"Namiestnik" to wyjątkowa gra karciana opierająca się na systemie piramidy, wydana w Polsce pod banderą Games Factory Publishing. Oryginał, znany pod nazwą "Viceroy", został wymyślony przez Yuriego Zhuravleva, a polską wersję zawdzięczamy Piotrowi Sobierajowi, który przeprowadził niezwykle udaną kampanię na portalu Wspieram.to. To właśnie jego pomysłowość oraz dobra wola i szczodrość naszych rodaków sprawiły, że tytuł ten trafił niedawno na półki sklepów. Jego akcja rozgrywa się w legendarnym rosyjskim świecie dark fantasy "Berserk", pełnym brutalnych wojen i krwawych intryg. Pewnie zgodzicie się ze mną, że brzmi to zachęcająco, warto więc zastanowić się, co zatem składa się na tę grę i jak wygląda sama potyczka.
W pudełku znajduje się duża talia kwadratowych kart, sterta rozmaitych żetonów oraz ładne zasłonki dla graczy. Przygotowanie partii nie wymaga wiele czasu i zaczyna się od położenia na środku czterech kart aukcji. Będą one wykorzystywane w trakcie licytacji, dlatego każda z nich została opatrzona kamieniem szlachetnym o innym kolorze: niebieskim, zielonym, czerwonym i żółtym. Wszystkie osoby dostają po trzy karty prawa oraz dwie postaci, z których będzie się układać wspomnianą na początku piramidę. Jako że nie można przecież zacząć zabawy z pustą sakiewką, należy pobrać osiem kamieni szlachetnych, po dwa w wymienionych barwach, a następnie dwie dowolne sztuki odłożyć z powrotem do puli, by ostatecznie za zasłonką zostało ich sześć. Następnie trzeba potasować pozostałe karty postaci: z 48 utworzyć większy stos po jednej stronie kart aukcji, a resztę położyć po ich drugiej stronie jako mniejszy stos. Obok niego będzie się znajdować kupka kart prawa.
Standardowo "Namiestnik" trwa 12 tur, a każda z nich dzieli się na dwie fazy: aukcji i rozwoju. Pierwsza sprowadza się do tego, że osoba prowadząca grę bierze cztery karty postaci z większego stosu i układa je kolejno pod kartami aukcji. Gracze mają chwilę, by zastanowić się, którą z nich najbardziej pragną, po czym przechodzi się do właściwej licytacji. Bierze się zza zasłonki i zamyka w dłoni żeton w kolorze symbolu karty aukcji leżącej nad pożądanym przez nas bohaterem. Następnie gracze jednocześnie ujawniają zawartość swoich rąk i sprawdzają, czy mogą wziąć wybraną kartę, czy potrzebna będzie powtórka. Jest bowiem tak, że jeśli ktoś jako jedyny dał żeton w danym kolorze, bierze określoną nim postać i kończy swój udział w tej części. Osoby, które wybrały tego samego bohatera, muszą ponownie sięgnąć za swą zasłonkę i raz jeszcze wziąć udział w licytacji. Jeżeli i tym razem będzie remis, należy podjąć ostatnią próbę. Albo gracze się dogadają i wybiorą odmienne kolory, albo raz jeszcze wskażą tę samą barwę i nikt z nich ostatecznie nie zdobędzie karty. Zamiast tego zostaną uznani za osoby, które spasowały, za co należy się rekompensata w postaci 3 dowolnie wybranych kamieni szlachetnych. Leżące na środku karty postaci przekłada się spod kart aukcji nad nie, by ustąpiły miejsca kolejnym, a jednocześnie były dostępne w następnej turze.
Dalej rozgrywa się fazę rozwoju, w trakcie której mają miejsce trzy kolejki zagrywania kart. To właśnie z nich tworzy się tę słynną już piramidę. Jak to wygląda? Każdą kartę – zarówno postaci, jak i prawa – można wyłożyć w najniższym rzędzie bądź w wyższym. Warunek jest jednak taki, że dana karta musi znajdować się nad dwiema innymi. I tak w górę można budować maksymalnie do pięciu poziomów, a na szerokość tyle, ile się chce. Nie pomyślcie sobie, że jest to wyłącznie kwestia wizualna. Miejsce, w jakim położymy kartę, determinuje nagrodę, którą za nią otrzymamy, bo każdą postać opatrzono czterema kolejnymi kamieniami szlachetnymi i przypisanymi adekwatnie do nich czterema bonusami. Jeśli zdecydujemy się wyłożyć bohatera w najniższym rzędzie, musimy za niego zapłacić pierwszy z zapisanych kamieni, a w zamian dostaniemy pierwszą, rzecz jasna, nagrodę. By umieścić kartę w wyższym, trzeba oddać do puli dwa wskazane kamienie, lecz nagrodę otrzyma się już tylko tę z drugiego poziomu. Położenie w następnym kosztuje trzy kolorowe żetony itd. Z tego względu należy na bieżąco analizować sytuację i zastanawiać się, na której rzeczy nam najbardziej zależy, a następnie odpowiednio lokować daną kartę.
Nagrody są rozmaite, dzięki czemu istnieje wiele różnych ścieżek prowadzących do ostatecznego zwycięstwa. Przykładowo można dostać z puli jakąś liczbę szlachetnych kamieni, żetony punktów władzy, które dolicza się do końcowego wyniku czy możliwość pobrania karty – bądź z małego stosu, bądź prawa. Da się ponadto zdobyć żetony nauki, magii czy obrony, gwarantujące na koniec dodatkowe punkty lub żeton ataku. Ostatni również je zapewnia, ale może być też wykorzystany w trakcie licytacji. Osoba kładąca go zamiast kamienia szlachetnego natychmiastowo wygrywa walkę o pożądaną kartę. Dostępne są także żetony premii za magię i pełne koła oraz, najważniejsze z ekonomicznego punktu widzenia, nieskończone kamienie szlachetne. Jeśli zdobędzie się taki np. niebieski, to przy uiszczaniu opłat za wykładanie bohaterów w swej piramidzie, będzie można raz na turę odliczać go od wymaganej sumy. Im więcej takich posiądziemy, tym mniej będzie nas kosztować ogólnie pojęty rozwój.
W obliczu powyższego akapitu oczywistym jest, że na końcową liczbę punktów składa się kilka czynników. Można je zdobyć choćby za jednolite koła. Karty postaci mają bowiem na górze i dole fragmenty kół w różnych kolorach. Jeśli dopisze nam szczęście, to ułożymy je względem siebie tak, że stykające się części będą jednej barwy. Za każde takie koło dostaje się jakąś liczbę punktów, w zależności od tego, na jakiej wysokości zostało ono zbudowane. Następne oczka dolicza się za posiadane nieskończone szlachetne kamienie oraz te, które zdobywamy spełniając warunki zapisane w kartach prawa. Dodatkowo dochodzą punkty z żetonów władzy, za magię i pełne zestawy – składają się na nie po jednym żetonie obrony, nauki i magii. Na koniec należy rozpatrzeć kwestię żetonów ataku, by finalnie wyłonić ostatecznego zwycięzcę.
"Namiestnik" zapewnia nam wiele różnych wrażeń. Faza aukcji stanowi część burzliwą i pełną emocji, podczas której przekomarzamy się i robimy sobie na złość, podbierając najlepsze z wyłożonych kart. Zgoła odmiennie wygląda faza rozwoju – panuje wtedy cisza, a wszyscy popadają w głęboką zadumę. Należy bowiem skrupulatnie zaplanować swe poczynania, by osiągnąć dzięki nim jak najwięcej korzyści. Odpowiedni pomysł na rozbudowę swej piramidy ma kluczowe znaczenie. Jeśli popełni się błędy na początku, to będzie się je odczuwać do samego końca. Dlatego też wiadomo choćby w połowie gry, komu się dobrze wiedzie, a kto ledwo wiąże koniec z końcem. Nigdy nie zapomnę pierwszej partii, którą zagrałem tak żałośnie, iż uplasowałem się na ostatnim miejscu z dorobkiem 17 punktów, podczas gdy znajomi zdobyli ich około 50, a moja dziewczyna prawie 100. Gołym okiem było widać wielką dysproporcję, dlatego starajcie się dobrze zacząć, by równie udanie skończyć.
Jeśli ktoś zastanawia się nad regrywalnością, to nie ma się o co obawiać, w "Namiestniku" bowiem każda partia jest niepowtarzalna, odmienna, inna od poprzednich. To nie tylko kwestia mnogości kart postaci, ale też samej licytacji. Jeżeli komuś z biegiem czasu uda się wypracować najlepszy sposób na punktowanie, to nie oznacza, że z łatwością będzie mógł go realizować w każdej rozgrywce. Potrzebne do tego karty będą atrakcyjne również dla konkurentów, a zatem nie jest powiedziane, iż zawsze będzie zdobywać te, których pragnie. Kiedy w grę wchodzi losowość czy działania zależne od poszczególnych graczy, trudno jest liczyć, by nieustannie było tak, jak tego właśnie chcemy. Rozegranie pojedynczej partii wymaga sporo czasu, który w większości poświęcany jest na zadumę towarzyszącą fazie rozwoju. Ten jednak leci w okamgnieniu i wcale nie czuć, że aż tyle spędziło się go nad grą. Zauważyłem też, że po finiszu ludzie od razu chcieliby ponownie zmierzyć się z rywalami, by spróbować czegoś innego, zdecydować się na odmienny wariant czy obrać nową drogę.
Pod względem wykonania "Namiestnik" stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Na solidnym pudełku zamieszczono przyciągającą oko grafikę przedstawiającą mierzącego nas bystrym wzrokiem mężczyznę. W środku umieszczono wypraskę, dzięki której poszczególne komponenty nie walają się. Karty postaci są estetyczne, a narysowani na nich bohaterowie wyraziści. Co ważne, nawet jak bogato rozbudujemy swoją piramidę, to całość wciąż pozostaje czytelna. Żetony są ładne, poręczne i porządnie zrobione, dlatego nie powinny ulec zniszczeniu. Zasłonki skutecznie spełniają swą rolę, a na specjalnych karteczkach z łatwością zlicza się punkty. Załączona instrukcja nie tylko klarownie tłumaczy wszelkie zasady, ale też jest stosunkowo krótka. Po lekturze można więc śmiało siadać i grać.
Zbliżając się powoli ku końcowi, pragnę napisać, że "Namiestnik" to bardzo ciekawa, grywalna i wciągająca produkcja. Budowanie piramidy sprawia frajdę, a jednocześnie zmusza do sporego wysiłku. Dostępnych jest bowiem tyle różnych możliwości, że trudno wybrać tę najlepszą. Obowiązujące zasady są proste, więc bez problemu można je wytłumaczyć nowicjuszom i szybko zacząć grać. Teraz już rozumiem, skąd taka pozytywna odpowiedź polskich graczy na wspomnianą kampanię. Gdybym wcześniej miał okazję w niego zagrać, nie wahałbym się ani trochę nad wsparciem pomysłu wydania go w ojczystym języku. Jeżeli więc lubicie tego typu gry karciane, musicie się nim koniecznie zainteresować!
Elementy zestawu
- 60 kart postaci
- 20 kart praw
- 4 karty aukcji
- 64 kamienie szlachetne
- 33 obustronne żetony magii/nauki
- 17 obustronnych żetonów ataku/obrony
- 54 żetony władzy o różnych nominałach
- 24 żetony premii za magię
- 12 żetonów premii za kolor
- 4 zasłonki gracza
- Instrukcja
Podsumowanie
- Ocena wykonania: 8
- Poziom trudności: łatwy
- Czas gry: 60 minut
- Liczba graczy: 1-4
- Wymagana przestrzeń: duża
- Uśredniona cena: 110zł
Dziękujemy firmie Games Factory Publishing za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Proste zasady
- Ciekawa mechanika
- Duża regrywalność
- Żywiołowa licytacja
- Wiele sposobów na zwycięstwo
- Solidne wykonanie
- Klarowna instrukcja
Minusy
- Niezbyt lekka, wymaga sporo myślenia
Komentarze
Dodaj komentarz