Jest to powieść science-fiction napisana przez jednego z najbardziej wybitnych twórców fantastyki angielskiej – Johna Wyndhama. Wydana w 1955 roku była już trzecią pozycją autora po opublikowanej w 1951 roku przełomowej książce „Dzień Tryfidów”. We wstępie warto przybliżyć nietuzinkową sylwetkę tego brytyjskiego pisarza.
Artysta urodził się w 1903 roku. Pochodził z małej miejscowości Knowle w hrabstwie Warwickshire. Już jako ośmioletni chłopiec przeżył rozwód rodziców. Po ukończeniu szkoły John Wyndham starał się pracować w różnych miejscach. Jego próby podjęcia stałej i satysfakcjonującej pracy okazały się jednak bezskuteczne, a on sam był skazany na materialną opiekę rodziny. Prawdopodobnie dzięki bezowocnym staraniom o pracę artysta sięgnął po pióro i zaczął pisać. W wieku 22 lat, pod pseudonimem John Beynon, literat opublikował w prasie swoje pierwsze opowiadania fantastycznonaukowe. Karierę artysty przerwał wybuch II wojny światowej, podczas której dołączył do wojska i brał udział m.in. w operacji Neptun. Po wojnie wpływ na autora „Poczwarek” wywarły sukcesy starszego brata, który posiadał już pewien dorobek literacki. Determinacja, ciężka praca i silna wola zaowocowały tym, że pisarz opublikował pod innym pseudonimem powieść „Dzień Tryfidów”. Pozycja spotkała się z pozytywnymi recenzjami krytyków i przyniosła ogromny sukces artyście. John Wyndham ożenił się bardzo późno, bo w wieku 60 lat. Zmarł 6 lat później, pozostawiając po sobie całkiem sporo powieści fantastycznych. Dziś często powraca się do tego znakomitego pisarza. Idee zawarte w jego utworach, mimo upływu lat, nie przemijają, ale są cały czas aktualne. Jest tak właśnie w przypadku „Poczwarek”.
Powieść jest katastroficzną wizją świata, na który Bóg zesłał Cierpienie. Akcja rozgrywa się sześć wieków po tym wydarzeniu na Labradorze. Na półwyspie tym znajduje się niewielka osada Waknuk, w której ludzie wierzą, iż są prawdziwym obrazem Starych Ludzi, żyjących przed zagładą. Rośliny, zwierzęta i ludzie obdarzeni innym wizerunkiem, odbiegającym od normy, zostają usuwani ze społeczności. Czytelnik śledzi losy Davida – małego wiejskiego chłopca, którego ojciec jest fanatycznym wyznawcą czystego obrazu człowieka. Książka łączy w sobie wiele elementów już znanych dla wcześniejszych czytelników prozy Johna Wyndhama. Autor proponuje odbiorcy kolejną wizję świata po katastrofie, wplatając weń możliwe do przewidzenia ludzkie zachowania i uniwersalne wartości. Świat widziany oczami głównego bohatera nie nastraja optymistycznie. Waknuk oraz część półwyspu są terenem, na którym ludziom udało się wyhodować zdrowe niezdeformowane mutacjami plony i zwierzęta. Stan ten utrzymują poprzez regularne i skrupulatne usuwanie zarażonych jednostek. Ludzie pozbawieni boskiego wyglądu są mordowani albo zostają wygnani do otaczających wieś prymitywnych Rubieży, w których odstępstwa od normy są czymś oczywistym i zwyczajnym. Mieszkańcy dzikich ostępów żyją w skrajnej biedzie skazani na głód i ciężki los. Wgląd w życie mieszkańców półwyspu poznajemy poprzez myśli Davida, który zostaje wychowany w duchu przewagi prawdziwych ludzi nad budzącymi wstręt dewiacjami. Życie małego chłopca całkowicie się zmienia, gdy poznaje małą dziewczynkę Sophie, obdarzoną innym wyglądem niż on. Kolejny raz stanie się tak, gdy David odkryje w sobie pewne niebezpieczne zdolności, których nie posiadają otaczający go ludzie.
Autor „Dnia Tryfidów” przedstawia czytelnikowi ponurą wizję ludzkości, w której mieszkańcy Labradoru dopuszczają się zbrodni na drugim człowieku w imię starych i płytkich zasad czystej rasy. Warto dodać, że John Wyndham tworzył w czasach zimnej wojny, stąd w utworze pojawia się niepewność o własny los i poczucie ciągłego zagrożenia ze strony mieszkańców Rubieży. Wiara ludzi z Waknuk i zbrodnie przez nich dokonywane odwołują się do ideologii Hitlera i jego aryjskiej czystej rasy. Ortodoksyjna wiara w to, że mieszkańcy Labradoru są odzwierciedleniem Starych Ludzi, czyni z nich osoby bardzo nieobliczalne i niebezpieczne. W takiej właśnie społeczności przyszło żyć Davidowi, który odkrywa w sobie umiejętność myślowego komunikowania się z innymi ludźmi. Czy fanatyczny ojciec będzie w stanie wybaczyć i zrozumieć to odstępstwo syna? Dlaczego przyjaciółka Sophie musiała się spakować w środku nocy i opuścić ciepły i przytulny dom? Dlaczego dla bohatera utworu tak ważne jest bezpieczeństwo jego siostry? Nawet za cenę jego życia… Tego dowiemy się już ze stron tej niewątpliwie ciekawej książki.
Uważam, że mimo swoich lat, lektura ta przenosi jak najbardziej aktualne wartości. Cierpienie zesłane przez Boga na Starych Ludzi i związana z tym zagłada Ziemi, jest moim zdaniem punktem wyjścia do rozważań na temat zachowań ludzkich. Chodzi tu o tolerancję odmienności i niedoskonałości drugiego człowieka. John Wyndham w swoim utworze pokazuje, jak różnią się stanowiska bohaterów oraz konsekwencje, z jakimi wiąże się wybór danego poglądu. Autor podąża dalej i wkracza w sferę fanatyzmu religijnego. Przedstawia zacofanie umysłowe ludzi ślepo oddanych jednej idei, niepotrafiących otworzyć się na zmiany. Płytkie i jednolite myślenie ludzi z Waknuk doprowadza do katastrofy i kontrowersyjnych decyzji ojca głównego bohatera. Artysta z pewnością chciał przekazać również to, że każdy człowiek jest istotą, która dąży do szczęścia i akceptacji ze strony drugiej osoby – pokazuje to miłość Davida i Rosalindy. „Poczwarki” czyta się szybko i przyjemnie. Barwne opisy Rubieży oraz długie dialogi bohaterów wciągają odbiorcę. Wir wydarzeń i ciągła zmiana sytuacji głównego bohatera powodują wypieki na twarzy u czytelnika. Uważam, że tę pozycję watro przeczytać i tym samym zapoznać się z ciekawą twórczością Johna Wyndhama.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz