Po spirali

3 minuty czytania

Piotr Rogoża, jak informuje okładka książki, to urodzony w 1987 roku student z Gdańska. Dotąd nieznany mi zupełnie autor. Patrząc na okładkę odbierałam całkiem przyjemne wrażenie, że książka nie powinna mnie rozczarować, choć nie za wiele mogłam wywnioskować z zamieszczonych na niej obrazków. Nie była niczym, czego się spodziewałam. "Po Spirali" trafiła do mnie zupełnie przypadkiem... Choć może jednak nie? Po zapoznaniu się z lekturą jestem całkiem gotowa stwierdzić, że przeznaczenie chciało, abym ją otrzymała. W odpowiednim dniu i o odpowiedniej porze zapewniła mi paręnaście godzin świetnej zabawy.

Osadzona we współczesnej Polsce akcja sprawia, że wcale nie jest nam trudno zrozumieć stwierdzenia, myśli czy wypowiedzi bohaterów, jak w niektórych książkach się to zdarza. Lektura posiada wiele podrzędnych wątków, o których miło się dowiedzieć, jednak nie przeszkadzają one w głównym wątku. Realia są nam na tyle znajome, że nie musimy się z nimi zapoznawać, o czym autor zdaje się doskonale wiedzieć. "Po Spirali" nie jest książką, która zanudzi nas przydługimi opisami przyrody, budynków czy też wywodami na temat powiedzmy, łyżeczki. Autor nie powstrzymuje się, ani trochę od używania współczesnego slangu, co sprawia, że czyta się łatwo i całkiem szybko przerzuca kartki. Twórca doskonale zna jednak granice, więc jeśli nie jesteśmy związani z naszą osiedlowską bracią, to nie musimy się obawiać, że czegoś nie zrozumiemy.

Bohaterowie mogą bardzo szybko wydać nam się dziwnie bliscy bądź przynajmniej odrobinę znajomi. Można, ale nie trzeba, się z nimi w jakiś sposób związać lub nawet utożsamić. Są dość prości, niemniej na swój sposób skomplikowani i nieprzewidywalni. Nie brak im także poczucia humoru. Osobiście moimi ulubieńcami była grupa osiedlowskiej braci, wiecznie zakapturzona i idąca za swoim przywódcą na ślepo. Różnorodność występujących w fabule osób sprawia, że poznajemy niektórych członków naszej społeczności od zupełnie innej strony – o ile postacie są fikcyjne, mogą bardzo przypominać ludzi mijanych przez nas na ulicy każdego dnia.

Nie brzmi to bynajmniej oryginalnie, ale to nie sprawia, że książka nie potrafi zaskakiwać. Robi to prawie co trzecią stronę, jeśli nie co drugą, jednak nie doprowadzi nas do zatrzymania akcji serca. O ile już zdążymy się zaśmiać i przyswoić myśli bohaterów, o tyle gdy przewrócimy kartkę, czeka na nas kolejna niespodzianka. Nieprzewidywalne dialogi są w swej prostocie przyjemnie zaskakujące. Można śmiało powiedzieć, że głównym wątkiem książki jest rozwiązanie tego problemu. Tak naprawdę ani my, czytający wypisane na kartkach słowa, ani bohaterzy nie wiemy co się stanie. Sprawa ta nie zostaje rozwiązana nawet na końcu książki, a przynajmniej nie całkowicie.

Pomimo wszystkich swoich wielkich plusów, można znaleźć coś, co odrobinkę męczy. Główny bohater, niejaki Modrzew, odpowiedzialny za rozwiązanie zagadki i zapobiegnięcie katastrofie, nie może się powstrzymać od drobnego użalania nad swoją egzystencją i główkowaniem na temat powodów, dla których to właśnie on musi być w to wszystko wplątany. Rozpoczynając lekturę przymykałam oko na drobne marudzenie Modrzewa, jednak nasila się to stopniowo przez cały czas, aż przy samym końcu lektury naszła mnie ochota na pominięcie jego wypowiedzi. Książka na tyle różni się od wszystkich innych, które dotychczas przeczytałam, że nie spodziewałam się, iż główny bohater będzie w stanie zdobyć się na pewne rzeczy. Moja irytacja została jednak wynagrodzona, gdy zakończenie książki rozłożyło mnie na łopatki i sprawiło, że tak właściwie chciałam zacząć czytać od początku.

KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI:
Witam panicza.

MODRZEW:
Siema.

KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI:
Panicz wybaczy tak skromne przyjęcie...

MODRZEW:
Srutututu.

KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI:
Słucham?

O ile czytając co poważniejsze tytuły miejsce, w którym to robimy, jest całkiem ważne (z własnego doświadczenia wiem, że czytanie trylogii Sienkiewicza na przykład nie jest zbyt przyjemne, gdy w tle obijają się o nasze uszy hip-hopowe dźwięki), o tyle w przypadku książki Piotra Rogoża nie ma to znaczenia. "Po Spirali" czyta się dobrze wszędzie. W autobusie, w tramwaju, w szkole czy na przerwie w pracy. Rozdziały są dosyć krótkie i jeśli nie znajdziemy siły lub czasu, by przeczytać wszystko do końca, spokojnie możemy wrócić do nich w dowolnym momencie. Fabuła książki sprawia, że gdy podniesiemy ją jakiś czas później, nie musimy wysilać pamięci, aby przypomnieć sobie, gdzie skończyliśmy. Autor, tak jakby, zadbał o to dla nas. Choć nazwisko pana Piotra nie jest jeszcze tak znane, jak innych twórców gatunku fantasy, to z pewnością zapada ono głęboko w pamięć. Szczególne brawa należą się za oryginalne poczucie humoru idealnie wplecione wszędzie tam, gdzie się dało. Lektura jest na tyle lekka, i choć odrobinę specyficzna, śmiało można polecić ją każdemu, kto ma ochotę na chwileczkę odmóżdżenia. Joł!

Ocena Game Exe
10
Ocena użytkowników
8.5 Średnia z 12 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...