M. John Harrison nie jest debiutantem w dziedzinie literatury, a jego dzieła pojawiły się już trzykrotnie w serii wydawniczej "Uczta Wyobraźni", pozytywnie przyjętej przez polskie środowisko fantastyczne. Świadczyć może to o tym, że autor zasługuje na większą uwagę ze względu na swoje nieprzeciętne zdolności pisarskie. "Pusta Przestrzeń" swobodnie nawiązuje do dwóch poprzednich pozycji z tego uniwersum – "Nova Swing" i "Światło", stanowiąc pewne zakończenie luźnej trylogii. Znajomość poprzednich części nie jest jednak wymagana, choć z pewnością pomaga w odbiorze tekstu. Tekstu, który do łatwych nie należy.
Fabuła tytułu nie jest zbyt prosta do zdefiniowania bez ujawnienia kilku ważniejszych wątków, co jest powodem wyjątkowej konstrukcji i formy opowiadania. Można wydzielić z książki mniej więcej trzy wątki osadzone w różnym czasie i przestrzeni, pozornie ze sobą niezwiązane i podążające w różnych kierunkach. Tylko pozornie, gdyż wraz ze zbliżaniem się ku końcowi wszystko zaczyna nabierać jakiegoś większego sensu. Tak więc, pierwszą ważniejszą postacią jest Asystentka, kobieta, a raczej maszyna ze względu na liczne modyfikacje, prowadząca śledztwo w sprawie zabójstwa Toniego Reno, którego martwe ciało unosi się w powietrzu i z każdą chwilą coraz bardziej zanika. Ponadto ukazana jest załoga okrętu Nova Swing, która zajmuje się tajemniczymi artefaktami powiązanymi z pewnym sławetnym kosmicznym cyrkiem, oraz Anna Waterman, doświadczona przez życie wdowa uznawana za niepoczytalną przez własne dziecko. Do tego dochodzą różne lokacje – senne angielskie przedmieścia, kosmiczne miasta, gdzie cielesne modyfikacje są na porządku dziennym, a także obce, opustoszałe planety.
Harrison znany jest z tego, że nie lubi monotonii w swoich dziełach, dlatego też zręcznie wplótł w "Pustą Przestrzeń" wątek detektywistyczny, kosmiczne podróże na pograniczu z horrorem i powieść obyczajową. Autor tak skonstruował opowiadanie, że płynnie i sprawnie przechodzi się do kolejnych wydarzeń bez poczucia pewnej niekonsekwencji i dyskomfortu spowodowanego wyrwaniem z pewnego stanu. Co więcej, sposób prowadzenia narracji opiera się na luźnym formowaniu myśli przez bohaterów, bez literackiej otoczki. Wszystko przedstawiane jest z punktu widzenia konkretnych postaci, więc rzeczy oczywiste dla nich nie są w ogóle wyjaśniane na potrzeby czytelnika, przez co niektórzy mogą czuć się nieco skołowani natłokiem nowych pojęć, które do końca nigdy nie są wprost objaśnione, wymagając od odbiorcy samoistnego ustalenia ich definicji na podstawie zebranych z tekstu danych. Nie byłoby to jeszcze takie nużące, gdyby nie fakt, że "Pusta Przestrzeń" tyczy się gatunku sci-fi, co wiąże się z licznym naukowym żargonem, kosmicznymi nazwami i terminami czysto futurystycznymi, wywodzącymi się z wyobraźni autora.
Trudno wspomnieć o jakiejś większej kreacji postaci, gdyż wszystko dzieje się tu i teraz, bez wspominania przez narratora o przeszłości konkretnych bohaterów. Czytelnik musi wszystkiego się domyśleć, wytężyć zdolności kojarzenia faktów, by zrozumieć powzięte poczynania. Z punktu literackiego jest to niezwykle ciekawe i ambitne, gdyż niewielu autorów wciąż próbuje wymusić cokolwiek od czytelnika, podając wszystkie ważne informacje na tacy. Z jednej strony jest to dobre, bo literatura nie zawsze musi uczyć i zmuszać do myślenia, ale przede wszystkim ma dawać rozrywkę, odsuwając ambitniejsze aspekty na bok. Jednak czasami, po kilkunastu takich tytułach, czytelnik sam szuka czegoś ambitniejszego, czegoś co będzie stanowiło wyzwanie dla jego zmysłu literackiego i takim tytułem jest właśnie "Pusta Przestrzeń". Trudno jest w niej cokolwiek zinterpretować, ocenić. Treść może być odebrana na wiele sposobów, gdyż Harrison nie do końca precyzuje swoje myśli, dając szansę niedopowiedzeniom i niejednoznacznościom. Niemniej jednak jest to szczególna cecha twórczości brytyjskiego autora, która została uhonorowana nagrodą Arthura C. Clarke'a oraz Philipa K. Dicka za "Nova Swing".
Zdecydowanie nie można przejść obojętnie koło "Pustej Przestrzeni", szczególnie gdy poszukuje się tytułów, które rozruszają nieco skostniały umysł, działający schematycznie, według ustalonych reguł. M. John Harrison łamie je na wszystkich płaszczyznach, wymagając więcej od czytelnika niż tylko przeczytania książki. Nic więc dziwnego, że akurat ten tytuł trafił do serii "Uczty Wyobraźni", szeregu ambitniejszej literatury, która nie pasuje do masowego nurtu. Choć pozycja wymęczyła mnie psychicznie, to zmierzenie się z nią dało mi pewną satysfakcję, że nie jest jeszcze ze mną tak źle, jak sądziłem i zaostrzyło apetyt na inne książki tego autora.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz