Nie jest tajemnicą, iż dotychczasowe dwie powieści Adama Przechrzty mocno przypadły mi do gustu. Autor pokazał, że umie pisać dobre, wciągające książki ze znakomitą fabułą. Dlatego niezmiernie się ucieszyłem, gdy otrzymałem paczkę od Fabryki Słów, zawierającą egzemplarz jego najnowszego dzieła – „Wilczego Legionu”. Bez zbędnej zwłoki zabrałem się do czytania i ponownie mam sporo dobrych wrażeń, którymi mogę się podzielić.
„Wilczy Legion” przenosi nas do Polski w czasach XX-lecia międzywojennego. Nie są to oczywiście czasy w pełni zgodne z podręcznikami historii. Europa, jak i reszta świata, przeżywa obecnie fascynację nową, tajemniczą, okultystyczną siłą odyczną. Jest to rodzaj energii, która może uczynić człowieka silniejszym albo zmusić go do bezwzględnego posłuszeństwa, sprawić mu niewyobrażalny ból lub poprawić zmysły i bystrość. Siła odyczna jest w zasadzie jedynym elementem fantastycznym tejże powieści. Ciągle się przewija i ma znaczny wpływ na przebieg wydarzeń, a nawet historii całego świata. Przyznam, że Adam Przechrzta miał znakomity pomysł i dobrze go wykorzystał, choć przez sporą część powieści nie wydawał się on innowacyjny. Tajemnica owej energii ujawniona zostaje dopiero na ostatnich stronach książki i zapewniam, że jest całkowitym zaskoczeniem. Pozytywnym oczywiście.
Elementy fantastyki za nami, czas na głównego bohatera. W książce będziemy śledzili losy majora Krohne. Jest on jednym z najlepszych agentów II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (dla tych, którzy nie uważali na historii, wyjaśniam, że tzw. „Dwójka” była wywiadem i kontrwywiadem II Rzeczpospolitej). Mężczyzna po czterdziestce, twardziel, ma blizny na twarzy, przeczulony węch i chwalebną przeszłość oficera wojskowego. Dodajmy do tego obycie w towarzystwie, grzeczność oraz bycie ulubieńcem samego Marszałka Piłsudskiego, a otrzymujemy bohatera dość typowego, niezbyt wyróżniającego się spośród wielu mu podobnych. Nie zaskakuje, ale też nie nudzi, mimo wspomnianej powtarzalności. Ważna jest akcja powieści...
... a na nią w żadnym stopniu narzekać nie mogę i nie będę. „Wilczy Legion” to opowieść o służbach specjalnych, a główny bohater to polski odpowiednik Jamesa Bonda. Nie zabraknie zatem morderstw, walk, nieoczekiwanych zwrotów akcji i dwulicowych postaci oraz interesujących kobiet. Dołożona do tego szczypta fantastyki, o której wspomniałem wcześniej, tylko polepsza sprawę i dodaje nowe źródło problemów dla bohatera. Oczywiście mamy tu także do czynienia z fikcją historyczną i dochodzi do dość poważnych zmian w jej niektórych aspektach. Co ciekawe, spora część przedstawionych wydarzeń do pewnego stopnia opiera się na faktach historycznych. Dla ciekawskich – autor (historyk z wykształcenia) przygotował bogate posłowie, w którym wyjaśnia pewne terminy oraz ujawnia źródła inspiracji.
W kwestii stylu także mam niewiele do zarzucenia. Z powieści na powieść, dobry warsztat Adama Przechrzty tylko się szlifował. „Wilczy Legion” nie jest wyjątkiem i tylko potwierdza tę regułę. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, bez zgrzytów i niepotrzebnych przerw. "Wilczy Legion" jest podzielony na rozdziały, będące w zasadzie osobnymi opowieściami następującymi po sobie. Pod tym względem przypominają mi się zbiory opowiadań o Wiedźminie, a jest to tylko kolejna dobra cecha powieści. Bohaterowie poboczni nie wyróżniają się jakoś szczególnie, ale z drugiej strony nie przeszkadzają i są znakomitym uzupełnieniem. Rozmowy są ciekawe i dobrze napisane. Zdarzają się też humorystyczne sytuacje, ale w mniejszej ilości, niż miało to miejsce w „Chorągwi Michała Archanioła”.
Wydaniu książki nie poświęcę wielu słów. Fabryka po prostu przyzwyczaiła mnie do wysokiego standardu, zaś ta pozycja nie jest wyjątkiem. Na błędy edytorskie nie natrafiłem, okładka prezentuje się dobrze. Jeśli mogę się do czegoś przyczepić (na siłę), to do obrazków w książce. Nie chodzi mi tu o jakość, gdyż ta jest dobra, ale o spore podobieństwo przedstawionych na nich bohaterów do tych z poprzednich powieści.
Podsumujmy zatem. „Wilczy Legion” to kolejna dobra powieść spod pióra Adama Przechrzty. Akcja książki jest wciągająca, bohaterowie ciekawi, choć nie innowacyjni, a „element fantastyczny” nietuzinkowy, jednak z początku na taki nie wygląda. Jest to znakomita lektura na nadchodzące, coraz dłuższe, jesienne i zimowe wieczory. Powinna wystarczyć przynajmniej na kilka z nich.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
No nie wybaczę autorowi Panu Przechcie, że tak rozwalił mi nastrój w opowiadaniu "Szept w ciemności". Postać Łowcy zasługiwała na coś znacznie więcej, i pierwsze strony opowiadania zapowiadały świetna rozrywkę, tymczasem totalna porażka pfff.
No ale to jedno opowiadanie z całego zbioru. Są tam też perełki.
Dodaj komentarz