"Wehikuł czasu i inne opowieści" to zbiór komiksów Waldemara Andrzejewskiego, a także wgląd w jego dokonania i trochę ilustracji stworzonych na potrzeby książek. Ukłon w stronę polskiego twórcy i możliwość zetknięcia się z klasyką. Jednym zdaniem: świetna inicjatywa Egmontu.
W antologii znalazło się pięć historii. Dwie pierwsze to adaptacje powieści Herberta George'a Wellsa – "Wojna światów" i "Wehikuł czasu". Kolejna – "Kapitan Nemo" – powstała na podstawie książki Juliusza Verne'a. Następne są "Tam gdzie słońce zachodzi seledynowo" oraz "Hasło „Słomot”", przy czym ostatni utwór nie zawiera tekstu, to tylko kilka plansz z pustymi dymkami, projekt, który nie został dokończony.
Niewątpliwie czuć upływ czasu, który zostawił ślad na zamieszczonych tu utworach. W przypadku fabuły jest to wyraźne w pewnych chaosie narracyjnym i dialogowym. Nie zawsze między scenami są tak gładkie przejścia jak we współczesnych komiksach. Czasem może być trudne połapanie się, która postać się wypowiada – choć to już kwestia ilustracji. Sylwetki postaci są niewyraźne, a ponadto utrzymane nieraz w jednej barwie, więc odróżnienie jednej od drugiej parokrotnie na przestrzeni całego albumu okazuje się problematyczne. Wreszcie scenariusz cierpi trochę na przegadanie.
To naturalna kolej rzeczy, zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę z tego, że pierwotnie te komiksy były publikowane w latach 1977-78. Za wyjątkiem "Kapitana Nemo" oraz "Hasła „Słomot”", które po raz pierwszy ukazały się w niniejszym albumie – ale nie wiadomo, kiedy powstały. "Wehikuł czasu i inne opowieści" to więc nie tylko czytelnicza przyjemność, lecz także spotkanie z historią, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało.
Adaptacje zawierają główną treść książek, na podstawie których powstały. Co więcej, potrafią zainteresować rozwojem wydarzeń i obrazem przedstawionego świata. Odnoszę jednak wrażenie, że nie do końca udało się gładko przekazać poszczególne wątki, ponieważ akcja rozgrywa się za szybko i chaotycznie. Ten materiał można byłoby oddać w dłuższej niż około 20-stronicowej formie (mniej więcej tyle przypada na jeden komiks oparty o powieść). Za to album zdecydowanie zachęca do sięgnięcia właśnie po pierwowzory.
Trudno ocenić historie, skoro są one klasyką. "Wojna światów" eksploruje motyw inwazji obcych. Nacisk zostaje postawiony na katastroficzność sytuacji – kosmici przybliżają się do zgładzenia ludzkości... Mimo że motyw jest znany, to tragizm postaci daje się na tyle odczuć, że o obojętności wobec ich losów nie może być mowy. Tylko zakończenie nastąpiło zbyt nagle i zabrakło rozwinięcia wątku żony bohatera. "Wehikuł czasu" okazał się świetny – przemierzanie przyszłości to pasjonujące zajęcie, odpowiadające na jedną z największych tajemnic świata: co nasz czeka za miliony lat? "Kapitan Nemo" oferuje podróż w morskich głębinach, badanie ich sekretów oraz zgrabnie, choć last minute, przedstawioną charakterystykę tytułowej persony. Nastomiast "Tam gdzie słońce zachodzi seledynowo", chociaż zaledwie kilkustronicowy, jest ciekawym, nietuzinkowym spojrzeniem na spotkanie człowieka z inną formą życia.
Największą atrakcją komiksu są ilustracje Waldemara Andrzejewskiego. Budują one niesamowity rozmach opowieści, to własnie dzięki rysunkom historie mają taką moc przyciągania. Podróże w inne światy w interpretacji Andrzejewskiego są pełne tajemnic, co doskonale do nich pasuje. Wyjątkowa jest kolorystyka, ponieważ barwy tworzą nastrój utworu. W niektórych scenach ludzie są niebiescy, niebo i otoczenie spowite jakimiś strasznymi kolorami, jakby ziemia stała się piekłem (mowa o "Wojnie światów"). Nie sposób nie podziwiać prac Polaka, który był zainspirowany Philippe'em Druilletem, autorem serii "Lone Sloane". Ozdobą albumu są ilustracje do książek i okładki, za które również odpowiada Andrzejewski (więcej o jego życiu dowiecie z posłowia Daniela Góry).
"Wehikuł czasu i inne opowieści" to antologia, na którą warto zwrócić szczególną uwagę. Może od strony scenariuszowej nie zawsze jest świetnie, ale pod względem ilustracji... – cóż, uczta dla oczu. Jednak przede wszystkim to mogła być tylko ciekawostka dla zatwardziałych czytelników, tymczasem zaprezentowane komiksy po tylu latach nadal (pozwolę sobie zacytować samego siebie) mają moc przyciągania.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz