„Wybór” to drugi tom serii, za stworzeniem której stoi Aleksandra Ruda. Już sam fakt, że autorka jest rodowitą Ukrainką, sprawia, że spodziewałem się ciekawej podróży w doborowym towarzystwie. Ola i Otton ponownie pakują się w tarapaty, nie raz wywołując uśmiech na twarzy czytelnika.
Dwoje Mistrzów Artefaktów z uniwersytetu w Czystiakowie rozpoczyna piąty rok nauki, którego zwieńczeniem ma być zdobycie upragnionego dyplomu. Olgierda Lacha, zwana często po prostu Olą, oraz jej przyjaciel, Otto der Schwart, cieszą się opinią studentów uzdolnionych, lecz przy tym mających problemy z dyscypliną. Do tego dochodzą lenistwo i częste kłopoty, zdające się nie odstępować ich na krok. Gdy w końcu wydaje się, że przyjdzie im opuścić uczelniane mury z upragnionym dyplomem, studia zostają przedłużone o rok, który należy spędzić na praktykach.
Główni bohaterowie to teoretycy, więc powinni mieć poważne obiekcje przed spotkaniem z żywymi nieumarłymi. Ola jednak w poprzednim tomie pomogła ocalić miasto, więc to właśnie od narratorki spodziewamy się największych wyczynów. Ruda trochę jednak przeszarżowała, bowiem panna Lach niewątpliwie wiele się nauczyła przez te lata, jednak wciąż zachowuje się trochę jak dziecko. Rozsądnie jest szukać pomocy u bliskich, jednak jest magiem, do tego dość uzdolnionym, więc szkoda, że autorka czyni z niej taką mimozę, raz za razem przybiegającą do swojego chłopaka z ostrzeżeniem, że następnego dnia niechybnie zginie.
Z początku przeszkadzał mi stereotypowy Otton. Chociaż jest tylko pól krasnoludem, to nosi brodę, pędzi bimber i sypie dowcipem lub też uszczypliwościami przy niemal każdej okazji. Dla samej książki jest to jednak postać niezwykle potrzebna, bowiem ożywia całą akcję. Inaczej byłby to kolejny tom, w którym musimy przebijać się przez utyskiwania głównej bohaterki, która wciąż pakuje się w oko cyklonu nieprzewidzianych zdarzeń.
Nie mogę jednak pochwalić potraktowania postaci z trzeciego planu niczym bezmyślnych robotników. Pokój z Olgą dzieli przecież inna studentka, zaś na samym uniwersytecie studiuje naprawdę dużo ludzi. Często pojawia się ktoś nowy, ale tylko na chwilę. Olga krytycznie opisuje wszystkich na wstępie, więc nam nie pozostaje nic innego, jak opierać się na tej opinii. Ruda nie postarała się o to, by postacie trzecioplanowe były czymś więcej niż wygodną w danym momencie drużyną wspierającą. Chlubnym wyjątkiem jest tutaj Irga, czyli narzeczony Oli, jednak wciąż czuję, że nekromanta nie miał szans pokazać swojego potencjału w swojej zbyt „poprawnej” miłości do Mistrzyni Artefaktów.
Aleksandra Ruda starała się uciec od schematu poprzez pokazanie świata powieści także poza uczelnianymi murami. Dobrze się stało, bowiem przebijanie się przez 470 stron, które liczy sobie ta książka, i wciąż czytanie o studenckim życiu i wykładach najzwyczajniej w świecie mogłoby zmęczyć. Każdy rozdział ma swoją własną historię do opowiedzenia, jednak jako całość składają się na jedną książkę, dzięki czemu konsekwencje pewnych wydarzeń z poprzednich rozdziałów nie odchodzą w zapomnienie. Szkoda jednak, że częstym zmianom otoczenia nie towarzyszy jakiś błyskotliwy pomysł na historię. Próba zdobycia pieniędzy, protesty po przedłużeniu nauki czy problemy z młodszą siostrą to wątki wielokrotnie już wykorzystywane i trochę zbyt oczywiste. Na całe szczęście Ruda nie próbuje nas moralizować na siłę, dzięki czemu główna bohaterka nie doznaje jakichś tajemniczych objawień tej „właściwej” ścieżki.
Polskie wydanie książki zasługuje na osobny akapit, bowiem odwalono kawał całkiem dobrej roboty. Szczegółowy spis treści, ładne odznaczanie kolejnych rozdziałów i nie wywołująca bólu głowy czy oczu czcionka sprawiają, że moja przygoda z „Wyborem” była dużo przyjemniejsza. Do tej dochodzi dość charakterystyczna, głównie z racji mocnych kolorów, okładka, na której widzimy Olgę w towarzystwie miecza. Właśnie ten oręż w ręku panny Lachy wydawał mi się nie na miejscu. W końcu to Mistrzyni Artefaktów, a nie kolejna Xena. Za przekład na język polski odpowiada Ewa Białołęcka, co już samo w sobie jest synonimem wysokiej jakości.
Przyznam szczerze, że „Wybór” pozytywnie mnie zaskoczył. Aleksandra Ruda przemyślała drugi tom serii przede wszystkim pod kątem głównej bohaterki, dzięki czemu Ola nie jest aż tak rozkapryszoną, a jednocześnie zbyt sztuczną postacią. Nieraz uśmiechałem się, czytając jej wymianę zdań z Ottem, dzięki czemu cała książka mocno zyskuje. Mam jednak nadzieję, że w kolejnym tomie Ruda postara się rozbudować wątki poboczne, zwłaszcza te z udziałem osób trzecich, oraz nie zapomni o nutce dramatyzmu w końcówce, która utrzymała mnie w „Wyborze” bez poczucia znużenia.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz