Zachowanie prawdopodobieństwa opowieści osadzonych w historii zawsze stanowi spore wyzwanie. Jednym z warunków dobrej intrygi jest odpowiednie zakotwiczenie w realnych wydarzeniach. Daje to nie tylko przedział czasowy akcji. Stworzenie wrażenia, że decyzje bohaterów mają realny wpływ na otaczający ich świat, przy jednoczesnym zachowaniu w stanie nienaruszonym aspektów znanych nam z podręczników jest dziełem samym w sobie. Jest to jeden z ważniejszych punktów, które należy wziąć pod uwagę przy ocenianiu takich dzieł. Dodanie do całości elementów magicznych tylko podkręca stawkę. Do powyższych rozważań skłoniła mnie książka Małgorzaty Saramonowicz o tytule „Xięgi Nefasa: Trygław władca losu”. Nie dość że wciąga, to jeszcze daje do myślenia.
Polska za rządów Bolesława Krzywoustego to intrygujące miejsce. Pogranicze chrześcijańskiej Europy. Jednak od przyjęcia wiary katolickiej przez Mieszka I minęło jeszcze za mało czasu, by w pełni wykorzenić dawne kulty. Kapłani Kościoła z krzyżami w dłoniach i psalmami na ustach, wspierani przez bandy siepaczy, starają się zmienić ten stan rzeczy. Na najwyższych szczeblach toczy się walka o władzę, wspierana przez różne sztuczki, magików i wróżbitów. Co się zatem stanie, gdy dawni bogowie zdecydują się pokazać, że wciąż posiadają moc?