Spadkobiercy ostrza

4 minuty czytania

Siedem to w kilku wierzeniach liczba szczęśliwa, magiczna wręcz i zwiastująca powodzenie. Mnie więc wcale nie dziwi, że dopiero następujący po szóstym tom serii "Cienie Pojętnych" trafił w moje chciwe ręce. Co prawda nie przeczytałem wszystkiego, co sobie obmyślił Adrian Tchaikovsky, jednak czułem się wystarczająco pojętny, by zabrać się za "Spadkobierców ostrza". Jeśli wciąż wahacie się z jej zakupem, to pora rozwiać wszelkie wątpliwości.

Zwyczajowo powinienem teraz skupić się na fabule, ukazując jej fragment na tyle umiejętnie, by zachęcić, a jednocześnie nie zdradzić zbyt wiele. Książka skupia się na wątkach czterech grup podróżników, więc trudno byłoby to wszystko rozpisać w kilku słowach. Niemniej główną bohaterką jest Tynisa, wyruszająca do Wspólnoty – domu Salmy, którego kochała i o którego śmierci chce opowiedzieć jego rodzinie. W sumie powód ten sobie wmawia od początku, gdyż zmaga się z jakimiś zjawami, mocno przypominającymi Achaeosa czy Tisamona. Dziewczyna wkrótce trafia na dwór jednego z książąt i zostaje wplątana w tamtejsze intrygi, przez co na brak problemów Tynisa narzekać nie będzie.

Śladem przybranej siostry rusza Che i Thalryk. Młoda Makerówna wyczuwa, że nad Tynisą władzę próbuje przejąć widmo jej ojca. Siostrzana powinność nakazuje jej działać, zaś mając u boku zbiegłego regenta nie spodziewa się, że zapała do niego szacunkiem – a może nawet czymś więcej. Che ma tajemnicze wizje, w których trafia do starożytnego Khanaphes. Sny te dzieli z Sedą – imperatorową Os, która rusza do miasta, gdzie ma nadzieję zdobyć ukrytą pod kamiennymi murami magię.

Cała książka została podzielona na cztery części, w trakcie których dochodzi do zmiany narracji. Raz poznajemy niedokończony wątek Praedy i jej Amnona, by kilka rozdziałów dalej poznać perypetie Che. Takie przeskakiwanie z miejsca na miejsce i z osoby na osobę przygotowano bez zarzutu, dzięki czemu spektrum wydarzeń pokazano z więcej niż jednej perspektywy. Szkoda jednak, że wspomniana Praeda i jej towarzysz to niedokończony wątek, który urywa się bez ostrzeżenia i sprawia wrażenie dodanego na siłę, gdyż w żaden sposób nie wpływa na główne wydarzenia.

Te ostatnie przedstawiono w bardzo nierównym tempie. Przez blisko połowę tej dość obszernej objętościowo książki nie dzieje się za dużo. Akcja jest momentami zbyt przegadana, w dodatku toczy się powolnym tempem. Przez chwilę zwątpiłem w to, czy aby uda mi się dotrzeć do ostatniej strony, bowiem nie spodziewałem się aż takiego odwlekania wszystkiego w czasie. Bohaterowie sobie podróżują, rozmawiają, czasem tylko jakieś drobne niebezpieczeństwo. Dopiero dalej zaczyna coś się dziać, jednak Tchaikovsky chyba zbyt mocno przejął się tym stanem rzeczy, bowiem na jakieś 100 stron przed końcem serwuje nam nieustanną walkę. Jest tego zbyt dużo nawet pomimo faktu, iż opisy są barwne i solidnie przygotowane.

Mocno zawiodłem się na kreacji bohaterów. Chociaż tych poznaliśmy już w poprzednich tomach, to jednak każdy z szerzej opisanych sprawia wrażenie szablonowego. Imperatorowa jest zła, Che dobrotliwa, Tisamon morderczy, a Tynisa lekko stuknięta. Jakby tego było mało, książka stara się niemal w każdym zarysować dobrotliwą nutę. Przez to były szpieg pomaga obcej dziewczynie, zbójcy walczą o wolność, zaś przewodnik towarzyszy grupie długo po wygaśnięciu kontraktu i nadstawia za obcych karku w imię ideałów, które dawno przeminęły. Rozumiem, że jakaś funkcja moralizatorska musi być, ale lepiej, gdy postacie nie są tak jednoznaczne, bo kiedy niemal każdy jest dobry, to czytelnik szybko się nudzi. Nawet Seda, grająca pierwsze skrzypce "tej złej", jawi się nam niczym uosobienie doskonałości i przebiegłości, pojawiającej się w niej dość niespodziewanie. Nagle dziewczyna wszystko potrafi i wpływa na ludzi, którzy tańczą tak, jak im zagra. Jednym słowem – nuda.

Swoją magią wciąż zachwyca świat przedstawiony. Chociaż większość akcji osadzono we Wspólnocie, to sam opis jej obszaru zaprezentowano bardzo dobrze i dziwnie znajomo, przez co łatwiej jest poczuć tamtejszy "klimat". Nie zawodzi także przedstawione starożytne miasto Khanaphes, będące stolicą dawno podupadłego imperium, jak i pozostałe miejsca, które pojawiają się mniej lub bardziej epizodycznie. Załączone zaraz na początku tomu mapy pomagają się we wszystkich tych nazwach geograficznych odnaleźć, zaś umieszczony na końcu skorowidz to dodatkowa pomoc, z której wcale przecież korzystać nie musimy.

Chcąc doszukać się jakiegoś "ale" powiem, że nie przypadł mi do gustu tutejszy system magii oraz całe to ogólne gadanie o duchach. Wszystko to już gdzieś wcześniej czytałem i odniosłem wrażenie, że autor w tej tematyce wcale nie czuje się zbyt dobrze. Wygnanie demona w jego wykonaniu to zwykły rozkaz, po którym widmo – niespodziewanie łatwo – nagle sobie odchodzi i rezygnuje z dotychczasowych planów. Czyta się to strasznie naiwnie, zaś gdy dodać do tego zbyt mało wyraziste szaleństwo Tynisy okazuje się, że wątki te mają uzasadnić rozwleczenie akcji całego tomu. Cóż, zabieg ten wcale się nie udał i nie polecam podobnych tego typu prób.

Polskie wydanie jest solidne, pozbawione błędów w druku i opatrzone niezłą, chociaż trochę zbyt dosłowną okładką. Element ten kłóci mi się jednak trochę z linią artystyczną pierwszych tomów, przez co cała seria – pokazana na półce – wygląda nieco niespójnie. To już jednak kwestia gustu i okładka dla wielu może się okazać wystarczająco kusząca.

Zwyczajowo, pora na podsumowanie. "Spadkobierców ostrza" czytało mi się niespodziewanie ciężko. Winę za ten stan rzeczy ponosi niemrawy początek, zbyt szablonowi bohaterowie i przesadne epatowanie walką pod sam koniec. Chociaż świat powieści nadal potrafi wciągnąć, to wydaje się, że tom ten można sobie spokojnie podarować i poczekać na kolejny, który będzie musiał w końcu pociągnąć ledwo rozpoczęte wątki. Inaczej autor udowodni, że skończyły mu się dobre pomysły i teraz tylko odcina kupony od sukcesu, który przyniósł mu niemałą sławę i wiernych czytelników. Jedno jest jednak pewne – pełna "siódemka" należy się "Spadkobiercom ostrza" nie tyle w kwestii numeracji tomów, co oceny końcowej.

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...