Proszę bardzo, takiego ruchu nie spodziewałem się od polskiego oddziału Electronic Arts. Po przewidywanym zrezygnowaniu z pełnej polonizacji „Mass Effect 3” oraz zaskakującym wycofaniu się z jakiegokolwiek przekładu „Kingdoms of Amalur: Reckoning” pomyślałem, że okres rozpieszczania graczy przez tego dystrybutora mamy już dawno za sobą i przyszedł czas smutnych chudych lat, w których niepodzielnie króluje minimalizm zmieszany z żenadą. Jak widać, w pewnym sensie się myliłem, gdyż „Elektroników” nadal stać na miłe gesty, które potrafią zaintrygować każdego gracza, a w szczególności fana światów stworzonych w umysłach chłopców z BioWare.
Mianowicie, Electronic Arts Polska i wydawnictwo Fabryka Słów przyszykowały intrygujący smaczek związany z nadciągającą premierą książki „Dragon Age: Rozłam”. Najnowsze dzieło Davida Gaidera trafi na nasze regały sklepowe już 8 marca i z racji przygotowań do tego wydarzenia, firmy wypuściły do czeluści sieciowych audiobook pierwszego rozdziału powieści. Inicjatywa ze wszech miar godna pochwały, tym bardziej, że z czytelnictwem w Polsce bywa różnie i trzeba nęcić ludzi różnymi sposobami, aby postanowili sięgnąć po pachnący egzemplarz książki.
Kapitalny pomysł, gdyż mało kto lubi czytać obszerne fragmenty literatury za pośrednictwem ekranu monitora, który niemożebnie męczy wzrok, a ciepły i klimatyczny głos lektora (Piotr Warszawski, o ile mnie słuch nie myli) jest niesłychanie relaksujący, a także przy okazji potrafi pobudzić wyobraźnię. Niewiele ponad półgodzinny materiał znajdziecie w rozwinięciu wiadomości. Warto.
Oczywiście, z niecierpliwością czekam na kolejne tego typu fragmenty powieści.
„Dragon Age: Rozłam” przybliża wydarzenia, które doprowadziły do zburzenia odwiecznej równowagi panującej w całym Thedas. Co spowodowało, że Templariusze i Kręgi Magiczne wyrwały się z ciasnej smyczy Zakonu Andrasty? Otrzymamy odpowiedź na te pytanie, czytając najnowszą powieść Davida Gaidera. Wszystko zostanie skąpane w szlachetnych klimatach krainy Orlais, a na dodatek obiecano, że na kartach książki spotkamy kilku starych znajomych (m.in. Wynne i Shale).
Komentarze
Według mnie taka, nie ukrywajmy, ciekawa forma promocji wymagała pewnego nakładu środków i wysiłku, co zasługuje na pewne uznanie. Tym bardziej, że z tym czytelnictwem to u nas nie jest różowo (co w sumie wspomniałem), książki Gaidera nie są jakimiś wielkimi arcydziełami fantastyki (rzekłbym, niższe stany średnie), a i po porażce "Dragon Age II" uniwersum Thedas nagle jakby zbledło - czyli jest pewne ryzyko inwestycyjne.
Dodaj komentarz