Koniec świata jest bliski! Apokalipsa sprowadzi na nas wszystkich zgubę, zniszczenie, a później nie będzie niczego. Nawet mięsnego jeża. I internetu. Niekoniecznie w tej kolejności. Gdzie wtedy będę wypisywał wszystkie moje trollowe bzdury z for? A może by tak... cofnąć się w czasie? Na przykład do realiów Majów, sklepać kilka mordek i przekonać ich do przeniesienia ostatecznej zagłady kilkadziesiąt lat wprzód. Brzmi sensownie? Hmm, chyba nie. Myślę, że zdecydowanie lepiej połączył to Brian D'Amato w swojej książce "Królestwo Słońca księga 1 część 1" (ale długi tytuł). A przynajmniej tak wynika z recenzji Ati. Chcecie poczytać?
Dobre powieści o podróżach w czasie już dawno zaczęłam traktować jak jednorożce czy prawdziwe dziewice – może kiedyś istniały, ale dzisiaj już zdecydowanie wyginęły. Niestety, zazwyczaj pisarze nie potrafią logicznie uargumentować teorii podróży w czasie, a już sam temat jest dość grząskim gruntem na powieść. Oddzielną sprawą pozostaje modny ostatnio temat końca świata, który w swojej najpopularniejszej formie miałby nastąpić 21 grudnia 2012, czyli 4 ahau 3 kankin lub 13.0.0.0.0. według rachuby Majów. Właśnie wokół tej przepowiedni oraz podróży w czasie obraca się najnowsza powieść Briana D'Amato.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.