Lubicie się bać? Strach to jeden z najbardziej podstawowych atawistycznych instynktów, zapewniających ludzkości przetrwanie, mających motywować organizm do walki bądź ucieczki. Pewnie większość z nas w prawdziwym życiu unika sytuacji stresujących i wyzwalających tę, bądź co bądź, nieprzyjemną emocję. Z drugiej strony w przeważającym odsetku lubimy sięgać po filmy czy literaturę grozy, by móc poczuć dreszczyk i skok adrenaliny bez konieczności stawania oko w oko z realnym zagrożeniem. Bez tej ambiwalentnej fascynacji strachem Stephen King zapewne rejestrowałby się w urzędzie dla bezrobotnych, a Graham Masterton stał w kolejce do opieki społecznej po zasiłek. Just kidding. Pewnie pisaliby supersprzedające się harlequiny. Ale do rzeczy – trzymam właśnie w rękach polski horror (i nie odnoszę się tutaj do aktualnej sytuacji polityczno-społecznej naszego kraju) – debiut literacki Tomasza Kozła o jakże wdzięcznym tytule "Dziewczyna, która klaszcze". Czy pan Kozioł ma szansę na miano polskiego króla literatury grozy?
Spoglądam na okładkę z raczej ironicznym uśmiechem. Serio? "Dziewczyna, która klaszcze"? Na poczekaniu wymyśliłabym kilka mniej cringe'owych haseł. Nie dość, że brzmi to po prostu… słabo, to na dzień dobry autor uchyla też przed nami rąbek tajemnicy, która owiewać ma fabułę. Zanim jeszcze przeczytamy pierwsze słowa, wiemy, z jakim nadprzyrodzonym zjawiskiem przyjdzie zmierzyć się protagonistom lektury. Dosłownie tak, dziewczyną, która klaszcze. Nie wampirem, zmiennokształtnym, demonicznymi siłami z kosmosu, latającym potworem spaghetti. Zaskoczeni? Nutą żenady trąci też dopisek, tutaj taki "nadtytuł" – "Gdy usłyszysz strach". Rozumiem intencję niniejszej synestezji – dźwięk będzie odgrywał bardzo ważną rolę w budowaniu napięcia w powieści, ale wciąż w zestawieniu z tym, jak dla mnie kiepsko złożonym tytułem, nie wypada ona najlepiej.
Nie ocenia się jednak książek po okładkach, więc czas na krótki opis fabuły naszego horroru. Bohaterami opowieści są przyjaciele, którzy jadą na głuchą polską prowincję obejrzeć dom, jaki rzekomo w spadku otrzymał jeden z nich, Adam Witkowski. Jako dziecko został adoptowany i nigdy nie poznał swojej biologicznej matki. Po otrzymaniu telefonu od tajemniczego prawnika o przypadającym mu spadku, zabiera najlepszego kumpla Mirka Kruka w podróż, która z niewinnej wycieczki na sielską, polską wieś zamieni się w ich najgorszy koszmar. Chłopaków poznajemy już w trakcie podróży do wsi (której nazwy nota bene żaden z nich nie pamięta), akcja rusza z kopyta dosyć szybko i dowiadujemy się o naszych protagonistach więcej już w trakcie rozwoju właściwych wydarzeń. Aby Adam i Mirek mogli spędzić noc w budzącym grozę domostwie, autor zastosował popularny w horrorach zabieg – unieruchomił naszych bohaterów zepsutym samochodem i popsuł telefony tak, by nie mogli zbytnio kontaktować się ze światem zewnętrznym. Są zmuszeni do pozostania w upiornym opuszczonym budynku i – jak pewnie się domyślacie – zaczynają doznawać różnych paranormalnych odczuć, nie wiedząc, czy dzieją się one naprawdę, czy zaczynają popadać w zwykłą psychozę. Jak się potem okazuje, mieszkańcy wsi wcale nie są przychylnie do nich nastawieni, samochodu wcale nie udaje się naprawić, a tytułowa "dziewczyna, która klaszcze" odsłania coraz więcej swoich upiornych zagrywek.
Trudno mi jednoznacznie ocenić ten debiut pisarski. Nie mogę powiedzieć, żeby książkę czytało mi się bardzo źle – akcja raczej wciągnęła, choć była z gruntu dość przewidywalna, a zakończenie wcale mnie nie zaskoczyło. Autor szafuje kilkoma ogranymi schematami znanymi z innych filmów i książek grozy, ubierając je w realia polskiej mentalności i zaściankowości. Dialogi napisane są raczej sprawnie, wprowadzeni są też bohaterowie poboczni, którzy odgrywają ważną rolę dla rozwoju wydarzeń. W opisy niepokojących sytuacji wplatane są co jakiś czas momenty ironizowania i używania przez Mirka oraz Adama czarnego humoru, co autorowi wychodzi literacko różnie. Nie mogę się jednak zgodzić z opinią o książce z blurba – "Urokliwie zabawna, totalnie przerażająca!" – nie byłam podczas lektury ani specjalnie rozbawiona, ani też po nocach nie śniły mi się po przeczytaniu "Dziewczyny, która klaszcze" koszmary. Nie przychodzi mi do głowy już nic innego, co mogłabym napisać o tej książce, co samo w sobie też jest chyba jakimś znakiem.
Podsumowując – czy autorowi należą się oklaski? Gdyby nie był debiutantem, to myślę, że powieść oceniłabym gorzej, a tak mogę ją określić mianem przeciętnej. Widzę jednak w stylu i szybkości prowadzenia akcji potencjał, liczę więc, że z kolejną książką będzie tylko lepiej. Na razie jednak do mistrzów gatunku zza oceanu Polakowi trochę daleko.
Dziękujemy wydawnictwu Grupa Wydawnicza Foksal za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz