Niezależnie od tego, czy wierzycie w dogmaty biblijne i określacie się mianem praktykujących katolików, czy też traktujecie religię jako opium dla mas, warto rzucić okiem na kolejne dziecko Darrena Aronofskiego. Z szacunku dla osoby reżysera oraz bezgraniczną lojalność w jego kunszt (póki co, chyba jedyna osoba obok Nolana, która nigdy nie zawiodła), intrygującą wizję świata na skraju apokalipsy, a także niebywały rozmach dzieła, które dopełnia mocna obsada aktorska. Uwspółcześniona przypowieść o Noe i jego Arce, może zachwycić publikę, o ile obie strony barykady nie skreślą jej już na samym początku.
Och... produkcja z pewnością wzbudzi liczne kontrowersje, tym bardziej, że pierwsze materiały skrzętnie omijają szczególnie zapalne wątki. Wydaję mi się jednak, że analogicznie jak ze wszystkimi kwestiami religijnymi, warto zachować otwarty umysł.
Osobiście, nigdy nie traktowałem wydarzeń zawartych na kartach Pisma Świętego w stu procentach serio. Raczej jako opowieści pełne metafor, alegorii oraz symboliki. Historie starające poruszyć ambitniejszą tematykę, zmusić człowieka do kontemplacji tudzież przemycić mocny przekaz. Moralny kompas, próbujący ukazać (lepiej lub gorzej), jak dobrze i godnie żyć. Jeżeli Aronofskiemu uda się te elementy zawrzeć – cały ten nastrój dekadencji oraz zepsucia, przy okazji mądrze tłumacząc, dlaczego Bóg zdecydował się na tego typu krok – w moim mniemaniu wygra. Mniejsza o interpretację...
"Noe: Wybrany przez Boga" trafi na ekrany kin 28 marca 2014 roku. W głównych rolach będziemy mogli podziwiać Russela Crowe, Emmę Watson, Jennifer Connelly, Raya Winstone'a oraz Anthony'ego Hopkinsa.
Komentarze
Dodaj komentarz