Drodzy czytelnicy, zanim zajmę się bezpośrednio tematyką newsa, pozwolę sobie nakreślić najpierw kontekst powstania bliskiego ekranizacji "arcydzieła" komiksu antyRPG. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie czytał Dark Dungeons (bo o nim mowa), ma doskonałą okazję, aby to nadrobić. Wystarczy, że kliknie tu.
No dobrze, wspomniany komiks był owocem histerii, która opanowała umysły amerykańskich przeżuwaczy chleba w latach osiemdziesiątych minionego stulecia...
W roku 1979 młody, cierpiący na depresję, student James Dallas Egbert, trzeci tego imienia i nazwiska, w wieku 18 lat trzykrotnie usiłował popełnić samobójstwo. Za pierwszym razem w kanałach pod kampusem zażył spowalniający akcję serca metakwalon. Próba nie udała się, gdy ocknął się następnego dnia, postanowił ukryć się przed rodziną i śledczymi. Wynajęty przez rodzinę Jamesa prywatny detektyw uznał, że chłopak zagubił się w kanałach w czasie gry w D&D (my byśmy dziś nazwali tę wersję zabawy LARPem).
Media, które relacjonowały całą sprawę, od razu podchwyciły temat. Dzień w dzień sączono do głów widzów i czytelników następujący przekaz – RPG to zagrożenie, sprawia, że umysły młodych, wrażliwych ludzi nie potrafią odróżnić fikcji od rzeczywistości, te "książki zbójeckie" odbiorą wam dzieci.
Pora na następny, nie mniej tragiczny od poprzedniego, etap histerii antyRPGowej. W roku 1982 kolejne, nieszczęśliwe wydarzenie utrwaliło "destrukcyjną" renomę D&D. Mianowicie zastrzelił się grający w "Lochy i Smoki" młody Irwing Pulling. Matka chłopaka, Patricia, uznała, że Irwing nigdy nie popełniłby samobójstwa, gdyby nie negatywny wpływ D&D. Gdy pozwy przeciw twórcom (TSR) gry nic nie dały, założyła organizację B.A.D.D. (Bothered About Dungeons and Dragons), której celem i sensem istnienia było informowanie społeczeństwa o zagrożeniach duchowych związanych z produktami TSRu. Wszak "Lochy i Smoki" traktują o czarach, czarownicach, zabójstwach, diabłach i – o zgrozo – seksie. "Okultystyczny" styl okładek edycji "Advanced" czy choćby suplementu "Eldrich Wizardry" do pierwszego D&D, podgrzewał jeszcze atmosferę "szatańskiej" wizji sesji RPG.
Wpływ propagandy B.A.D.D. odcisnął się rozpalonym piętnem na "Lochach i smokach", wiążąc je z satanizmem. Nie dziwota, że przedstawiciele rozmaitych kościołów zaangażowali się w zwalczanie gier fabularnych. Echa tego dotarły, rzecz jasna z pewnym opóźnieniem, i do nas.
W czasie trwania omawianej nagonki powstało kilka "popkulturowych" dziełek kultywujących stereotyp "RPG = zło", jak choćby jeden z pierwszych filmów Toma Hanksa "Mazes and Monsters" czy też omawiany komiks – "Dark Dungeons".
Uff, w końcu wracamy do sedna sprawy. Niejaki J.R. Ralls, zauroczony "głębią" komiksu, postanowił przeznaczyć wygraną na loterii kwotę tysiąca dolarów na zakup praw do jego ekranizacji. Teraz zaś potrzebuje wsparcia kicksarterowiczów, celem uzyskania sumy pozwalającej nakręcić film. Oszacował wysokość potrzebnej kwoty na 12,500 $. Ralls zaznacza, że nie ma absolutnie zamiaru parodiować "Dark Dungeons", ta opowieść tego (jego zdaniem) nie potrzebuje. Można się z nim zgodzić, komiks jest tak absurdalny, tak niedorzeczny, że, wbrew założeniom twórcy, stanowi sam z siebie parodię wizji RPG widzianej oczami jej przeciwników.
Do końca akcji pozostało jeszcze ponad dwadzieścia dni, a zebrane fundusze oscylują w okolicy 10 tysięcy dolarów, więc spokojnie można założyć, iż akcja zakończy się sukcesem, a my RPGowcy dostaniemy kolejny już, kultowy film, traktujący o naszym ulubionym hobby.
Komentarze
Dodaj komentarz