Z premierą gry „Two Worlds II” jest trochę jak z ustawą dotyczącą in vitro. Dużo się mówi, jest sporo planów, „bicia piany” oraz niepokojących informacji, ale jak ma przyjść co do czego to kończy się tylko na gadaniu, a całość znów trafia do zamrażarki i ostateczne wejście w życie zostaje przesunięte w czasie. Nie ma jednak rady, trzeba nadal skutecznie podgrzewać atmosferę oraz nęcić gracza, aby ten, podirytowany ciągłymi poślizgami, 12 listopada stanął na wysokości zadania i zakupił grę, a nie wydał te 120 zł. na konkurencyjny tytuł.
Efektem tego jest kolejny zwiastun i szczerze mówiąc – skutecznie mnie odrzucił, zamiast nakręcić. Oczywiście nie liczyłem tutaj na kunszt w stylu BioWare, Blizzarda czy Lionhead, ale oczekiwałem ciekawej i klimatycznej reklamy. Zamiast tego otrzymałem nudną i oklepaną ze wszystkich stron animacje o epickiej bitwie dwóch zwaśnionych ras. Jak widać, schemat rodem z „Władcy Pierścieni” nadal wiecznie żywy.