Fragment książki

2 minuty czytania

- Jak duże może być to coś, co kradnie skarpetki? – zainteresował się pierwszy prymus.

- Nie wiem – przyznał Ridcully. Zajrzał za stos desek do prania. – Kiedy tak o tym myślę, wydaje mi się, że przez lata straciłem chyba tonę skarpet.

- Ja też – mruknął wykładowca run współczesnych.

- A więc... powinniśmy szukać w ciasnych miejscach czy w obszernych miejscach? – ciągnął pierwszy prymus(...)

- Rozsądne pytanie – zgodził się Ridcully(...)

- Ta skarpetkowa kreatura... – odezwał się znowu pierwszy prymus. – Ona je kradnie, czy pożera?

- Nieźle kombinuje ten facet – pochwalił Ridcully, rezygnując z dyskusji z dziekanem. – Przekażcie wszystkim: nikt nie powinien wyglądać jak skarpeta. Zrozumiano?

- Jak można... – zaczął dziekan.

I wtedy wszyscy usłyszeli:

...grnf, grnf, grnf...

Był to łakomy odgłos, dźwięk sugerujący coś obdarzonego dużym, trudnym do zaspokojenia apetytem.

- Pożeracz skarpet! – jęknął pierwszy prymus, zaciskając powieki.

- Ilu macek powinniśmy się u niego spodziewać? – zapytał wykładowca run współczesnych. – Tak mniej więcej...

- To bardzo... bardzo duży odgłos, prawda? – wtrącił kwestor.

- Powiedzmy, z dokładnością do tuzina... – Wykładowca run współczesnych zaczął się wycofywać.

...grnf, grnf, grnf...

- Pewnie jak tylko nas zobaczy, zedrze z nas skarpetki – jęknął pierwszy prymus.

- No... przynajmniej pięć albo sześć macek. Jak sądzicie? – pytał wykładowca run współczesnych.

- Wydaje mi się, że słychać go gdzieś zza machin piorących – poinformował dziekan.

Machiny miały po dwa piętra wysokości i były zwykle używane tylko wtedy, gdy populacja uniwersytetu wzrastała gwałtownie w okresie zajęć. Potężny kołowrót łączył się w każdej kadzi z parą wielkich pobielałych wioseł; pod kadziami umieszczono paleniska. Operując z pełną mocą, machiny wymagały obsługi co najmniej sześciu ludzi, by wrzucać pranie, dokładać do ognia i smarować ramiona piorące. Ridcully widział raz, jak to wygląda – przypominały mu wizję bardzo czystego i higienicznego piekła, takiego, gdzie po śmierci mogłoby trafiać mydło.

Dziekan zatrzymał się przy drzwiach do bojlerów.

- Coś tam jest – szepnął. – Słuchajcie!

...grnf...

- Ucichło! Wie, że tu jesteśmy! – syknął. – Wszyscy gotowi? Uch!

- Nie! – pisnął wykładowca run współczesnych.

- Ja otworzę drzwi, a wy postaracie się to zatrzymać! Raz... dwa... trzy! Och...

Pożeracz skarpetek spojrzał czujnie na magów. Po chwili jego szczęki podjęły pracę.

...grnf, grnf...

- Zaraz, ta jest moja! – krzyknął kierownik studiów nieokreślonych i wyciągnął rękę.

Pożeracz skarpetek cofnął się szybko.

Wyglądał jak bardzo mały słoń z bardzo szeroką, rozszerzającą się trąbą, w której znikała właśnie jedna ze skarpetek kierownika studiów nieokreślonych.

- Zabawne stworzonko, co? – rzucił Ridcully, opierając laskę o ścianę.

- Oddaj to, potworze jeden! – Kierownik studiów nieokreślonych nie rezygnował. – A kysz!

Pożeracz skarpetek usiłował się odsunąć, pozostając równocześnie na miejscu. Powinno to być niemożliwe, jednak w rzeczywistości wiele małych zwierzątek wykonuje identyczny manewr, kiedy zostaną przyłapane na jedzeniu czegoś

zakazanego. Nogi przebierają wtedy gorączkowo, ale szyja i szczęki wyciągają się w stronę zdobyczy... Wreszcie skarpetka z cichym mlaśnięciem zniknęła wewnątrz trąby, a stwór poczłapał za bojler. Po chwili wysunął zza niego jedno oko i podejrzliwie obserwował magów.

- Były drogie, wiecie. Z piętą wzmacnianą lnianym włóknem – mruczał kierownik studiów nieokreślonych(...)

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...