Syndrom Everetta. Ulysses

3 minuty czytania

okładka

„Ulysses” jest debiutem polskiego autora, Jarosława Ruszkiewicza. Pierwsze dzieła są trudne do oceny, ale recenzowanie tego tytułu sprawiło mi prawdziwą przyjemność. Zapraszam do przekonania się dlaczego.

Niełatwym zadaniem jest opisanie fabuły – powód wyjaśnię w następnym akapicie, ale spróbuję podjąć się tego zadania. Na samym początku czytelnik poznaje admirała Aroaliona, dowodzącego ściganą i zdziesiątkowaną kosmiczną flotą. Jego naród, niegdyś tak potężny, teraz jest na skraju zagłady, a Imperium triumfuje. I to właśnie działo się czterdzieści tysięcy lat temu – potem na moment przeskakujemy do czasów współczesnych, żeby parę stron później wylądować w nie aż tak odległej przyszłości, w której ktoś stara się powstrzymać rozwój ludzkości.

Przystępując do obiecanego wyjaśnienia – książka jest bardzo złożona i nie jestem pewien, czy zaliczać to do zalet, czy może jednak wad? Przez pierwsze sto stron autor nie wprowadza czytelnika we właściwy świat akcji, a gdy w końcu to robi, nieustannie zmienia narrację i punkty widzenia, co jest uciążliwe, ale również pozwala na uzyskanie szerszego obrazu środowiska, w którym żyją postacie.

Jarosław Ruszkiewicz był pilotem – i to nie jest bez znaczenia. W początkowej części książki, zresztą tak samo jak później, odbiorca jest zasypywany specjalistycznym słownictwem, niezrozumiałym dla kogoś, kto pasjonatem lotnictwa lub pilotem nie jest. Dodatkowo to tylko pogłębia mętlik wywołany właśnie przez ciągłe żonglowanie miejscem i czasem akcji. To dla mnie była dość poważna wada, bo z początku było to trudne do zniesienia i zwyczajnie omijałem pewne fragmenty.

Jednak przez powyższe wady da się przejść – są one uciążliwe, ale nie na tyle, aby skreślać powieść. Wręcz przeciwnie, można dostrzec wiele zalet – jak na przykład oryginalność fabuły. Na samym początku lektury byłem niesamowicie sceptyczny, ponieważ sytuacja do złudzenia przypominała mi „Gwiezdne wojny”, ale już po chwili wszystkie negatywne odczucia zniknęły. Nie należy oceniać książki po okładce, ale nie należy tego robić również po pierwszych stronach. Ja na szczęście nie zdążyłem wyrobić sobie uprzedzeń i każdego przed tym przestrzegam.

Tak samo warto zwrócić uwagę na bohaterów. Ich mnogość była minusem przy przerzutach akcji, ale później doceniłem ich wartość, ponieważ znacznie umilają czas spędzony nad lekturą – ich charaktery pozwalają na łatwą identyfikację z poszczególnymi postaciami, co jak dla mnie jest ogromnym plusem, ponieważ postacie uważam za najważniejszy element każdej książki – w dużej mierze od ich kreacji zależy prawdziwy poziom literacki dzieła.

Autor bardzo umiejętnie odkrywa przed czytelnikiem poszczególne informacje o świecie przedstawionym, każda z nich jest wypuszczana w dokładnie zaplanowanym momencie i sprawia, że odbiorca zaczyna się zastanawiać nad możliwym zakończeniem, a także snuć własne teorie spiskowe. Co więcej, podczas całej lektury nie odnotowałem ani jednej nieścisłości, co jest zadziwiające w tak złożonym uniwersum, a przecież sam Brandon Sanderson w swojej powieści „Z mgły zrodzony” popełnił ten błąd.

Debiut Jarosława Ruszkiewicza nie odbił się szerokim echem w świecie literackim – i wielka szkoda, bo powinien. Zachęcam wszystkich fanów science-fiction, aby sięgnęli po ten tytuł z zastrzeżeniem, że lektura nie będzie lekka, ale na pewno skłoni do refleksji, na długo pozostanie w pamięci i zachwyci oryginalnością. Ja czekam na kolejną część, która, jak mam nadzieję, ukaże się szybko i pozostanie na tym samym, dobrym poziomie. Czuję się jednak w obowiązku podkreślić raz jeszcze i ostrzec – znajdziecie tutaj sześćset stron porządnej, ale męczącej literatury. Dlatego jeśli nie macie siły, a na wakacje szukacie czegoś lekkiego – to nie te drzwi. Ale jeśli tylko tych sił nabierzecie, wróćcie do kawałka porządnej literatury.

Dziękujemy wydawnictwu Drageus za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
6.17 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...