Świat stworzony przez Johna Flanagana to miejsce, do którego bardzo lubię wracać. Spędziłem tam niemało czasu i cieszę się, że każda taka wizyta umie zapewnić mi sporo dobrej rozgrywki. Tak więc, kiedy pojawiła się możliwość by dostać w swoje ręce kolejną książkę, to nie trzeba było mnie dwa razy namawiać. Tak więc nadeszła pora, by opowiedzieć co nieco o kolejnych przygodach zwiadowców, zapisanych w "Wilkach Arazan".
Normalną codzienność Willa i Maddie (na ile można to tak nazwać) przerywa kolejne zadanie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie miejsce i natura owej misji. Tym razem duetowi zwiadowców przyjdzie zawitać do Celtii – ponurej krainy, z którą Willa łączy wiele nieprzyjemnych wspomnień. Prośba również nie jest standardowa, gdyż dotyczy uporania się z dręczącymi tamtejszych mieszkańców wilkami olbrzymimi, czyli niewidzianymi od wieków gigantycznymi, mitycznymi bestiami. Niektórzy wątpią nawet w sam fakt ich istnienia, jednak już wkrótce królewskim zwiadowcom, należącym do najbardziej pragmatycznych ludzi na świecie, przyjdzie się przekonać, iż w legendach i mitach lubi się skrywać ziarno prawdy.
Pod kątem ukazanego nam świata ciężko tu mówić o wynalezieniu koła od nowa. Ostatecznie, Celtia, do której zaprowadza nas fabuła tej części, była już niegdyś celem naszych odwiedzin. Fakt ten jest na kartach książki dodatkowo podkreślany powrotem w znajome miejsca, jak i przywoływanymi wspomnieniami z dawnych przygód Willa. Wówczas jednak z racji okoliczności, możliwość interakcji z tamtejszymi mieszkańcami była dość mocno ograniczona. Teraz mamy okazję wszystko nadrobić, dzięki czemu dowiemy się nieco więcej o tubylcach, zwłaszcza w kwestii ich codziennego życia i zachowania wobec obcych, na co wpływ miała ich izolacja od reszty świata oraz powszechna w tamtych rejonach gorączka złota.
Co do występujących w historii bohaterów, to tutaj nie czeka nas duże zaskoczenie. Główna obsada jest nam już dobrze znana, choć nowe okoliczności pozwalają na ukazanie ich pod nieco innym kątem. Tym sposobem więcej uwagi można poświęcić postaciom z drugiego planu, w tym nowej antagonistce. Niemniej, co jest powodem do żalu, nie wykorzystano okazji w pełni, więc o ile nowa przygoda zyskuje dzięki nim poczucie świeżości, to jednak odnosi się wrażenie nieco płytkiego zagrania. Pod tym względem można się było spisać lepiej i to niewielkim kosztem.
Jako się rzekło, nowa misja to nowe okoliczności. Jest to tym ważniejsze, że tak bezpośredniego korzystania z wątków paranormalnych nie było już od dość dawna, zaś mistycznych istot nie doświadczyliśmy od samych początków serii. Takie nawiązanie do korzeni, w połączeniu z użyciem motywów magicznych, na pewno dodaje pewien powiew nowości. Dzięki temu całość przyjemniej się czyta, jednocześnie rozbudowując historię całego świata.
"Zwiadowcy" już od lat stanowią nieodłączną część mojej osobistej biblioteczki. Choć nie będę zaprzeczał, seria od jakiegoś czasu wykazuje już pewne zmęczenie materiału, to lektura w dalszym ciągu sprawia przyjemność. Ta część, choć pewne rzeczy mogłaby zrobić lepiej, to w dalszym ciągu zapewnia nam coś nowego, jednocześnie zachowując wierność swym dotychczasowym zasadom i tradycjom. Nie jest to najwspanialszy przykład twórczości Flanagana, ale wciąż warta koniecznego do poświęcenia jej czasu.
Dziękujemy wydawnictwu Jaguar za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz