Gdy Apocalypse i jego dziedzic w osobie Archangela przestali stanowić zagrożenie, nadszedł czas na porachunki z tym, który miał spory udział w powstrzymaniu adwersarza, czyli Fantomexem.
Członkowie drużyny X–Force, tajnego oddziału X–Menów, którzy w założeniu nie boją się podejmowania trudnych decyzji i brutalnego (również śmiercionośnego) obchodzenia z wrogami, musieli stawić czoła klanowi Akkaby. Klan ten postanowił bowiem wskrzesić potężnego mutanta Apocalypse'a, lecz zespół X–Force nie zdawał sobie sprawy, że tym razem zagości on w ciele kilkuletniego chłopca. W przeciwieństwie do pozostałych członków drużyny Fantomex nie miał wątpliwości i zastrzelił potencjalnego tyrana, którego osobowość uważał za nie do odratowania. Teraz mutant będzie musiał odpowiedzieć za swój czyn przed sądem, na który wiedzie go Kapitan Brytania, zamieszkujący wymiar znany jako tytułowy "Inny Świat".
W trzecim tomie "Uncanny X–Force" można z grubsza wydzielić dwie części – pierwszą i zarazem obszerniejszą, kontynuującą wątki z poprzedniego albumu, oraz nieco krótszą, uzupełniającą fabułę o wydarzenia rozgrywające się jeszcze przed "Erą Archangela". Pomimo streszczenia wcześniejszej fabuły i tak warto odświeżyć sobie poprzednie tomy. Rick Remender bowiem nie próżnował i wciągnął do swojej historii baaardzo wielu bohaterów, przez co fabuła szybko ustępuje pola chaosowi. Wiele postaci o nie do końca jasnych motywacjach często przerzuca się oskarżeniami, co rusz dają o sobie znać różne animozje dzielące herosów, a i rękoczynów nie brakuje. W tych ostatnich uwydatnia się to, z czym po wielokroć spotykają się czytelnicy komiksów superbohaterskich – brak dyscypliny w wyważeniu mocy i umiejętności. Tu każdy może pobić każdego, mutant w jednej scenie wykazujący się sprytem i refleksem może za chwilę zostać położony przez byle cios.
W połączeniu z hojnie obdarzonymi tuszem nieostrymi konturami autorstwa Grega Tocchiniego dostajemy chaotyczny i ciężkostrawny kawał superhero. Alternatywne wersje członków X–Men, mieszanie się postaci z różnych wymiarów i do tego jeszcze Korpus Kapitana Brytania próbujący odegrać rolę ostrza sprawiedliwości. Galimatias jakich mało i choć dzieje się dużo, to tak naprawdę nie czuć wagi zaprezentowanych wydarzeń, nawet gdy istnienie multiwersum staje się zagrożone. Remender zwyczajnie przekombinował i próbował spleść ze sobą zbyt wiele wątków tak osobistych, jak i tych mających wpływ na kształt omniwersum. Z kolei zeszyty rozgrywające się przed "Erą Archangela" to głównie superbohaterska tłuczka – aczkolwiek w tym przypadku miłośnicy starć nie będą zawiedzeni. Ta część wygląda też lepiej dzięki ciekawszym ujęciom Simone'a Bianchiego.
O ile "Sposób na Apocalypse'a" i "Era Archangela" zapewniały godziwą rozrywkę spod znaku superhero, o tyle "Inny Świat" znacząco odbiega od poprzedników. Nawarstwienie się wątków, gros nowych postaci, które jeszcze bardziej plączą i tak już jakby na siłę poplątaną fabułę, plasują trzeci album "Uncanny X–Force" gdzieś pośród setek innych niewyróżniających się komiksów z trykotami. Szkoda, bo seria zaliczyła naprawdę udany początek.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz