Sasha

4 minuty czytania

sasha, okładka

"Sasha" otwiera tetralogię pt. "Próba krwi i stali", napisaną przez Joela Shepherda. Jest to kolejne literackie dzieło, które trafia do nas prosto z Australii. Jako że przed lekturą autor stanowił dla mnie postać całkowicie anonimową, byłem ciekaw, czy faktycznie napisał książkę, która zdobędzie me uznanie i mile zapadnie w pamięć, co sugerują opinie ludzi w Internecie, czy też porwie mnie w długą, nudną podróż przez niezliczoną liczbę stron? Nie pozostało mi nic innego, jak zacząć czytać i przekonać się.

Akcja rozpoczyna się w miasteczku Baerlyn leżącym w prowincji Valhanan, która wraz z innymi składa się na Lenayin, kraj dwóch religii. Z jednej strony stoi verentyjska arystokracja, reprezentowana przez wysoko urodzonych szlachciców oraz władających poszczególnymi, poza jedną, prowincjami lordów. Drugą grupę stanowią goeren-yai – pogańska i prosta w oczach innych ludność, wierząca w stare duchy i wierna lenayińskim tradycjom. Tytułowa Sashandra urodziła się jako księżniczka Lenayin, jednak zrzekła się tytułu i wszystkich męczących ją, związanych z tą specyficzną pozycją, obowiązków niedługo po śmierci uwielbianego brata. Młoda dziewczyna zamieszkała pośród społeczności goeren-yai u boku wielkiego mistrza, Kessligha Cronenverdta, uczącego ją pradawnej sztuki walki, svaalverdu, i na dobre odcięła się od królewskiej rodziny. Kiedy jedyny lord goeren-yai zostaje oskarżony o morderstwo władcy sąsiadującej prowincji, w kraju wybucha konflikt dzielący społeczność na tle religijnym, a Sasha musi opowiedzieć się po którejś ze stron i uporać się z dylematem, bo, choć nie kryje swej sympatii do goeren-yai, wciąż jest córką verentyjskiego króla.

To, co jest największą zaletą "Sashy", na początku stanowi nie lada problem. Mowa tu o przedstawionym świecie i występujących w nim postaciach. Czytelnik wraz z pierwszą przeczytaną stroną zostaje rzucony na głęboką wodę, bowiem wydarzenia rozgrywają się w Rhodii, na którą składa się kilkanaście krajów. Gdyby nie zamieszczone na początku mapy, miałbym spory problem z ulokowaniem postaci w tej wyimaginowanej rzeczywistości. I tak jak na początku trudno jest spamiętać i umieszczać w odpowiednich miejscach wszystkie podane nazwy prowincji oraz miast, tak z czasem czerpie się ogromną przyjemność z podróżowania przez nie. Podobnie sprawa ma się z liczbą bohaterów, ponieważ szybko zostajemy zasypani lawiną imion i nazwisk. Tutaj również autor podaje nam pomocną dłoń w formie długiej listy, umiejscowionej na początku książki, w której przedstawia wszystkie postacie, jakie pojawiają się w trakcie lektury, przypisane oczywiście do odpowiedniej prowincji. Oczywiście z każdą przeczytaną stroną zapamiętujemy coraz więcej i po jakimś czasie wszelkie elementy układają się w jedną zgrabną całość, niemniej jednak nie przychodzi to tak łatwo, jakby się wydawało. Wywodzi się z tego kolejna zaleta – każdy czytelnik bez najmniejszego problemu znajdzie bohatera, z którym się utożsamia. Na pewno wypatrzy postacie, którym kibicuje i te, które najchętniej widziałby martwe.

Inna rzecz, że Shepherd przyłożył się do swego dzieła i wszystko bardzo dokładnie opisał. Bohaterowie mają literacką duszę, są charakterni i kipią osobowością na tyle, że aż ma się wrażenie, jakby naprawdę żyli. Albo nie żyli, bo autor nie ma problemów z ich uśmiercaniem, co tylko potęguje napięcie, gdyż nigdy nie wiadomo, jak długo jeszcze dana postać będzie nam towarzyszyć w trakcie tej podróży. Nie mniej uwagi zostało poświęcone przyrodzie, zabudowaniom czy wszelkiej maści przedmiotom. Dzięki tak starannym opisom, czytelnik nie ma problemu z wyobrażeniem sobie rozgrywających się zdarzeń i z łatwością może zachwycać się widokami, które mają przed oczami bohaterowie, czując się niemal tak, jakby stał w danym miejscu ramię w ramię z nimi. Pisarz posłużył się lekkim i przyjemnym w odbiorze stylem, a książka emanuje wręcz mieszanką sprzecznych emocji. I tak na naszej twarzy pojawiają się liczne uśmiechy, wywołane odpowiednią dawką dobrego humoru, wymieszane z chwilami, kiedy martwimy się o los bohaterów bądź momentami, gdy jesteśmy wściekli na wybrane postacie i najchętniej dosłownie wskoczylibyśmy do książki, by własnoręcznie z nimi skończyć.

Do plusów należy dorzucić fakt, że opowieść rozgrywa się na wielu płaszczyznach. "Sasha" to nie tylko dzieło traktujące o losach byłej księżniczki: książka przepełniona jest intrygami, snutymi przez wszelkich lordów i kłębiącą się w ich rękach arystokrację. Każdy myśli o sobie i stale knuje, a plany obejmują nie tylko poszczególne prowincje, lecz sięgają nawet poza granice kraju. Tyle samo wysiłku, ile musi włożyć Sasha, żeby się w tym wszystkim odnaleźć, musi włożyć też czytelnik, bowiem całość rozgrywa się na naprawdę szeroką skalę. Dzięki temu nie tylko nie wie się, co na nas czeka na następnych stronach, ale i odnosi się wrażenie, że gdzieś tam w rzeczywistości ten świat istnieje. Bez dwóch zdań jest to kawał porządnej i poważnej lektury, która powinna sprostać oczekiwaniom miłośników podobnych klimatów i świata, w którym o zwycięstwie decyduje odpowiednio rozegrana szarża kawalerii i umiejętności szermiercze. Naprawdę dobra robota, panie Shepherd.

Jak książka prezentuje się w rękach? "Sasha" liczy sobie aż 680 pisanych stosunkowo małą czcionką stron, na które składa się 21 rozdziałów. Liczba ta gwarantuje kilka, jeśli nie kilkanaście, przyjemnie spędzonych wieczorów. Jak wspomniałem wcześniej, na początku znajdziemy dwie mapy oraz listę wszystkich bohaterów. Jako że w tekście nie pojawiają się żadne grafiki, prócz drobnych znaczków, rozdzielających dane rozdziały na kilka części, naprawdę jest co czytać. Długo zastanawiałem się, co nie spodobało mi się w trakcie lektury i na co mogę ponarzekać. Doszedłem do wniosku, że tylko w tym akapicie mogę sobie na to pozwolić, bowiem opowieść sama w sobie jest warta polecenia, a drażniącą kwestię stanowią jedynie spotykane regularnie literówki. Ba, jedną można nawet znaleźć w opisie z tyłu książki, więc jeśli komuś należy dać po łapach, to nie autorowi, a osobom, które wydają jego dzieło. O tyle dobrze, że wybrany font nie męczy oczu, a papier jest dobrej jakości.

Śmiało mogę przyznać, że z "Sashą" bawiłem się dużo lepiej, niż przypuszczałem. Początkowo trudno odnaleźć się w zaserwowanym przez autora świecie, jeśli jednak powiąże się ze sobą wszystkie fakty i umieści dane postacie w odpowiednich miejscach, to zaczyna się fantastyczna zabawa. Wyraziści bohaterowie, niespodziewane wydarzenia, wartka i wciągająca akcja to sztandarowe cechy tej opowieści. Jeśli tylko macie ochotę wybrać się w podróż do świata pełnego walki, intryg i honoru, nie możecie wybrać lepiej. Cykl "Próba krwi i stali" napawa nadzieją, także z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji, a wam serdecznie polecam tę część.

Dziękujemy wydawnictwu Jaguar za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.13 Średnia z 4 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...