"Pocket Imperium" to lekka, rozgrywająca się w kosmosie gra autorstwa Davida J. Mortimera, która ostatnimi czasy ukazała się pod banderą grupy LudiCreations, dzięki przeprowadzeniu udanej zbiórki pieniędzy na Kickstarterze. Obecnie z bliźniaczą inicjatywą na platformie Wspieram.to i nadzieją na wydanie omawianego tytułu na polskim rynku wyszło wydawnictwo Games Factory Publishing, znane choćby z ufundowania "Namiestnika". Przeznaczona dla od 2 do 4 graczy produkcja z założenia skierowana jest głównie do fanów science fiction, lubiących połączenie 4X (eXplore, eXpand, eXploit, eXterminate) z krótkim czasem rozgrywki.
Składają się na nią specjalne kafle, z których układa się niewielką planszę, karty komend, drewniane statki kosmiczne oraz żetony punktów zwycięstwa. Do opisywanego egzemplarza dołączono też bonusowy kafelek z rozszerzenia "Mech Worlds" oraz mały stosik kart, stanowiący dodatek pt. "Prosperity". Wygląda na to, że kafelek ten zostanie wydany w Polsce, jeśli uda się osiągnąć wyznaczony próg, "Prosperity" z kolei można zamówić od razu. Jak zatem wygląda rozgrywka?
Przed grą w "Pocket Imperium" trzeba ułożyć planszę. Najpierw na środku kładzie się kafelek z główną planetą Tri-Prime, a następnie dookoła rozstawia w losowej kolejności pozostałe kafle. Od wskazanego ułożenia warto rozpocząć swą przygodę z tym tytułem, nie jest to jednak jedyna możliwość. W instrukcji bowiem przedstawiono kilka alternatywnych wariantów – zależnych głównie od liczby bawiących się osób – które będzie można sprawdzić w przyszłości. Gdy już zbuduje się galaktykę, gracze dostają trzy karty komend i stosik drewnianych statków w wybranym kolorze. Wystarczy jeszcze położyć żetony punktów w dogodnym miejscu, by każdy z obecnych miał je pod ręką i będzie można zacząć właściwą zabawę.
Rozpoczyna się ją od bardzo ważnej decyzji, gdyż na tworzących planszę kaflach przedstawiono różne planety warte 1 albo 2 punkty. Wyjątek od reguły stanowi brylująca w centrum Tri-Prime, opatrzona 3 oczkami. Gracz, który zaczyna partię, musi położyć dwa swoje statki na wybranej planecie pierwszego poziomu. Następnie czynność tę powtarzają pozostali, by później zrobić raz jeszcze to samo, ale w odwrotnej kolejności. Ostatecznie każdy z obecnych ma mieć w galaktyce 4 statki, po dwa na różnych planetach. Nie dajcie się zwieść, że to początkowe rozstawienie nie ma większego znaczenia. Będzie od niego dużo zależeć i warto dobrze się zastanowić, gdzie rozstawić swe siły.
Każda kolejna tura wygląda podobnie. Gracze przeglądają w ręce swe karty komend i układają je na stole w dowolnej kolejności. Będą one rozpatrywane tak, że najpierw wszyscy jednocześnie odkryją swą pierwszą z lewej, później środkową, a na końcu tę po prawej. Jakimi kartami w ogóle dysponujemy? Posiadamy trzy komendy: Expand, Explore oraz Exterminate. Expand umożliwia nam poszerzanie naszych flot o kolejne statki, Explore poruszanie się nimi w przestrzeni kosmicznej, a Exterminate szturmowanie wolnych bądź zajętych przez rywala planet. Warto zaznaczyć dwie kwestie. Po pierwsze, komendy rozpatruje się zgodnie z podaną powyżej kolejnością – najpierw rozgrywamy karty Expand, później Explore i na końcu Exterminate. Jednocześnie bardzo ważna jest obserwacja sąsiadów, bo ich wybór nie pozostaje bez znaczenia. Jeśli zdarzy się tak, że jako pierwszą akcję tylko my damy daną kartę, będziemy mogli ją wykonać trzykrotnie. Jeżeli któryś z nich również się na takową zdecyduje, skorzystamy z niej dwa razy. W przypadku, gdy w trójkę wybierze się identyczną, użyje się jej raptem jeden raz.
Jak widać, gra w "Pocket Imperium" sprowadza się do monitorowania aktualnej sytuacji na planszy, wybierania kolejności kart komend i wprowadzania w życie ich działań. O ile dokładanie nowych statków i poruszanie się swą flotą nie wymaga szerszego komentarza, o tyle warto zwrócić uwagę na walkę. Ta jest równie prosta i logiczna, gdyż każdy statek atakującego równoważny jest statkowi obrońcy. Jeśli więc najeźdźca natrze z siłą 4 na planetę bronioną przez 2 jednostki, obaj będą musieli odrzucić po dwa drewniane stateczki. Wynik starcia będzie taki, że obrońcy nie pozostanie nic, a atakujący zajmie szturmowaną planetę dwoma statkami. Nie rzuca się kością, nie dobiera się jakichś kart, czysta arytmetyka.
Co ważne, zanim zacznie się podliczać punkty pod koniec danej tury, zawsze trzeba sprawdzić, czy wszystkie statki są w stanie przetrwać. Jest bowiem tak, że na pustym heksie, gdzie nie ma żadnej planety, jest w stanie przeżyć wyłącznie jedna jednostka. Na planecie pierwszego poziomu utrzymają się dwie, a na drugiego poziomu trzy. Analogicznie ma się sprawa z Tri-Prime, którą mogą zajmować aż 4 statki. Dopiero wtedy można przejść do liczenia punktów. Wygląda ono tak, że każdy gracz wskazuje jeden kafelek galaktyki, z którego chce je zliczyć. Punkt za kontrolę planety pierwszego poziomu, dwa za tę drugiego. Co ważne, jeśli na wskazanym kafelku znajdują się też planety zajęte przez statki przeciwnika, on również dostanie nadprogramowe oczka. Osobie okupującej Tri-Prime przysługuje bonus – może sobie wybrać dodatkową część planszy, z której chce uwzględnić punkty. Nie może to być jednak ta wskazana za pierwszym razem. Długość rozgrywki zależy od ilości bawiących się graczy. Dwie-trzy osoby będą grać 6 rund, zaś w pełnym składzie zabawa będzie trwać aż 8. Po ostatniej następuje dodatkowe zliczenie punktów za posiadane planety, z małą różnicą w postaci tego, że właściciel Tri-Prime nie wskazuje dodatkowego kafelka tak, jak to czynił dotąd – za jej kontrolę dostaje trzy bonusowe oczka. Oczywiście partię wygrywa ten, kto zdobędzie ich najwięcej.
"Pocket Imperium" to lekka produkcja, oferująca szybką, przyjemną zabawę. Na przygotowanie całości poświęca się dosłownie chwilę, a jeszcze mniej czasu trzeba, by wytłumaczyć zasady osobom, które dotąd nie miały z nią styczności. Rozgrywka jest płynna, zwykle nie ma przestojów, stale coś się dzieje, więc trudno mówić o jakiejkolwiek nudzie. Karta – akcja, karta – akcja, praktycznie ciągle coś. Pomysł na zmniejszanie efektywności działania w zależności od tego, ile osób się na nie jednocześnie decyduje, jest naprawdę świetny. Co ważne, ma to podstawy logiczne. Jeśli więcej osób przemieszcza się swoimi flotami, na używanych drogach jest mniej miejsca. Jeżeli w tym samym czasie zdecydowaliśmy się na działania militarne, to jednocześnie jesteśmy bardziej przygotowani do obrony. Ta zasada sprawdza się rewelacyjnie, nadaje grze emocji i nutkę niepewności. Mówi się przecież, że to nie jest tytuł losowy, bo w trakcie gry nie dobiera się kart czy nie rzuca kością, jednak dużą losowość generują zasiadające przy stole osoby. Niby będziemy je obserwować i starać się przewidzieć obmyślaną strategię, każdy ich kolejny krok. Niestety trudno czyta się w myślach i często bywa zupełnie odwrotnie, niż w ciemno założyliśmy.
Najlepiej grało się nam w gronie 3-osobowym, choć i w pełnym składzie rozgrywka jest naprawdę niczego sobie. Najmniej przypadła nam do gustu gra 2-osobowa, pomimo tego, że odrobinę zmienia się w niej zasady. Oczywiście, kiedy przy stole zasiada 3 graczy, trudno uniknąć tego, czego pewnie doświadczyło wielu z was w różnych innych grach – stosowania zasady "bij mistrza". Gdy tylko ktoś uzyskuje optyczną przewagę, rywale podają sobie ręce i starają się osłabić go z obu stron. Takiemu czemuś ma niby zaradzić to, że żetony punktów trzyma się odwrócone. W praktyce jednak łatwo zdać sobie sprawę, komu najlepiej się powodzi, a jednocześnie kto zasługuje na największe lanie.
Bardzo fajnie, że w trakcie wskazywania konkretnego kafelka punktują nie tylko nasze statki, ale też obecne na nim maszyny przeciwników. Każdy doskonale zdaje sobie z tego sprawę, toteż odpowiednio rozstawia się po planszy, by wpędzić w jak największe zakłopotanie swych oponentów. Taka postawa niejednokrotnie zmuszała nas do podejmowania trudnych decyzji i intensywnych kalkulacji. Czy lepiej dodać punkty wyłącznie sobie, czy ugiąć się i zdobyć ich więcej, ale oddając przy okazji bonusowe oczka rywalowi? A co będzie, jeśli właśnie dzięki nim wygra? Świetna zasada, wyraźnie ubarwiająca potyczkę. Warto też pochwalić możliwość budowania alternatywnych wersji planszy, zwiększającą i tak sporą regrywalność. Co więcej, wspomniane kafle są dwustronne – z wersji A można je odwrócić na wariant B, by odrobinę zmodyfikować i utrudnić dotąd znaną grę. Dodatkowe poczucie świeżości zapewnia wspomniany na początku bonusowy kafelek z rozszerzenia "Mech Worlds". By uwzględnić go w grze, należy odrzucić jeden z sześciu podstawowych i położyć go w uzyskane miejsce. On też jest dwustronny, żółtą stroną dodaje bonusy związane z komendą Expand, niebieską zaś z Explore. Podobnie ma się sprawa z dodatkiem pt. "Prosperity", wprowadzającym do gry talię kart – przypadają one po jednej na turę. Nie dość, że mogą zapewnić dodatkową akcję, to jeśli któremuś z graczy uda się spełnić stawiany przez daną kartę warunek, będzie mógł ją zainkasować, by na koniec gry otrzymać dodatkowe punkty.
Pod względem wykonania "Pocket Imperium" prezentuje się naprawdę dobrze. Spodobało mi się to, że drewniane statki nie tylko różnią się kolorem, ale i kształtem – każdy z graczy ma inne. Szkoda, że w polskiej wersji ze względu na cięcie kosztów mają być one zastąpione kartonowymi odpowiednikami, jednak wierzę, że i te będą tak przyjemne w odbiorze. Zarówno kafle tworzące planszę, jak i karty są porządnie zrobione, nie powinny więc łatwo ulec zniszczeniu. Trzeba być tylko nieco ostrożnym podczas gry, bo sama plansza łatwo się rozsuwa w trakcie naszych kosmicznych manewrów. Instrukcja nie tylko jest krótka, ale też klarownie tłumaczy obowiązujące zasady. Ogólnie rzecz biorąc w połączeniu z dodatkiem "Prosperity" jest to mały, fajny, grywalny tytuł, który, wbrew pozorom, powinien się spodobać nie tylko miłośnikom science fiction. Wszyscy ci, którzy lubią strategiczne myślenie i intensywne kalkulowanie, powinni się tu odnaleźć i dobrze czuć w trakcie potyczki. Cena niewielka, zabawy sporo, więc nie zastanawiałbym się długo nad wsparciem tej produkcji. Warto wykorzystać trwającą okazję i nabyć "Pocket Imperium" za tak atrakcyjną sumkę, bo to jedna z tych gier, które dobrze jest mieć w swej kolekcji!
Elementy zestawu
- 7 dwustronnych kafli sektorów
- 52 drewniane statki
- 48 żetonów punktów zwycięstwa
- 12 kart rozkazów
- 1 żeton gracza rozpoczynającego
- 3 instrukcje
Podsumowanie
- Ocena wykonania: 7
- Poziom trudności: łatwy
- Czas gry: 45 minut
- Liczba graczy: 2-4
- Wymagana przestrzeń: średnia
- Uśredniona cena: 70zł
Dziękujemy firmie Games Factory Publishing za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Lekka, szybka rozgrywka
- Dwustronna, modułowa plansza
- Prosta mechanika
- Sensowne zasady
- Dobre wykonanie
- Klarowna instrukcja
Minusy
- Nie najlepsze skalowanie
- Niektórzy nie poczują klimatu
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz