"Długa Ziemia" to powieść, powstała w wyniku współpracy Terry'ego Pratchetta i Stephena Baxtera. Ten pierwszy jest znany ze swojego cyklu "Świat Dysku", który doczekał się już około czterdziestu książek. Niebywałe osiągnięcie, ale przyznam, że nie czytałem żadnego tytułu jego autorstwa, a "Świat Dysku" widnieje w moich planach pod kategorią "kiedyś". "Długa Ziemia" jest więc moim pierwszym spotkaniem z Pratchettem, a znając jego renomę, miałem duże oczekiwania. Smaku narobił mi też fakt, że mamy tu do czynienia z pozycją nie jednego, lecz dwóch znakomitych pisarzy. W końcu Stephen Baxter to także znana osobistość w fantastyce. Czy starania tych dwóch autorów dały nam książkę wartą przeczytania? Nie do końca.
"Długa Ziemia" to powieść z gatunku science-fiction. Mamy w niej do czynienia z równoległymi światami, do których można się dostać za pomocą ekscentrycznego urządzenia o nazwie kroker. Czemu ekscentrycznego? Bo jednym z jego elementów jest... ziemniak. Kiedy instrukcja wykonania krokera pojawiła się w Internecie, mnóstwo dzieciaków podchwyciło pomysł i wykonało dziwne urządzenie. Żadne z nich nie spodziewało się, że zadziała, a oni znajdą się w innym świecie. Oczywiście potem większość zagubionych (jeśli nie wszyscy) powróciła do domu, ale ludzkość zmieniła się nieodwracalnie. Mimo pewnych niedogodności, jak niemożność zabrania ze sobą przedmiotów metalowych, większość społeczeństwa zaczęła przekraczać do innych Ziem, stanowiących odzwierciedlenie Podstawowej, jednak znacznie lepiej przystosowanych do życia (urodzajne ziemie, brak podatków, dużo surowców i zwierzyny), aby tam zbudować swoją nową przyszłość.
I tu wkracza na scenę Joshua Valiente, posiadający niezwykłą umiejętność – potrafi przekraczać światy bez użycia krokera. To on jest bohaterem "Długiej Ziemi" i to jego podróż stanowi główny trzon fabuły. Joshua dostaje od Lobsanga, tybetańskiego mechanika samochodowego, osadzonego po śmierci w komputerze, propozycję zbadania tytułowej Długiej Ziemi, czyli zbioru równoległych światów. Obaj mają zamiar dotrzeć na sam ich koniec oraz poznać nowe gatunki i stworzenia, które inteligencją przypominałyby człowieka. Bo trzeba wiedzieć, że na reszcie światów panują różne klimaty, przyroda, zwierzęta, ale nie ma żadnych technologii ani ludzi, którzy nie pochodziliby z Ziemi Podstawowej.
Mimo że to Joshua jest bohaterem, to część rozdziałów opowiada o innych postaciach, ich problemach i celach. Na przykład o pewnej rodzinie, która postanowiła osiedlić się na ponad stutysięcznej Ziemi, zostawiając przy tym jednego ze swoich członków – zaledwie trzynastoletniego chłopca. Ale zmartwię was, bo te rozdziały prezentują niski poziom. Są przedstawiane skrótowo, co oznacza, że ich jedynym celem jest pokazanie sytuacji, jaka panuje na świecie po odkryciu krokera i pełnią funkcję dodatku do książki, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie. I tak, jeśli wyprawa rodziny Green mogłaby przypominać dramatyczną walkę o przetrwanie, to autorzy zdecydowali się zaprezentować ich streszczenie, nieobfitujące w żadne ciekawe wydarzenia. Podobnie jest z innymi historiami, więc tak naprawdę jedynym interesującym wątkiem jest wątek główny, czyli podróż Joshuy i Lobsanga.
A ta została przedstawiona wyśmienicie. Autorzy opisują nam piękne widoki, naturę w najczystszej postaci, więc wielbiciele książek przygodowych się nie zawiodą. W "Długą Ziemię" nietrudno wsiąknąć, a barwny, lekki styl sprawia, że czyta się ją nad wyraz przyjemnie, mimo widocznych wad. Science-fiction powinno być bogate w tajemnice, które intrygują czytelnika. Nie inaczej jest w tym przypadku, jednak ich rozwiązania bardzo rozczarowują. A powinny zaskakiwać. Niestety, ale tempo akcji również się nie spisuje. Podróż, obfitująca w barwne opisy przyrody, z czasem zaczyna nużyć i brakuje czegoś, co by ją rozruszało. A rozrusznik zadziałał jedynie pod koniec.
Pojawiają się jednak ciekawsze momenty. Spotkanie z trollami, elfami, dotarcie do niepokojąco sielankowego Szczęśliwego Portu. To ostatnie może dostarczyć czytelnikowi dobrych wrażeń pod warunkiem, że zostanie odpowiednio wykorzystane w drugim tomie. Do zalet można również zaliczyć Lobsanga, który jest najciekawszą postacią "Długiej Ziemi". Czy człowiek, znajdujący się w komputerze, posiadający masę swoich kopii, to nadal człowiek? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Zresztą nawet jeśli nie byłby wszechwiedzącym komputerem, to jego osobowość tybetańskiego mechanika każdemu powinna się spodobać.
"Długa Ziemia" to przyzwoita, niezła książka. Lepiej jednak spisuje się jako powieść przygodowa niż science-fiction. Czyta się ją przyjemnie, a barwny, lekki styl powoduje, że łatwo się w niej "zatracić". Jednak z czasem atakuje nuda – wolne tempo akcji i dłużyzny w postaci nieciekawych wątków pobocznych. A, jakby tego było mało, pisarze, choć potrafią zainteresować czytelnika tajemnicami świata, to marnują to rozczarowującymi rozwiązaniami. Czy więc warto kupić "Długą Ziemię"? Jeśli lubisz przygodowe książki z sympatycznymi bohaterami i nie przeszkadza ci to, że treść się rozwleka, to tak. W przeciwnym razie odradzam.
Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz