"Pan Żarówka" zapowiadał się na najlepszy polski komiks roku. Za wcześnie by mówić, czy jest nim w istocie, ale trzeba przyznać, że wyróżnia się wśród innych pozycji. Już wydanie zadziwia: czarnymi brzegami ponad 600 stron oraz minimalistyczną czarną okładką z żółtymi elementami. Z daleka można się zastanawiać, czy oglądany przedmiot to na pewno komiks, z bliska zaś – czy treść też się okaże tak wyjątkowa.
W największym skrócie: Wojtek Wawszczyk opowiada o życiu. Szerzej: robi to za pomocą absurdów, których nie należy odbierać wprost. Z jednej strony czytamy dziwną, naprawdę dziwną historię, w której, dajmy na to, ojciec staje się plackiem po wyprasowaniu samego siebie, a jego syn (główny bohater) ma zdolność świecenia. Z drugiej – za tym kryją się bardzo smutne motywy samotności, wpływu rodziców (i ich problemów) na dziecko czy też bycia zranionym i ranienia innych. Ten niepokojący świat z niedorzecznymi, fantastycznymi sytuacjami to odzwierciedlenie naszej rzeczywistości, a przynajmniej jej ciemnej strony.
W "Panu Żarówce" mówi się o miłości, a pewne postacie poświęcają się dla swoich bliskich. Miałem jednak przeświadczenie, że w efekcie nikt wcale nie jest szczęśliwy, przynajmniej nie na dłuższą metę. Szczęście wydaje się tutaj ułudą. Nawet śmiech zdaje się śmiechem przez łzy. Stwierdzenie, że lektura jest depresyjna, to stanowczo zbyt daleko idący wniosek, ale bije od niej smutkiem. Losy protagonisty zawierają w sobie sporo poruszającego dramatu. Pojawiają się kolejne problemy, które pogłębiają rozpacz bohatera, skutkują tym, że chce on się ukryć przed światem, co zostaje wyraziście pokazane w postaci stawiania muru odgradzającego go od otoczenia.
Podobne sceny, jak ta z murem, wymagają odpowiedniego odczytania. Bywa ono proste, ale czasem potrzebna jest chwila refleksji. Komiks czyta się szybko, niech was nie zwiedzie liczba stron – nie znajduje się na nich wiele kadrów i tekstu, więc "Pana Żarówkę" spokojnie można przeczytać nawet za jednym podejściem. Jest to o tyle łatwe, że Wojtek Wawszczyk bardzo zręcznie snuje swoją opowieść. Przedstawia istotne i wzruszające momenty z życia bohatera, ukazuje jego dorastanie, a także zaskakuje czytelnika swoją pomysłowością. Nie wiadomo, czego się spodziewać po następnych stronach, co wzmaga zaciekawienie, szczególnie zakończeniem. Bo jak to może się skończyć? Zdradzę tylko, że epilog jest nieszablonowy i zastanawiający, ani nie pozbawia nadziei, ani nie uszczęśliwia wszystkich na siłę.
Nie brakuje tu humoru, który czyni komiks przyjemniejszym w odbiorze: ponura aura nie zawsze dominuje. Nie jest to jednak bezrefleksyjny rodzaj rozbawiania, bo choć coś może wydawać się tak szalone, że aż śmieszne, to znów wraca się myślą do tego, jakie ma to znaczenie i konsekwencje dla postaci. Czy wtedy wciąż będzie nam do śmiechu?
Tragikomicznie o życiu, z przekonującymi postaciami i nieprzewidywalnym rozwojem akcji. Do tego warto dodać, że wnętrze komiksu jest ładne. Ilustracje w "Panu Żarówce" tworzą niezwykły świat uczuć, które udzielają się czytającemu. Twarze postaci znakomicie wyrażają emocje, sytuacja rodziców bohatera wygląda strasznie, a pomysły na surrealistyczne sceny zaskakują. Pomyśleć, że to debiut! Po takim debiucie Wojtka Wawszczyka można nazwać świetnym scenarzystą i ilustratorem komiksowym. Sięgajcie, a jeśli chodzi o pytanie ze wstępu... Wyjątkowość wydania dorównuje wyjątkowości treści, trafnie przedstawiającej problemy społeczeństwa i żyjącej w nim jednostki.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz