Za garść czerwońców

3 minuty czytania

Kiedy usłyszałem nazwisko Roberta Forysia, uświadomiłem sobie, że po raz pierwszy obiło mi się ono o uszy. Aby zaspokoić ciekawość i odpowiedzieć sobie na kilka pytań, poszperałem co nieco w internecie, dzięki czemu dowiedziałem się, że autor to miłujący historię archeolog. Zrozumiałem, iż będę mieć do czynienia z debiutanckim dziełem, którym okazała się książka "Za garść czerwońców". Gdy wspomniany tytuł trafił w końcu w moje ręce, z miejsca zapragnąłem przekonać się, czy czeka mnie przeprawa przez nudną i nużącą lekturę, czy też może mile spędzony wieczór ze wspaniałą powieścią. Nie tracąc więc czasu, zabrałem się za czytanie.

Książka została podzielona na trzy pomniejsze księgi: "Prawo Krwi", "Cherem" i "Noc łowców". Ich akcja rozgrywa się w XVII-wiecznej Polsce, a głównym bohaterem jest Joachim Hirsz, królewski instygator, czyli osoba do specjalnych poruczeń Jego Królewskiej Mości Władysława IV Wazy. Pan Foryś już na samym początku "Prawa Krwi" częstuje nas mocnym akcentem. Wychodzi bowiem na jaw, że zeszłej jesieni spadła na Warszawę fala morderstw, w których głównie ginęły ladacznice. Jedno morderstwo mniej czy więcej trudno byłoby zauważyć, jednak pewnej nocy nie można było pozostać obojętnym. Okazuje się, że ktoś zamordował królewską konkubinę, Małgorzatę Brylską. Sprawca musi zostać odnaleziony! A dla takich właśnie postanowień żyje porucznik Joachim Hirsz. Już następnego dnia otrzymuje wysokiej rangi zadanie – pojmać mordercę. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że tropów jest jak na lekarstwo. Wkrótce podejrzenia padają na Mistrza Aleksandra Duré, osobistego medyka króla. Czy jest to jednak właściwa osoba? W tamtej chwili nawet sam Joachim nie był tego pewien.

Główny wątek księgi "Cherem" rozpoczyna się równie ciekawie, co "Prawo Krwi" – mianowicie od brutalnie zamordowanego szlachcica, Piotra Brodowskiego. Martwego młodzieńca znaleziono w nocy, leżącego w łóżku ze swym przyrodzeniem w ustach. Okropnemu widokowi uroku dodawała chmara natrętnych much. Kolejna zagadka dla królewskiego instygatora, który wkrótce dowie się, że miesiąc temu Brodowski wraz z Michałem Koptrowskim i Augustynem Kozerskim zgwałcili córkę rabina z Nowego Jeruzalem. Trop zawisł w powietrzu – czyżby Żydzi zaczęli swą zemstę? A może sprawcą jest coś o wiele straszniejszego?

Akcja ostatniej księgi rozgrywa się w Gdańsku. Wszystko zaczyna się od chłodnej nocy, podczas której na Wyspie Spichrzów ginie w niewyjaśniony sposób nadzorca niewolników, Dirk Hartveen. Trzy dni później Joachim Hirsz dowiaduje się o morderstwie od swojego dobrego znajomego, Jakuba Petersa. Kupiec w zbrodni doszukuje się działań Holendrów, Angielskiej Kompani Zachodnioindyjskiej bądź miejscowej konfraterni. Ostatnio wiele osób krzywo patrzyło na jego powodzenie. Następna sprawa, którą musi rozwiązać Joachim. Co odkryje tym razem? Pytanie pozostawię bez odpowiedzi.

Dzieło Roberta Forysia cechuje się przede wszystkim nieodpartym napięciem, jakie wywołuje u czytelnika. Przewracając stronę za stroną miałem wrażenie, że stopniowo coś mrocznego wciąga mnie w opisywany świat. Autor zasłużył sobie na gromkie brawa, bowiem opowiadana historia przepełniona jest zagadkami i tajemnicami, które dręczą naszą ciekawość, powodując, że trudno jest się od książki oderwać. Brutalne i okrutne dla ludzkiego oka sceny wymieszane są z tymi przeznaczonymi dla osób pełnoletnich, co w ciekawy sposób tonuje książkę. Wszak nie ma to jak po dostaniu porządnego lania zapomnieć nieco o bożym świecie z kobietą w ramionach. Opisy są w miarę szczegółowe, choć trudno powiedzieć, że autor rozczula się nad każdą opisywaną kwestią. Zaszczyt ten przypadł głównie zmasakrowanym ofiarom zbrodni, co daje pole do popisu naszej wyobraźni. Mnie osobiście urzekło wyrażanie czasu w zdrowaśkach, pacierzach czy różańcach, które Polak praktykował przez całą książkę.

"Za garść czerwońców" to dobra lektura, którą śmiało i zdecydowanie mogę polecić. Książka jest interesująca, ciekawie napisana i szybko wciąga nas w wir wydarzeń – a zatem wszystko, co najważniejsze, udało się osiągnąć naszemu debiutantowi. Do książki roku troszeczkę jej brakuje, lecz z pewnością warto się z tym tytułem zapoznać. Zaręczam, że czytając spędzicie kilka miłych i zarazem strasznych wieczorów, pełnych tajemnic i grozy. Polecam!

Dziękujemy wydawnictwu superNOWA za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.31 Średnia z 8 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Miłe zaskoczenie muszę przyznać Książka, jak słusznie zauważył Tamc., jest ciekawa i trzyma w napięciu do ostatnich stronic. Duża zasługa w tym pomysłowych kryminalnych zagadek, dobrze przeprowadzonej intrygi oraz wartkiej akcji. Autor widać czerpał inspiracje z sagi o Inkwizytorze Madderdine Jacka Piekary (choć do klasy tego dzieła jeszcze mu trochę brakuje). Opisy też zasługują na oklaski, w szczególność te przedstawiające XVII wieczną Warszawę i Gdańsk oraz miejsca zbrodni (faktyczne te zostały odwzorowane z całą okazałością, co czyni ten tytuł zdecydowanie dla osób dorosłych). No i ma taki fajny swojski klimacik

Jak na debiutanta, to 'czapki z głów'. Z pozycją zdecydowanie warto się zapoznać. Ja osobiście czekam z niecierpliwością na kolejną część z cyklu "W służbie Ich Królewskich Mości"

8/10.
0
·
A ja, dla odmiany, byłam raczej rozczarowana. Fakt, że fabuła przypomina powieści o Mordimerze - dla mnie w tym przypadku to raczej wada niż zaleta. Mocną stroną cyklu inkwizytorskiego jest m.in. dość interesujący świat. W "Garści czerwońców" tego nie ma, jest za to szlachecka Rzeczpospolita, ostatnimi czasy coraz bardziej popularna dzięki Komudzie (i "Charakternikowi", znowu autorstwa znanego i lubianego J. Piekary) oraz bohater, podejrzanie przypominający popularnego Madderdina, ale jakoś pozbawiony tego specyficznego uroku. Może właśnie przez te podobieństwa do znanych dzieł większą uwagę zwracałam na uchybienia? Fabuła zupełnie, w najmniejszym stopniu mnie nie wciągnęła. Czytając pierwszą księgę odniosłam wrażenie, że autor w ogóle nie potrafi stopniować napięcia, tylko zdaje suche sprawozdanie z tego, co spotkało porucznika, przez co wszystko było nudne jak flaki z olejem i nawet nieszczęsne opisy miejsc zbrodni wcale do mnie nie przemawiały. Po jakimś czasie chyba trochę przywykłam do tej monotonnej narracji, a może coś się minimalnie poprawiło, ale i tak skończyłam czytać raczej dla zasady (staram się nie oceniać czegoś, czego nie doczytałam). A już zupełnie nie przemawiały do mnie relacje Joachima z kobietami - choć to może dlatego, że w pewnym momencie zaczęłam reagować niemal alergicznie na wyraz "półkule" (ew. "kule"), trochę nadużywany przy opisach damskiej fizjonomii

Możliwe, że trochę za wiele wymagam od debiutu, nie wiem. Ale taki Orkan ("Głową w mur" to chyba jego debiut?) bardzo mi się spodobał. Podejrzewam, że Foryś za bardzo patrzył na Piekarę. Twórczość tego pisarza można oceniać różnie, ale jednak "Za garść czerwońców" rzeczywiście nie wytrzymuje porównania z historią Mordimera i takich porównań powinien autor unikać. Choć muszę przyznać, że opisy miast całkiem mi się spodobały, nie wystarczyły, by mnie przekonać do całości :)"
Zobaczymy, jak będzie (czy będzie?) dalej. A nuż zaserwuje nam Foryś coś zupełnie własnego?


EDIT: Orkan nie debiutował wspomnianym przeze mnie \"Głową w mur\". To po prostu jego pierwsza samodzielna książka, wcześniej publikował kilka opowiadań, m.in. w NF. Co prawda nie zmienia to faktu, że na naszym rynku jest postacią nową, ale jednak nie napisałam prawdy i jestem świadoma swojej pomyłki \"\"
Przykład dobrego moim zdaniem debiutu? Ot, choćby \"Gromowładny\" Gilmana.
0
·
Ja przychylam się do zadnia recenzenta. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, akcja biegnie wartko i mnie osobiście wciągnęła. Szczególnie podobała mi się nowela Cherem, najdłuższa i najlepsza z trzech napisanych przez Forysia. Opisy XVII Warszawy naprawdę extra. Sceny erotyczne fajne.
Udany debiut z dobrymi rokowaniami na dalsze części, na które czekam.
8/10

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...