Dzień tryfidów

4 minuty czytania

„Dzień Tryfidów” jest pierwszym opublikowanym utworem Johna Wyndhama po II wojnie światowej. Wydana w 1951 roku książka to dojrzała próba powrotu brytyjskiego autora na prozatorski rynek. Artysta wyszedł z tego sprawdzianu obronną ręką – uzyskał uznanie w oczach krytyków i poparcie nie tylko angielskich czytelników. „Dzień Tryfidów” otworzył przed pisarzem drogę do kariery i sławy. W niedługim czasie po powtórnym debiucie, John Wyndham stał się jednym z najbardziej popularnych pisarzy w Anglii. Czym tak zafascynował czytelników? I dlaczego dziś, po prawie 60 latach, jego książki są ponownie drukowane? Autor „Poczwarek” tworząc w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, przelewa na papier nastroje społeczne ówczesnej Wielkiej Brytanii. Zimna wojna i towarzyszący jej konflikt zbrojeń pomiędzy wschodem a zachodem odciska piętno w prozie artysty. John Wyndham pisząc, koncentruje się na ukazaniu czytelnikowi katastroficznych wizji zagłady świata, które przeżywa tylko niewielka część społeczeństwa. Ludzie skazani sami na siebie starają się przeżyć w nowym i przerażającym świecie, w którym każdy nowy dzień jest tęsknotą za wszystkim, co utracili. W tym duchu napisany został właśnie „Dzień Tryfidów”.

Akcja utworu początkowo rozgrywa się w Londynie, by kolejno przenieść się do dworu Tynsham i farmy Shirning leżącej w hrabstwie Sussex. Zagłada świata przychodzi nieoczekiwanie i pojawia się wraz z deszczem meteorytów spalających się w atmosferze ziemskiej. Widowisku temu towarzyszą niewyobrażalnie piękne efekty wizualne, wskutek których następnego dnia prawie wszyscy ludzie na świecie ślepną. Jednym z ocalałych jest przebywający w szpitalu William Masen – główny bohater powieści. Zdolność widzenia i przetrwanie katastrofy zawdzięcza przypadkowi. Samotny bohater opuszczając lecznicę, przemierza ulice Londynu, patrząc jakich zniszczeń dokonała katastrofa. Świat po zagładzie jest pełen chaosu. Ludzie dotknięci ślepotą rozpaczliwie szukają pomocy. Po omacku wychodzą z domów, szukając pożywienia oraz wojska, które zapanowałoby nad sytuacją. Nie wiedzą jednak, że pomoc nie nadejdzie, a oni sami zostaną skazani na okrutny los. Masen nie może uwierzyć w to, co widzi. Nie jest w stanie wytłumaczyć kataklizmu, przeraża go widok ślepców. Wydaje się, że zagłada dotknęła wszystkich, a on jest jedyną osobą, która zachowała zdolność widzenia. W niedługim czasie okazuje się, że nie jest on wyjątkiem. Bohater ratuje z rąk niebezpiecznego ślepca Josellę Playton – gwiazdę angielskich mediów, która również dzięki przypadkowi zachowuje wzrok. Od tego momentu postacie są skazane na siebie. W obliczu zagłady nie chcą być samotni, a wspólne towarzystwo zwiększa szansę ich przetrwania. Nie jest to jednak koniec problemów, jakim czoła muszą stawić ocaleni. Od momentu zagłady na świat uwolnione zostają bardzo niebezpieczne mięsożerne rośliny – Tryfidy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że rośliny te potrafią się poruszać. Masen jako jedyny zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie niosą ze sobą śmiercionośne rośliny. Przed zagładą badał ich ewolucję i posiadł ogromną wiedzę na temat Tryfidów. Walka o przetrwanie bohaterów staje się głównym wątkiem powieści. W kolejnych rozdziałach dowiadujemy się, że są jeszcze inni, którzy przeżyli katastrofę zachowując wzrok. Ich los splata się niejednokrotnie z losem Josellii i Williama. Wszyscy mają zgodny cel – walkę o przetrwanie w przerażającym i pustym świecie. Organizując się w małe społeczności, ludzie dzielą się między sobą na tych, którzy dbają tylko o siebie i swoje życie oraz na tych bezinteresownie pomagających innym. W krótkim czasie ludzki altruizm zamieni się w dyktaturę, a egoizm w rozwagę.

Narratorem w utworze jest główny bohater – William Masen. Jak w każdej powieści, opisywane zdarzenia są przeszłe, jednakże 1-osobowa narracja daje złudzenie prawdziwości i aktualności opisywanych wydarzeń. Odbiorca, czytając książkę, ma wrażenie, że zdarzenia odgrywają się na jego „oczach”. Dzieje się tak właściwie na przestrzeni całego utworu. Czasem tylko narrator daje znać o upływającym czasie, opisując wydarzenia odbywające się o kilka lat wcześniej lub później. Istotną rolę odgrywają również myśli bohatera. Dzięki jego przemyśleniom poznajemy jego historię i Londyn. Dowiadujemy się, jaką ma opinię na temat katastrofy i co zamierza zrobić, aby przetrwać po zagładzie. Podobne konstrukcje John Wyndham zastosował m.in. w „Poczwarkach”. Zabiegi te pozwalają czytelnikowi zbliżyć się do postaci głównego bohatera. Wchodząc w sferę uczuć i myśli bohaterów, odbiorca wkracza w pewną sferę intymności. Zostają mu powierzone tajemnice i rozterki. Człowiek niekryjący żadnych tajemnic, staje się sprzymierzeńcem odbiorcy.

Tytuł książki odzwierciedla jej istotę. Dzień Tryfidów jest takim czasem, w którym te zniewolone przez człowieka rośliny dostają szansę na wolność i możliwość zrewanżowania się na swoich oprawcach. Uzasadnione jest również odwołanie tytułu do dnia sądu ostatecznego. Dzień, w którym Tryfidy wydostają się na wolność, jest ostatnim dla ludzkiej rasy – odtąd one stają się panami świata.

John Wyndham w utworze stawia jasną diagnozę ludzkości przed kataklizmem. Daje do zrozumienia czytelnikowi, że ludzka pycha zgubiła człowieka. Wiara w naukę i permanentna pogoń za pieniądzem jest nieodłącznym elementem świata przed zagładą. Ludzkość płaci za to ogromną cenę – ślepotę, a w następstwie śmierć milionów istnień. Choć w utworze nie ma wzmianki o tym, co się dzieje w innych krajach, przypuszczać jednak możemy, że apokalipsa dotknęła wszystkich. Po katastrofie świat ulega zmianie – nie pieniądz, lecz życie staje się największą wartością. W pustym i niebezpiecznym świecie przetrwanie jest priorytetem. W utworze pojawia się jednak nadzieja. Obok niej ujawniony zostaje cień szansy na walkę z rozchodzącymi się po całej Wielkiej Brytanii Tryfidami. Tego dowiemy się już jednak z kart książki.

Powrócę jednak do pytania postawionego na początku artykułu. Dlaczego do prozy autora „Poczwarek” wraca się po tylu latach? Na pewno można wskazać żywiołowość i aktualność języka oraz motywów literackich, jakie przewijają się przez karty powieści. Dodać można również ciekawą historię prowadzoną wokół wątku zagłady świata. Oprócz powyższych cech, moim zdaniem, na współczesność prozy Johna Wyndhama wpływa przede wszystkim wygląd naszego dzisiejszego świata. Ciągła pogoń za pieniędzmi, niesamowity postęp techniczny, chaos informacyjny, urbanizacja – to świat, który istniał przed deszczem meteorytów w „Dniu Tryfidów”. Dlatego tak bardzo szokuje fakt, że świat, jaki znamy, może zniknąć w jeden dzień. Można pokusić się o stwierdzenie, że utwór angielskiego pisarza jest z jednej strony ostrzeżeniem przed nadmierną pychą, a z drugiej nadzieją na to, że człowiek zawsze przetrwa i poradzi sobie w każdych warunkach.

Myślę, że twórczość Johna Wyndhama jest warta bliższej uwagi, a „Dzień Tryfidów” z całą pewnością wpisuje się w klasykę powieści science-fiction.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
8.43 Średnia z 7 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...