"Underworld: Awakening" to kontynuacja historii Seleny i Michaela, którzy w poprzedniej odsłonie serii skryli się w cieniu, by w pełni pokazać początek walk między wampirami oraz lykanami. Tym razem jednak nie będziemy doświadczać lekcji historii, a skupimy się na tym, co tu i teraz.
Niczym w "Resident Evil", dochodzi do wydarzenia określanego jako "Czystka". Ludzie dowiadują się o istnieniu wampirów, potem przychodzi jeszcze kolej na wilkołaki. Nie ma mowy o pokojowym współistnieniu, dlatego wybuchają walki i bezwzględne prześladowania osób, które posądza się o zainfekowanie tajemniczym i nieuleczalnym wirusem. Specjalne oddziały wynajdują "zakażonych", po czym przystępują do ich eksterminacji.
Nasza główna bohaterka, Selena, nie jest jednak świadoma tych wydarzeń, gdyż dokładnie na dwa lata przed Czystką, zostaje schwytana z Michaelem i przewieziona do tajemniczej placówki. Cel jej porwania poznajemy dosyć szybko – szef tej siedziby, Antygenu, oficjalnie pragnie stworzyć serum pozwalające na wyleczenie wirusa. W tajemnicy jednak pragnie ludzką rasę ulepszyć i wyeliminować bolączki zarówno wilkołaków (srebro), jak i wampirów (światło słoneczne). Selena zostaje uwolniona przez innego pacjenta placówki. Widząc jego oczami, domyśla się, że chodzi o Corvina. Rusza tropem ukochanego, ale odkrywa, że ten tajemniczy dar prowadzi ją do dziewczynki, którą wyhodowano dzięki skradzionemu DNA.
Spodziewałem się tym samym filmu, gdzie matka i córka będą wzajemnie się poznawać, jednocześnie próbując odkryć mroczną historię swojego uwięzienia w Antygenie. Nic podobnego, gdyż szybko swoje piętno odciska przynależność do serii "Underworld". Scenariusz okazuje się tym samym jedynie przykrywką do znacznej liczby walk, przeplatanych dialogami z dość małomówną Seleną. Odniosłem wrażenie, że cały "Awakening" zbudowano wokół postaci granej przez Kate Beckinsale i reszta jest jedynie przystawką. Chociaż pojawia się niezwykle silna dziewczynka, to widz nie zwracałby na nią uwagi, gdyby nie owe moce. Nie ma także szansy na żaden romans – Selena ma już swojego faceta i odnalezienie go staje się głównym celem wampirzycy. Fanki Michaela miały kilka scen dla siebie, jednak cała historia jest wprowadzeniem do kontynuacji, która zapewne zakończy się szczęśliwym happy endem.
Wspominałem, że film przypomina mi kolejne odsłony cyklu "Resident Evil". Sterylne laboratoria, bardzo dużo walk, gdzie scenarzyści starali się pokazać maksimum krwi i przemocy, to zdecydowanie zły kierunek dla serii "Underworld". W pewnym momencie może się okazać, że akrobacje i obcisły strój Seleny to trochę za mało, by przyciągnąć do kina przeciwników Alice. Dodam tylko, że twórcy zdawali sobie sprawę ze swojej głównej gwiazdy i jej atutów, które możemy w zwolnionym tempie podziwiać nawet nieco zbyt często. Gdy dodać do tego latające flaki wilkołaków, zdecydowanie odradzałbym "Przebudzenie" młodszym widzom.
Niewiele można by było zarzucić efektom specjalnym, gdyby nie to, że postawiono na efekciarstwo. W trakcie seansu nie zobaczyłem jednak niczego niezwykłego, bym poczuł się wgnieciony w fotel. Jest to o tyle smutniejsze, że wybrałem się na seans w 3D, tak więc wszelkie latające i śmiercionośne narzędzia powinny lecieć wprost na mnie. Umieszczenie większej części akcji w budynkach sprawiło tylko, że film wydał się dość oszczędny w formie, zaś mordowanie kolejnych strażników w pewnym momencie może już nudzić.
O stronie muzycznej trudno powiedzieć mi coś konkretnego. Żaden utwór nie zapadł w pamięć i można stwierdzić, że ten element wykonano na przyzwoitym, niewyróżniającym się poziomie. Lepsza rzemieślnicza robota niż wybujała fantazja.
Podsumowując, "Przebudzenie" stara się wprowadzić dodatkowe wątki do historii konfliktu dwóch ras, który wałkowano w trzech poprzednich odsłonach. Nie żałuję jednak, bowiem nie nudziłem się ani przez chwilę i z dezaprobatą przyjąłem napisy końcowe, które znienacka wkradły się na ekran.
Dodanie córki Seleny oraz sporej dawki genetyki spycha jednak ten film w stronę serii "Resident Evil". Póki co, Selena na ekranie zachęca, ale w następnych częściach może się okazać, że pośladki wampirzycy w kolejnych laboratoriach tylko się marnują.
Komentarze
Dodaj komentarz