzebnie posiadanych akcji. Tu zabawa odsuwa się nieco na drugi plan, liczy się kalkulowanie oraz strategiczne, godne wręcz Skippera myślenie.

Pingwiny z MadagaskaruPingwiny z Madagaskaru

Bardzo spodobała mi się zasada, że niezależnie od wariantu na koniec gry odejmowane są punkty za niewykorzystane żetony. Zmusza to, by rozsądnie nimi gospodarować, zwłaszcza w trybie rodzinnym, kiedy zwykle mamy ich naprawdę sporo. Zauważa się w nim jednak, że z każdą kolejną rundą w worku pozostaje coraz mniej tych kolorowych, a zatem coraz częściej dobiera się białe lub czarne. Jeśli ich nie powymieniamy w Strefie gastro na inne, to mogą na koniec odebrać nam sporą liczbę punktów, bo dość umiarkowanie przydają się przy nabywaniu figurantów. Fajne jest jednak to, że coraz trudniej wylosować pożądany żeton i zwykle wynik pociągnięcia z worka widzi się w czarnych barwach. Bądź białych. Na uwagę zasługuje też dorsz, czyli szary żeton, który nie tylko można zamieniać na dwa inne, ale również wykorzystać jako jokera w trakcie zdobywania karty postaci. Wylosowanie takiego sprawia nie lada frajdę i sporą satysfakcję.

Z kolei w wariancie zaawansowanym w worku w ogóle nie ma dorszy, a można je zdobyć w ramach nagrody tylko wtedy, kiedy nabędzie się kartę wartą aż siedem różnych żetonów. Co ciekawe, da się w tym trybie blokować innym graczom wejście na kafelek, na którym kończy się swą turę. Każdy z nich ma bowiem cztery wejścia i jeśli zastawi się figurką któreś z nich, rywale będą musieli poświęcić dodatkową akcję, by przesunąć naszego bohatera. Oczywiście sprawia to wiele więcej problemu w przypadku gry 3-4 osobowej, w pojedynku dwuosobowym bowiem, jak nie jedną, to drugą stroną jakoś się przejdzie. Co do kafli, to nie wszystkie są tu tak samo użyteczne. Po paru rundach gracze szybko obierają swą strategię i poruszają się wyłącznie po wybranych polach. Rozgrywkę ubarwia też zasada, że po wykupieniu figuranta w Kwaterze Głównej nie tylko kończy się swój ruch, ale też na koniec nie dobiera się dwóch żetonów z worka. Albo jedno, albo drugie. Nie da się zdobyć akwarium z rybką.

Pingwiny z MadagaskaruPingwiny z Madagaskaru

Jeśli zastanawiacie się nad negatywną interakcją, to w wariancie rodzinnym na próżno jej szukać. W nim bowiem pingwiny pamiętają o zasadach fair-play. W zaawansowanym zaś... wszystkie chwyty dozwolone. Począwszy od notorycznego blokowania wejścia na kafle, o którym przed chwilą wspomniałem, przez wykorzystywanie dostępnych akcji z kart figurantów. Albo kradnie się komuś żeton, albo na koniec gry podrzuca swój, by odebrać mu punkt więcej. A jaką frajdę sprawia przetasowanie dostępnych postaci w momencie, gdy ktoś przez dłuższą chwilę przygotowywał się, by zdobyć wybraną. Ten błysk złości w oku – coś bezcennego. Sama rozgrywka waży się do samego końca, a o ostatecznym rezultacie mogą decydować najmniejsze szczegóły. Nam raz trafiło się tak, że zwycięstwo o jeden maleńki punkt przeszło z rąk moich do rąk kumpla za sprawą wciśniętego mi na sam koniec żetonu. Cóż, prawie wygrałem. Jeszcze słowo o kartach misji, które niby są ciekawe, ale tak naprawdę nie do końca gra o nie jest warta świeczki. O ile w trybie rodzinnym można łatwo nimi zapunktować, o tyle w zaawansowanym raczej nie ma co sobie nimi zawracać głowy, bo dużo trudniej jest spełnić wymagane żądania.

Pingwiny z MadagaskaruPingwiny z Madagaskaru

Samo wykonanie gry nie budzi zastrzeżeń, może za wyjątkiem marnej wypraski. Kafle zoo i żetony zrobiono porządnie, więc nie powinny łatwo ulec zniszczeniu. Można się odrobinę obawiać o białe karty figurantów czy misji, ale jeśli będzie się odpowiednio o nie dbać, to na pewno będą się mieć dobrze. Figurki pingwinów, które zawdzięczamy firmie Cobi, są świetne, wręcz fantastyczne. Bardzo fajnie, że nie zastąpiono ich jakimiś drewnianymi pionkami, wciskając nam, że wszystko to kwestia wyobraźni. Podobnie ceni się fakt, iż na kolorowych żetonach przedstawiono rozmaite przedmioty. Przykładowo wszystkie czerwone nie wyglądają tak samo – każdy przedstawia inną rzecz, a mnie wyjątkowo cieszy taka dbałość o drobnostki. No i kwestia najważniejsza – "Pingwiny z Madagaskaru" gwarantują olbrzymią dawkę dobrego humoru. Nigdy dotąd nie czytałem tak zabawnej instrukcji, wzbogaconej o tyle śmiesznych komentarzy. Co więcej, nie tylko bawi, ale też klarownie tłumaczy obowiązujące zasady. Po lekturze nie ma żadnych wątpliwości, jak należy postępować. Czytając teksty postaci przedstawione na ich kartach, ciągle się śmiejemy, a w głowie raz jeszcze przeżywamy poszczególne sceny z serialu. Pod względem klimatu ta gra bije wiele innych na łeb, na szyję.

"Pingwiny z Madagaskaru" to bardzo udana produkcja, która powinna z łatwością zdobyć serca wielu rozmaitych graczy. Idealnie nada się zarówno dla tych młodszych, stawiających pierwsze kroki w świecie gier planszowych, czy też na rodzinne spotkania, w trakcie których mamy się śmiać i dobrze bawić. Równie dobrze sprawdzi się w gronie nastawionym na główkowanie, kombinowanie i snucie różnych planów, a przy tym droczenie się i wzajemne utrudnianie sobie gry. Wesoła, pogodna, pełna pozytywnej energii otoczka nadaje całości niesamowitego klimatu i sprawia, że chce się grać i grać. Jeśli więc jesteś zagorzałym fanem Skippera i spółki, koniecznie musisz mieć tę grę w swej kolekcji. Jeżeli nie, to zagraj, a na pewno nim wkrótce zostaniesz. Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy, dziewięćdziesiąt procent.

Elementy zestawu
  • 4 plastikowe figurki pingwinów z podstawkami i akcesoriami
  • 4 karty pingwinów
  • 104 żetony przedmiotów
  • 8 znaczników Oficera X
  • 1 znacznik pierwszego gracza
  • 42 karty figurantów
  • 10 kart misji
  • 4 karty pomocy
  • 9 kafelków zoo
  • Woreczek na żetony
  • Kostka do gry
  • Notes do zapisu punktów
  • Instrukcja
Podsumowanie
  • Ocena wykonania: 8
  • Poziom trudności: łatwy/średni
  • Czas gry: 60 minut
  • Liczba graczy: 2-4
  • Wymagana przestrzeń: średnia
  • Uśredniona cena: 140zł

Dziękujemy wydawnictwu Phalanx Games za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Plusy
  • Ciekawa, lekka mechanika
  • Dwa odmienne warianty gry
  • Niesamowicie klimatyczna
  • Dużo negatywnej interakcji
  • Bardzo ładne wykonanie
  • Śmieszna, klarowna instrukcja
Minusy
  • Marna wypraska
  • Przeciętne misje
Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.18 Średnia z 11 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
I to jest planszówka, którą koniecznie muszę się zainteresować, choćby ze względu na moją miłość do Pingwinów. Tylko wysoka cena nieco odstrasza
0
·
Dla kogoś, kto siedzi w temacie, zna teksty i kojarzy scenki będzie wręcz bombowa.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...