Dosyć ciężko ogarnąć całą twórczość Stephena Kinga. "Mroczna Wieża" to planowane, 7-tomowe "ukoronowanie" twórczości pisarza, jak też głosił wstęp pierwszego tomu. Autor inspirował się poematem Roberta Browninga pt. "Childe Roland to the Dark Tower Came". W przekładzie na język polski (Juliusza Żuławskiego) utwór ten można znaleźć tutaj.
Pierwszy tom, o tytule "Roland", to wprowadzenie do surrealistycznego świata, w jakim znajduje się główny bohater, którego imię nosi ta część. Jest ostatnim rewolwerowcem, dążącym z determinacją do jednego celu – tytułowej Mrocznej Wieży. Nasza znajomość z bohaterem rozpoczyna się na pustyni. Podąża on tropem tajemniczego Człowieka w Czerni, doganiając go z każdym dniem. Rewolwerowiec jest opisany jako mężczyzna w czarnym podkoszulku i dżinsach. U pasa ma kabury z dwoma rewolwerami. Jego rozmyślania podczas nocy na pustyni świadczą o dużym doświadczeniu – Roland cały czas jest świadomy jakiegoś odgórnego planu – wie, że w końcu dogoni Człowieka w Czerni, lecz zdaje sobie także sprawę, że dopiero wtedy, gdy tamten sam będzie tego chciał.
Główny bohater to, wydawać by się mogło, kolejny twardziel ze skrętem w kąciku ust, wychodzący z każdej opresji bez szwanku. Jednakże, wraz ze śledzeniem treści, Roland okazuje się romantyczny, popełniający błędy i odnoszący fizyczne rany, tym samym stając się bardziej ludzki, przyziemny. Często zdarza mu się zagubić właśnie przez uczucia.
Świat, w którym jest osadzona powieść, najbardziej zbliżony jest do Ameryki czasów Dzikiego Zachodu. I nie ma tu mowy o rewolwerowcach na koniach i westernowych klimatach. Chodzi tu jedynie o obraz, który jest trudny do zinterpretowania i ja przynajmniej tak to porównuję. Kultura i ludzie różnią się od naszych, lecz nie w dużym stopniu. Odnosi się wrażenie, że wszystko jest znajome, ale ma w sobie coś obcego, odmiennego i tym samym niepokojącego. Dobrze ten klimat oddaje małe miasteczko, do którego dociera rewolwerowiec, jak i postać chłopca, który umarł w swoim świecie – Ameryce w drugiej połowie XX wieku w wyniku wypadku samochodowego, co zmienia sposób odbierania powieści. Okazuje się tym samym, że rewolwerowiec żyje w jednym z wielu światów, po których poruszają się dusze umarłych. Dlatego wiele symboli ulega przekształceniu i czytelnik często napotyka na znane sobie sprawy, które nabierają innego znaczenia (dla przykładu diabelskie ziele jest odpowiednikiem naszych narkotyków).
Dużym plusem "Mrocznej Wieży" jest jej staranne zaplanowanie. Autor zabierał się do niej od wielu lat i stworzył zarys, dzięki któremu powieść jest starannie dopracowana pod względem niejasnych wątków, które w końcu łączą się w spójną całość. Fakt niejasności i tego, że wiele się do końca nie rozumie, może nieco denerwować, ale dużo spraw wyjaśnia się wraz z postępowaniem akcji (coś jak cykl Harry'ego Pottera, gdzie nawet dawno zadawane pytania znajdywały odpowiedź). Świadczy to o wybieganiu fabułą mocno wprzód, co odbija się pozytywnie na trzymaniu napięcia i akcji. Czytelnik po prostu się nie nudzi i nie odrywa od tekstu, dopóki nie uchyli choćby rąbka tajemnicy. Ciekawość zawsze napędza powieść.
Czy jednak nazwisko Stephena Kinga się przejada? To pytanie może poddać w wątpliwość najnowszy cykl. Autor odznaczył się wieloma dziełami wysokiej jakości na polu horrorów i thrillerów, a w takim wypadku powstają wątpliwości co do powtarzania motywów i ogólnej monotonii. Osobiście jednak zaręczyć mogę, że "Mroczna Wieża" wywiera na mnie dobre wrażenie i wiele motywów jest oryginalnych, a postacie przypadają do gustu z powodu bogato wykreowanych charakterów. Poza tym, jeżeli wierzyć niektórym źródłom, King powracał do projektu Rolanda wiele razy w czasie tworzenia kolejnych dzieł. Cykl z tego względu naprawdę godny jest polecenia. Bez wazeliny.
Komentarze
Ciekawą rzeczą są nawiązania Kinga do innych jego powieści (ojciec Callahan, z tego co zrozumiałem, był bohaterem Miasteczka Salem, jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi) oraz obsadzenie swej własnej osoby w jednej z części sagi...
Dodaj komentarz