Polscy czytelnicy wreszcie mają okazję zapoznać się z serią książek o superbohaterach XX wieku, która jest projektem George'a R. R. Martina, odpowiadającego za redakcję i wybór tekstów. Oczywiście pisarz dokłada do cyklu własne opowiadania, ale oprócz niego swój wkład mają inni twórcy fantastyki – Roger Zelazny, Walter Jon Williams czy Pat Cadigan. W rodzimych księgarniach dostępny jest już drugi tom – „Wieża Asów”. Jedno trzeba przyznać na początku – choć książka jest zbiorem utworów, czyta się ją prawie jak powieść, w przeciwieństwie do pierwszej części, „Dzikich kart”.
W obu tytułach historie pisane są zgodnie z założonym schematem fabularnym. Wcześniej był to wirus, który nadał ludziom nadzwyczajne zdolności, czyniąc ich Asami, lub przeobraził ich w budzące grozę i obrzydzenie istoty zwane Dżokerami. To zaowocowało opowiadaniami o początkach poszczególnych bohaterów, więc wspólnym elementem był przede wszystkim świat. „Wieża Asów” okazuje się inna, lepsza i przyjemniejsza w czytaniu, ponieważ w niej teksty koncentrują się na inwazji Roju, pochodzącego z kosmosu oraz niszczącego wszystko na swojej drodze. W ten sposób śledzimy kolejne etapy walki z obcą jednostką, a fabuła to ciąg wydarzeń przyczynowo-skutkowych z mnogą ilością wątków i postaci. Zupełnie traci się wrażenie obcowania ze zbiorem opowiadań, tym bardziej, że poziom książki jest bardzo wyrównany.
„Wieża Asów” pod wieloma względami podąża w stronę literatury rozrywkowej. Znika przygnębiający ton, który powraca w zaledwie jednym opowiadaniu. Pozostałym tekstom nie brakuje akcji, rozmachu towarzyszącego walkom i odkryciom, intryg knutych przez tajemniczą organizację (sektę?), solidnej dawki s-f w klasycznym stylu (najeźdźca z kosmosu pragnący podbić Ziemię), a nawet odrobiny rozluźniającego humoru. Ci, którzy nie przekonali się do serii za sprawą „Dzikich kart”, mogą zmienić swoje nastawienie właśnie dzięki temu tomowi. Jednocześnie wciąż rozbudowie ulega świat – w dalszym ciągu poznajemy Stany Zjednoczone, ale mam wrażenie, że w łatwiejszej dla odbiorcy formie. Szczególnie często prezentowane są ówczesne media – fragmenty bądź streszczenia popularnych magazynów (okazja narodziła się z tego, że jeden z wiodących bohaterów zajmuje się ich sprzedażą). Czasami też trafi się wzmianka o programie telewizyjnym. Główne tematy to nadal superbohaterowie, lecz również inne aktualne sensacje. Uzyskujemy także nowe informacje związane z kosmicznymi rasami.
Porzucenie ponurej atmosfery dało następne pozytywne efekty – postacie nabrały większych rumieńców. Już wcześniej autorzy wykreowali bogate osobowości, lecz w „Wieży Asów” prezentują się szczególnie barwnie, tym bardziej, że muszą współpracować, aby uratować ludzkość przed zagrożeniem ze strony Roju. Pojawiają się także nowi bohaterowie – na przykład Modułowy, wokół którego akcja kręci się przez dwa doskonałe opowiadania („Do szóstej generacji” cz 1. i 2.). Tutaj zaszła pewna interesująca zmiana formuły, ponieważ Modułowy nie jest Asem ani Dżokerem, tylko androidem. Przy nim objawia się wielowątkowość opowiadanej historii – chociaż ta koncentruje się na inwazji, to przecież poznajemy początki androida, jego stwórcę, pierwszą miłość (zakładając, że można ją tak nazwać, wszak Modułowy nie jest człowiekiem). Dialogi to także zwyżka formy – trafia się sarkazm, ostry, nieraz wulgarny język świetnie dopasowany do poszczególnych charakterów oraz kilka kawałów, cechujących się dość specyficznym, może nieco kontrowersyjnym humorem, lecz tutaj będącym bardzo na miejscu.
Oprócz Modułowego, w akcji biorą udział: Lilia Wodna (dziewczyna z zachwycającej okładki), Żółw, Fortunato, Kapitan Trips, Brennan, Croyd czy Doktor Tachion. Ogólnie zróżnicowana plejada, często wewnętrznie rozchwiana, z tragediami i psychologicznymi problemami. Twórcy jednak zwracają uwagę także na inne kreacje, a czasem serwują opowiadanie poświęcone w dużej mierze tym złym. Antagonistów poznajemy od podszewki, może grozy nie budzą, ale mają nieźle pomieszane w głowie i odprawiają makabryczne rytuały, więc przykuwają uwagę. Fragmenty, które się na nich skupiają, nie nudzą, zresztą też przeciwnicy Asów nie są źli bez powodu. Przyznam jednak, że wolę opowiadania o pozytywnych bohaterach. Właściwie ze zbioru nie ujął mnie głównie „Zimowy chłód” napisany przez Martina. Rozbudowuje charakterystykę Żółwia, racja, lecz nie przepadam za jego melancholijnym tonem. Ponadto motyw poświęcenia własnego szczęścia w imię miłości zawsze budzi we mnie niechęć. Ale to już kwestia osobistych preferencji, bo tekst dobrze się czyta.
Tym razem już bez żadnych wątpliwości – „Wieżę Asów” polecam każdemu ceniącemu sobie dobrą literaturę fantastyczną. Mimo że to zbiór opowiadań, to odbiera się go jak pełnoprawną powieść, która ma nieco więcej bohaterów i wątków niż zazwyczaj. Teksty trzymają równy poziom, a ogromna przewaga tych zachwycających sprawia, że książkę można przeczytać jednym tchem. Z niecierpliwością wyczekuję następnych tomów.
Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz