Kiedy usłyszałem nazwisko Roberta Forysia, uświadomiłem sobie, że po raz pierwszy obiło mi się ono o uszy. Aby zaspokoić ciekawość i odpowiedzieć sobie na kilka pytań, poszperałem co nieco w internecie, dzięki czemu dowiedziałem się, że autor to miłujący historię archeolog. Zrozumiałem, iż będę mieć do czynienia z debiutanckim dziełem, którym okazała się książka "Za garść czerwońców". Gdy wspomniany tytuł trafił w końcu w moje ręce, z miejsca zapragnąłem przekonać się, czy czeka mnie przeprawa przez nudną i nużącą lekturę, czy też może mile spędzony wieczór ze wspaniałą powieścią. Nie tracąc więc czasu, zabrałem się za czytanie.
Książka została podzielona na trzy pomniejsze księgi: "Prawo Krwi", "Cherem" i "Noc łowców". Ich akcja rozgrywa się w XVII-wiecznej Polsce, a głównym bohaterem jest Joachim Hirsz, królewski instygator, czyli osoba do specjalnych poruczeń Jego Królewskiej Mości Władysława IV Wazy. Pan Foryś już na samym początku "Prawa Krwi" częstuje nas mocnym akcentem. Wychodzi bowiem na jaw, że zeszłej jesieni spadła na Warszawę fala morderstw, w których głównie ginęły ladacznice. Jedno morderstwo mniej czy więcej trudno byłoby zauważyć, jednak pewnej nocy nie można było pozostać obojętnym. Okazuje się, że ktoś zamordował królewską konkubinę, Małgorzatę Brylską. Sprawca musi zostać odnaleziony! A dla takich właśnie postanowień żyje porucznik Joachim Hirsz. Już następnego dnia otrzymuje wysokiej rangi zadanie – pojmać mordercę. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że tropów jest jak na lekarstwo. Wkrótce podejrzenia padają na Mistrza Aleksandra Duré, osobistego medyka króla. Czy jest to jednak właściwa osoba? W tamtej chwili nawet sam Joachim nie był tego pewien.
Główny wątek księgi "Cherem" rozpoczyna się równie ciekawie, co "Prawo Krwi" – mianowicie od brutalnie zamordowanego szlachcica, Piotra Brodowskiego. Martwego młodzieńca znaleziono w nocy, leżącego w łóżku ze swym przyrodzeniem w ustach. Okropnemu widokowi uroku dodawała chmara natrętnych much. Kolejna zagadka dla królewskiego instygatora, który wkrótce dowie się, że miesiąc temu Brodowski wraz z Michałem Koptrowskim i Augustynem Kozerskim zgwałcili córkę rabina z Nowego Jeruzalem. Trop zawisł w powietrzu – czyżby Żydzi zaczęli swą zemstę? A może sprawcą jest coś o wiele straszniejszego?
Akcja ostatniej księgi rozgrywa się w Gdańsku. Wszystko zaczyna się od chłodnej nocy, podczas której na Wyspie Spichrzów ginie w niewyjaśniony sposób nadzorca niewolników, Dirk Hartveen. Trzy dni później Joachim Hirsz dowiaduje się o morderstwie od swojego dobrego znajomego, Jakuba Petersa. Kupiec w zbrodni doszukuje się działań Holendrów, Angielskiej Kompani Zachodnioindyjskiej bądź miejscowej konfraterni. Ostatnio wiele osób krzywo patrzyło na jego powodzenie. Następna sprawa, którą musi rozwiązać Joachim. Co odkryje tym razem? Pytanie pozostawię bez odpowiedzi.
Dzieło Roberta Forysia cechuje się przede wszystkim nieodpartym napięciem, jakie wywołuje u czytelnika. Przewracając stronę za stroną miałem wrażenie, że stopniowo coś mrocznego wciąga mnie w opisywany świat. Autor zasłużył sobie na gromkie brawa, bowiem opowiadana historia przepełniona jest zagadkami i tajemnicami, które dręczą naszą ciekawość, powodując, że trudno jest się od książki oderwać. Brutalne i okrutne dla ludzkiego oka sceny wymieszane są z tymi przeznaczonymi dla osób pełnoletnich, co w ciekawy sposób tonuje książkę. Wszak nie ma to jak po dostaniu porządnego lania zapomnieć nieco o bożym świecie z kobietą w ramionach. Opisy są w miarę szczegółowe, choć trudno powiedzieć, że autor rozczula się nad każdą opisywaną kwestią. Zaszczyt ten przypadł głównie zmasakrowanym ofiarom zbrodni, co daje pole do popisu naszej wyobraźni. Mnie osobiście urzekło wyrażanie czasu w zdrowaśkach, pacierzach czy różańcach, które Polak praktykował przez całą książkę.
"Za garść czerwońców" to dobra lektura, którą śmiało i zdecydowanie mogę polecić. Książka jest interesująca, ciekawie napisana i szybko wciąga nas w wir wydarzeń – a zatem wszystko, co najważniejsze, udało się osiągnąć naszemu debiutantowi. Do książki roku troszeczkę jej brakuje, lecz z pewnością warto się z tym tytułem zapoznać. Zaręczam, że czytając spędzicie kilka miłych i zarazem strasznych wieczorów, pełnych tajemnic i grozy. Polecam!
Dziękujemy wydawnictwu superNOWA za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Jak na debiutanta, to 'czapki z głów'. Z pozycją zdecydowanie warto się zapoznać. Ja osobiście czekam z niecierpliwością na kolejną część z cyklu "W służbie Ich Królewskich Mości"
8/10.
Możliwe, że trochę za wiele wymagam od debiutu, nie wiem. Ale taki Orkan ("Głową w mur" to chyba jego debiut?) bardzo mi się spodobał. Podejrzewam, że Foryś za bardzo patrzył na Piekarę. Twórczość tego pisarza można oceniać różnie, ale jednak "Za garść czerwońców" rzeczywiście nie wytrzymuje porównania z historią Mordimera i takich porównań powinien autor unikać. Choć muszę przyznać, że opisy miast całkiem mi się spodobały, nie wystarczyły, by mnie przekonać do całości :)"
Zobaczymy, jak będzie (czy będzie?) dalej. A nuż zaserwuje nam Foryś coś zupełnie własnego?
EDIT: Orkan nie debiutował wspomnianym przeze mnie \"Głową w mur\". To po prostu jego pierwsza samodzielna książka, wcześniej publikował kilka opowiadań, m.in. w NF. Co prawda nie zmienia to faktu, że na naszym rynku jest postacią nową, ale jednak nie napisałam prawdy i jestem świadoma swojej pomyłki
Przykład dobrego moim zdaniem debiutu? Ot, choćby \"Gromowładny\" Gilmana.
Udany debiut z dobrymi rokowaniami na dalsze części, na które czekam.
8/10
Dodaj komentarz