Batman

4 minuty czytania

batman, burton

Ten film to dzieciństwo.

Ten film to dzieciństwo. No nie oszukujmy się. Moje, twoje, tego tam w rogu, który udaje, że go nie ma. Lecący niemalże co roku na Polsacie czy innym, podobnym temu kanale, "Batman" z 1989 roku wbił mi się w głowę przede wszystkim jako wspomnienie z filmografii dzieciństwa, obok Conana, filmów ze Schwarzennegerem i westernów z Eastwoodem.

Batman (i jego sequel) miały w moim serduszku na tyle specjalne miejsce, że przez długi czas w ogóle nie dopuszczałem do siebie faktu, że "Mroczny Rycerz" albo trylogia Nolana w ogóle może być od nich lepsza, albo chociaż inna – przekonanie, które jednak uległo po pewnym czasie zmianie, jak możecie przeczytać w recenzjach "Mrocznego Rycerza" i "Mroczny Rycerz Powstaje". Filmy Burtona, oprócz jego charakterystycznego stylu w każdym możliwym zakamarku filmowej kliszy, są też prawdziwym dzieckiem lat 80., które (co widać chociażby po kinie akcji z tamtego okresu) przedkładało przede wszystkim dobrą zabawę i emocje widza nad inne elementy obrazu. Tutaj komiksowa rzeczywistość ma momentami mało wspólnego z realizmem, a film, patrząc na niego przez pryzmat ćwierćwiecza i tony realizowanych z coraz większym rozmachem adaptacji komiksów – zarówno tych gorszych (jak kolejne, po "Powrocie", a przed "Początkiem" części Batmana) jak i tych lepszych (jak plejada filmów z filmowej stajni Marvela) może wydawać się już trochę przestarzały, to jednak jego sednem wciąż jest dobra zabawa, jak wtedy, gdy oglądałem go pierwszy raz.

batman, burton

To cały czas opowieść o społecznie nieprzystosowanej sierocie, która nie wypada za dobrze w towarzystwie, nie jest jeszcze kreowana na playboya, filantropa, geniusza i miliardera – Bruce Wayne sprzed 25 lat jest raczej niezręczny i nieco ekscentryczny, stroniący od ludzi, niż udający, że wszystko w jego życiu jest w porządku, a on każdą noc spędza z inną supermodelką. Grający Wayne'a (zabawna ciekawostka – gdy fani dowiedzieli się o obsadzeniu Keatona jako tytułowego bohatera, robili raban podobny do dzisiejszego, związanego z Benem Affleckiem i "Batman vs Superman". Pisali nawet petycję do reżysera) Michael Keaton idealnie nadał się do roli nieco dziwacznego bogacza, który jednocześnie nieco niepokoi, ale też swoim zachowaniem potrafi rozbawić. Tutaj aktor musiał swój występ z "Beetlejuice" wzbogacić o mroczniejsze elementy, związane ze śmiercią rodziców, które potem przeradzają się w płonącą żądzę zemsty w kierunku głównego, batmanowego mąciciela.

Joker to najmocniejszy punkt filmu, kropka. Cała jego historia, fakt, że to on stworzył Batmana, a Batman stworzył jego i obaj nie mogą bez siebie żyć (który to motyw ponownie wykorzystano w "Arkham City"), kreacja Jacka Nicholsona, najpierw jako bezwzględnego, trochę szalonego gangstera, który po kąpieli w chemikaliach stwierdza, że hamulce nie są mu już potrzebne i zwyczajnie daje czadu, stając się tragikomicznym żartownisiem, którego czarny humor tak samo bawi, jak przeraża. To nie jest Joker Ledgera, z którym śmiejemy się głównie ze strachu, ten Joker jest autentycznie zabawny i widać, że idealnie czuje się w swoim towarzystwie. Sam twierdzi w pewnym momencie, że przeżył objawienie i od tego czasu jest znacznie bardziej szczęśliwy. Jest znacznie łatwiej identyfikować się z takim brakiem hamulców – tutaj ten pies goniący za samochodem przypomina raczej Michaela Douglasa z wydanego 4 lata później "Upadku" – po prostu robi to, na co wcześniej nie pozwalały mu normy i zakazy – niezależnie, czy chodzi o domalowanie czegoś na bezcennym obrazie w galerii sztuki, czy rozprowadzenie zatrutych kosmetyków po całym Gotham.

batman, burton

Stworzone w zamyśle jako najbrzydsze możliwe miasto, filmowe Gotham to majstersztyk sam w sobie – nagrodzony zresztą Oscarem za scenografię. Jego charakterystyczny, gotycki, przygnębiający i brudny wygląd stanowi idealne tło dla opowieści o przerażającym człowieku nietoperzu, próbującym posprzątać najniebezpieczniejsze z miast. Gotham jest wyjątkowo charakterystyczne – od posępnych posągów przed budynkiem ratusza, po okrągłe kadzie w budynku Ace Chemicals – wszystko łączy się tu w jedną całość i stanowi świetne uzupełnienie do opowieści o Batmanie.

Jednak nie wszystko jest takie różowe – jak choćby wątek romansu Wayne'a z Vicky Vale, zbyt mało Alfreda czy komisarza Gordona, czy brak kilku innych kluczowych postaci, zastąpionych substytutami. Jest też Bob. Nikt nie wiedział, kim jest Bob i dlaczego ma nawet swoją figurkę, ale Bob jest (był?) numerem jeden Jokera. Sam Bob jest spoko – szkoda tylko, że jako numer jeden (a także dobry przyjaciel J. Nicholsona, przez co został wciągnięty do obsady) jego rola jest tak mało eksponowana. Bolą też trochę niektóre efekty wizualne, szczególnie pierwsze próby korzystania z efektów komputerowych, kiedy praktyczne wyglądałyby znacznie lepiej.

batman, burton

Mroczne zakamarki Gotham uzupełniono muzycznymi popisami Danny'ego Elfmana, które zgrabnie wypełniają nieznaczne luki w pierwszej, branej bardziej na poważnie, opowieści o Mrocznym Rycerzu. Jest rzewnie, jest mrocznie, jest też epicko – na tyle epicko, że charakterystyczny filmowy motyw stał się znakiem rozpoznawczym wielu kolejnych ekranizacji przygód Batmana – także tych animowanych.

Pierwszy Batman Tima Burtona to dalej solidna porcja świetnej zabawy, nawet jeśli film próbę czasu znosi coraz gorzej – warto. To film z okresu, w którym źli byli źli, a dobrzy nieprzekupni i nie do skorumpowania – zrobiony z jajem i podejściem, które przywróciło Mrocznego Rycerza do łask – przynajmniej na trzy kolejne filmy, dopóki skrzętnie nie pogrzebano go pod "Batmanem i Robinem".

batman, burton
Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8 Średnia z 7 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Absolutnie zgadzam się z oceną, nierozerwalna część dzieciństwa i tożsamości każdego bat-fana Barwo za trafne porównanie do "Upadku".

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...