W produkcjach science-fiction robot nie jest niczym nowym. Wszyscy zdążyliśmy poznać setki koncepcji tych mechanicznych tworów i oswoić się z nimi. Ba, nie dziwią nas nawet doniesienia o kolejnych pracach nad automatami, czy to do użytku militarnego, czy też domowego. Jednakże cały pomysł musiał gdzieś się zacząć – wykiełkować w czyjejś głowie, ewoluować i zostać wydany na świat. Isaac Asimov był oczywiście jednym z takich prekursorów. "Pozytonowy detektyw" jest jego pierwszą powieścią o robotach, dodatkowo zawierającą wątek kryminalny.
Akcja książki osadzona jest w odległej przyszłości. Ludzkość zamknęła się w olbrzymich kompleksach miejskich zwieńczonych kopułami. Otwartej przestrzeni z wnętrza nie widać, co więcej, ludzie nawet nie postawiliby na niej stopy ze zwykłego strachu. Z powodu ograniczenia miejsca, zapasów i możliwości produkcyjnych żywność jest racjonowana, a jej ilość dla każdego oraz standard lokum mieszkalnego zależy od pozycji społecznej. Jakby tego było mało, roboty stopniowo zaczynają zajmować stanowiska pracy ludzi, a głowę coraz śmielej podnoszą tzw. "średniowiecznicy", hołdujący dawnym wartościom poprzez staromodne ekstrawagancje, jak noszenie okularów czy posiadanie okna. Na Ziemię przybyli także Przestrzeńcy, potomkowie ziemskich kolonistów z innych planet, o wiele bardziej zaawansowani technologicznie od swoich dalekich krewnych z macierzy. Założyli tutaj swą ambasadę i trochę wbrew woli Ziemian chcą ułatwić im życie. Jak można się domyślać, ludzie trzeciej planety od Słońca nienawidzą ich, ale współpracują z nimi. W takim właśnie świecie poznajemy Elijaha Baleya, detektywa, któremu powierzono misję rozwiązania zagadki morderstwa jednego z Przestrzeńców. Jak to powiedział komendant policji: "umarł on na brak klatki piersiowej". Śledztwo nie będzie łatwe, bowiem Elijah do pomocy dostaje pierwszego humanoidalnego robota – R. Daneela Olivawa – i boi się, że gdy nie podoła zadaniu, ten go zastąpi na stanowisku...
"Pozytonowy detektyw" tak naprawdę niewiele ma wspólnego ze zbiorem opowiadań "Ja, robot", może poza samą koncepcją tytułowych robotów i trzema prawami robotyki – można więc spokojnie czytać tę powieść bez znajomości poprzedniego dzieła autora. Asimov w tej książce rozwija skrzydła i przekazuje nam o maszynach to, czego nie mógł pokazać opowiadaniami. To właśnie te automaty i wszelkie związane z nimi rozważania filozoficzno-socjologiczne stanowią rdzeń fabuły. Owszem, wątek kryminalny bezpośrednio ją napędza, ale nie przytłacza swoim ciężarem najważniejszych przekazów i stanowi w rzeczywistości ich tło. Żeby zamknąć jego temat – zagadka kryminalna nie należy do bardzo wymyślnych, ale jest solidna i zawiera kilka ciekawych twistów fabularnych. Co ciekawe, pisarz nie ucieka się do stosowania "nieczystych" zagrywek i nie oszukuje czytelnika w niewygodnych fabularnie momentach, posiłkując się wszelkim dobrodziejstwem, jakie daje gatunek science-fiction. Zagadka ponadto jest logiczna, prawdopodobna, a co najważniejsze – wciąga.
Nie da się ukryć tego, na czym Asimov chciał się przede wszystkim skupić, gdyż na dzień dobry częstuje nas interesującym opisem rozwoju robotyki w literaturze oraz jego osobistej literackiej drogi. Człowiek z natury jest taki, iż w poczuciu niższości reaguje przynajmniej niechęcią do suprematora, a czasem nawet nienawiścią. Trzeba przyznać przecież, że w obliczu robotów, będących doskonałymi umysłami matematycznymi, czujemy się niepewnie, gorzej. Jak więc lubić sztuczny twór, który zabiera twoją pracę, przez co trafiasz do slumsów, z których nie masz szans się wyrwać i do końca swych dni będziesz żył w upodleniu oraz biedzie? Ale z drugiej strony, czy można winić automat bez duszy, stworzony tylko po to, by pomóc człowiekowi? Isaac Asimov doskonale przedstawia argumenty każdej ze stron, najczęściej w dialogach między Elijahem a Daneelem. Dołącza do tego konfliktu jeszcze Przestrzeńców, wszystko obiektywizując i czytelnikowi pozostawiając decyzję odnośnie tego, kto ma rację.
Jak każdy dobry pisarz science-fiction, również i Asimov jest swego rodzaju wizjonerem. Tutaj spróbował z powodzeniem przedstawić konsekwencje przeludnienia w stagnacyjnym świecie, gdzie swoisty status quo naruszają uszczuplające się zasoby i życie w coraz większym ścisku. Jak to jest przecież możliwe, że potomkowie Ziemian rozwinęli się o wiele bardziej od nich samych? Pisarz jakby otwarcie chciał powiedzieć, iż kluczem do rozwoju jest ewolucja, nie tylko fizyczna, ale przede wszystkim mentalna. Żyjąc w marazmie, nienawiści do odmieńców oraz w przeświadczeniu, że nowe jest złe, a teraz dobrze jest, jak jest, skazani jesteśmy na powolne wymieranie.
Styl Asimova jest dosyć surowy. Nie jest to absolutnie poważna wada, gdyż bez problemu wyłapujemy wtedy sedno jego wywodów, ale próżno szukać tu barwnych opisów. Główne postacie są wykreowane wielopłaszczyznowo, tok rozumowania i każdorazowa zmiana koncepcji Elijaha są uzasadnione i wiarygodne, ale nie da się ukryć, iż pozostali bohaterowie traktowani są po macoszemu. Szczególnie dziwiła mnie postać żony Elijaha, Jezebel, której zachowanie często-gęsto było bezsensowne i nie pasowało do całokształtu powieści. Odstawiając na bok żarty o nielogiczności kobiet, można stwierdzić, iż Isaac miał kłopoty z kreowaniem kobiecych postaci, jako że Jezebel jest jedyną przedstawicielką płci pięknej.
Pisząc tę recenzję, nie mogłem pozbyć się ze swojego słownika przymiotnika "solidny", gdyż pasował mi praktycznie w każdym kontekście. "Pozytonowy detektyw" właśnie takie jest – solidny. Czyta się go z przyjemnością, mimo że wątkowi kryminalnemu momentami brak polotu, a i powieść trąci chwilami przysłowiową myszką. Powiem jednak tak: książka jako klasyk gatunku zachowała swoją świeżość i po prostu wstyd jej nie znać. Polecam ją każdemu, nie tylko fanom szeroko pojętej fantastyki naukowej.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz