Diablo III: Nawałnica światła

5 minut czytania

diablo iii, nawałnica światła, okładka

Pisanie powieści pod dyktando potężnych "franczyzodawców", jak roboczo możemy nazwać potentata pokroju Blizzarda, to bez wątpienia ciężki kawałek chleba. Każdy akapit poddawany jest konsultacji pod kątem zgodności z pierwowzorem, rozwijany tak, by całość jak najlepiej służyła nadrzędnemu względem książki produktowi, w końcu zaś cenzurowany w sposób chroniący ów przed zdemaskowaniem najcenniejszych tajemnic. Dzieła tego rodzaju, sygnowane logiem znanej marki niejako wypożyczanej przez pisarza, stanowią znaczną część zawartości księgarnianych półek. Czy można zatem spodziewać się po nich solidnej literatury, czy też lepiej prewencyjnie odłożyć je do szuflady pełnej breloczków, długopisów i podobnych dyrdymałów spod szyldu sławnej marki?

Powieści podobnych w tych aspektach do "Nawałnicy światła" czytałem już sporo, mam więc to nieszczęście, że wyłapuję większość uniwersalnych haczyków oraz trików, na które w zamyśle autora i jego mocodawców miałaby złapać się moja ciekawość, wyciągając mnie jak na wędce wprost ku kupieniu promowanego tytułu. Do gier z serii "Diablo" przekonywać mnie nie trzeba, jednak – tak jak w futbolu – swą gorliwą miłość staram się sycić możliwie obiektywnymi argumentami. Opowiadaniom opatrzonym imieniem Pana Grozy zawsze stawiałem wysokie wymagania, uznając, że jedna z najlepszych historii dark fantasy zasługuje wyłącznie na najwyższą jakość.

Z tych właśnie powodów pierwsze rozdziały powieści Nate'a Kenyona wzbudziły we mnie niepokój. Choć pisarz zamierzał naświetlić arcyciekawe wydarzenia, rozgrywające się pomiędzy pokonaniem Najwyższego Zła i ponowną apoteozą Tyraela a ukryciem i utratą Czarnego Kamienia Dusz ukazaną w zapowiedzi dodatku do gry, zabierał się do tego niezbyt zręcznie. Sztampowe otwarcie kilku, w zamyśle równoległych, wątków bohaterów łączących się mimowolnie w drużynę za sprawą wymyślnych zabiegów nowego Archanioła Mądrości, wywołało na mej twarzy grymas zniesmaczenia. Czy naprawdę od przeszło dekady należy zakładać niezmiennie, że docelowym odbiorcą historii osadzonych w świecie Sanktuarium są wyłącznie nastolatkowie, dla których spotkania w karczmach i rozterki bezpłciowych protagonistów stanowią jeszcze jakieś novum? Zdawało mi się, że ja również jestem "targetem" (nadkwaśność w żołądku) tej marki, może więc pan Kenyon wysili się nieco bardziej?

diablo 3, diablo, malthael, reaper of souls, żniwiarz dusz, nawałnica światła

Autor "Nawałnicy światła" nie kazał mi długo czekać, przyprawiając tym samym o sporą huśtawkę nastrojów. Płaskie, jednowymiarowe sylwetki postaci zmierzających ku przemianie w prawdziwych nefalemów, co rusz okazywały się jedynie pretekstem do obrazowania głównego wątku Tyraela. Właśnie tutaj pisarz zaskoczył mnie na plus, ciekawie przedstawiając wewnętrzny konflikt obrońcy ludzkości. Odrzucony przez Niebiosa archanioł w momencie triumfu Światłości przeżywa najtrudniejsze chwile. Jego bracia i siostry pogardzają nim jako śmiertelnikiem, kalającym świętość ich królestwa, być może nawet równie niebezpiecznym, co ludzie, za sprawą których Najwyższe Zło było o krok od zwycięstwa. Nie jest jednak człowiekiem z krwi i kości, a choć co chwila odkrywa zaskakujące go mechanizmy śmiertelności, czuje się równie obco w niebiańskich pałacach, jak i twardych realiach Sanktuarium. Odsądzony od czci, pozbawiony swych tysiącletnich mocy, autorytetu oraz zaufania, były Archanioł Sprawiedliwości musi zmagać się z ciężkim brzemieniem – Czarny Kamień Dusz, sprowadzony do Niebios po zgładzeniu Diablo, niszczy je w sposób niedostrzegalny dla jego dumnych pobratymców. Tyrael, świadom konieczności pozbycia się Kamienia raz na zawsze, ponownie staje w opozycji do pragnącego zagłady ludzkości Imperiusa, wszystko to zaś w cieniu intrygi sięgającej znacznie głębiej, niż nawet najbardziej plugawe knowania Najwyższych Złych.

Uznanie dla autora za tak zgrabne rozwinięcie ledwie zarysowanego w grze wątku oraz żywe zainteresowanie jego dalszym prowadzeniem przeplatało się u mnie ze zgrzytaniem zębami na bezecną wręcz nijakość pozostałych wątków. Teoretycznie mamy przepis na arcydzieło – instant: waleczną drużynę herosów, złożoną z burkliwego barbarzyńcy – female, aroganckiej czarodziejki, byłego awatara Sprawiedliwości cierpiącego na charakterologiczną impotencję, dwóch Horadrimów mimo woli, z których jeden stanowi pretekst do wspominek o Deckardzie Cainie, drugi zaś... Cóż, tego nie odgadłby pewnie nawet Malthael. Na domiar złego, do naszej doborowej paczki siłą wcielono bodaj najwartościowszego z protagonistów dotychczas stworzonych na kartach powieści z uniwersum "Diablo". Nieszczęsny Zayl, nekromanta tak sprawnie prowadzony przez "Diablo III: Zakon", choć i jego w tej historii widzimy jak na lekarstwo. W zestawieniu tych poszatkowanych epizodów z rozwijającym się z rozdziału na rozdział wątkiem Tyraela nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż koncepcja autora w tym względzie rozminęła się z wymogami jego mocodawców. Moje osobiste, niepoparte żadnymi dowodami przeczucie, mówi, że pisarz z własnej woli nie skonstruowałby drużyny wojowników w charakterze tła dla archanioła, o ile w ogóle zawarłby ją w swej książce.

diablo 3, diablo, malthael, reaper of souls, żniwiarz dusz, nawałnica światła

Domniemania możemy jedynie zostawić nierozstrzygnięte, skupiając się na rzeczywistej wartości "Nawałnicy światła". Kolejne etapy sklejania tej zbieraniny przypadkowych awanturników w doborowy oddział nadludzi, zdolnych oprzeć się potędze Niebios, nieustanne odkrywanie nowych, bolesnych aspektów śmiertelności, ewolucja osobowości dawnego wcielenia Sprawiedliwości, jego rozterki, pokusy, słabości, zwątpienia i lęki, to pola, na których Nate Kenyon spisał się naprawdę dobrze. Autor pofolgował sobie wszędzie tam, gdzie nie złapano go za rękę, uzupełniając tym samym wszystko to, czego programiści Blizzarda nie zdołali lub nie zdążyli należycie przygotować. Za sprawą plastycznych opisów doświadczamy więc wreszcie prawdziwego majestatu i piękna Niebios, czujemy ich mistyczną moc, rozumiemy zależności, którymi kierowani są jego obrońcy. W pełnej rozciągłości możemy zdać sobie sprawę z zaskakującej prawdy – Światłość nie jest dobrocią, przynajmniej nie w ludzkim rozumieniu, a już bez wątpienia nie zalicza się w poczet przyjaciół śmiertelnej rasy. Wpływ Czarnego Kamienia na niebiańskie królestwo pisarz ukazał zdecydowanie dokładniej, niźli graficy gry, projektując na szybko kilkanaście przykrótkich obszarów. Trafiamy wszędzie tam, gdzie chcielibyśmy być zaprowadzeni, nasze „Wow!” rozbrzmiewa w wyznaczonych do tego momentach, a jednocześnie możemy cieszyć się autorskim rozbudowaniem tych, teoretycznie zgranych już, aspektów świata przedstawionego.

diablo 3, diablo, malthael, reaper of souls, żniwiarz dusz, nawałnica światła

Można by stwierdzić, że historia będąca interludium między dwoma powszechnie znanymi punktami fabuły, z definicji skazana jest na wtórność i nudę. Przecież bez względu na literackie wygibasy twórcy wiemy, co się stało, co się zdarzy, gdzie co jest ukryte oraz kto ostatecznie okaże się odpowiedzialny za wszelkie, misternie tkane, zbrodnie. Mimo to Kenyon radzi sobie z naszą świadomością, budując napięcie, kreśląc intrygę, przykuwając naszą uwagę przez większą część opowieści. Ostatnie rozdziały, choć zwieńczone finałem znanym mi jeszcze przed otworzeniem książki, zdołały porwać mnie jak solidna powieść sensacyjno-kryminalna, dzięki czemu z przyjemnością śledziłem rozwój wydarzeń. "Nawałnica światła" broni się więc przyzwoitym warsztatem, świetnym wątkiem głównym oraz marnymi wątkami pobocznymi, niezdolnymi jednak do końcowego przechylenia szal końcowej oceny na niekorzyść przeciwnika. Wbrew mym początkowym obawom oraz późniejszym łyżkom dziegciu, które musiałem połknąć, okazało się solidną powieścią, przeznaczoną (niestety) wyłącznie dla fanów serii, obeznanych z kanoniczną historią. To lektura szybka i przyjemna, dodatkowo opatrzona ładnym wydaniem. Jeżeli po tej książce spodziewacie się poziomu „Czarnej drogiMela Odoma, możecie być trochę rozczarowani. Jeśli jednak macie ochotę na dobrą, jednorazową rozrywkę, z pewnością dostaniecie ją na kartach tej historii.

diablo 3, diablo, malthael, reaper of souls, żniwiarz dusz, nawałnica światła

Dziękujemy wydawnictwu Insignis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
2 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Czyli ponownie przeciętniak. Szkoda, bo przymierzałem się do zakupu i wciąż się wahałem, czy to cudo warte prawie 40 PLN.
0
·
Niestety, niestety. Nie wiem, kiedy to uniwersum doczeka się serii w pełni wartościowych produktów "satelitarnych", jak system RPG, planszówka czy porządna karcianka (nie to badziewie, jakie zrobiono przy WoW). Na polu najatrakcyjniejszym dla nas, czyli fabularnym, "Czarna Droga" i "Królestwo Cienia" to wciąż najbardziej wartościowe odstępstwa od reguły. "Nawałnicę" przeczytać można i warto, choć może niekoniecznie za taką cenę.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...