Superbohaterowie są na fali popularności – zarówno w komiksach, jak i filmach. Nic więc dziwnego, że fani tej tematyki nie muszą ograniczać się do światów Marvela i DC. Swoje ujęcie herosów o nadludzkich umiejętnościach zaprezentował Mark Millar w "Jupiter's Legacy", jeszcze inne możemy zaobserwować w mandze "My Hero Academia" stworzonej przez Koheia Horikoshiego.
Bohaterem jest Izuku Midoriya, nastolatek nieobdarzony żadnymi mocami – w przeciwieństwie do swoich rówieśników. W jego świecie nadludzkie zdolności są bardzo częstym zjawiskiem, dotyczącym większości populacji. Superbohater to tutaj szanowna i pożądana profesja, a potężnych złoczyńców nie brakuje. Izuku ma marzenie, żeby zostać superbohaterem pomimo nieprzychylnego otoczenia i własnej "normalności".
U Marvela za moce można być piętnowanym (przykład X-Menów), natomiast w "My Hero Academia" budzą one pozytywne odczucia. I w sumie tak jest z całą fantastyczną otoczką. Dominują radość, zabawa i ekscytacja. Chociaż sytuacja bohatera nie należy do najlepszych (jest czarną owcą w klasie), to zdeterminowany Izuku krok po kroku przybliża się do realizacji swojego pozornie nierealnego marzenia. Ten motyw bardzo przypomina "Naruto", z tą różnicą, że Naruto tak często się nie rozklejał jak Izuku. Co w postaci Izuku trochę przeszkadza. Mimo wszystko trudno nie kibicować chłopakowi, skoro ma tak wielkie chęci, żeby pomagać innym. Dostajemy więc komedię przygodową z tradycyjnym przesłaniem o tym, że warto czynić dobro. Tym samym lektura nada się nie tylko dla starszego, lecz także dla młodszego czytelnika.
Język jest potoczny, co w pierwszej chwili może wydawać się sztuczne. To znaczy – potoczny, ale niekoniecznie w naturalny sposób. W dialogach za dużo pojawia się angielskich wyrażeń. Są zrozumiałe bez słownika, lecz ich częsta obecność trochę wytrąca z czytania, przynajmniej do momentu, gdy nie załapie się rytmu całej opowieści. Wtedy luźne słownictwo z obcymi zwrotami staje się w pełni zasadne, nawet ma pewien urok. Niewykluczone, że za kilka zgrzytów odpowiada tłumaczka, bo podczas obcowania z polską wersją można zauważyć mnóstwo problematycznych kwestii, takich jak pseudonimy superbohaterów. Tłumaczyć je czy zostawić w języku angielskim? Czy może część przetłumaczyć, a część zostawić? Dodajmy do tego sporo humoru i nawiązań do popkultury, które muszą być czytelne, szczególnie że to jeden z największych atutów "My Hero Academia".
Z jednej strony – to wszystko już gdzieś widzieliśmy. Nauka w specjalnej szkole dla superbohaterów, rywalizacja między postaciami, podążanie za marzeniami, przesłanie o tym, że warto pomagać. Z drugiej – zostało to podane naprawdę dobrze, z humorem, efektowną akcją i przymrużeniem oka. Ma być frajda i frajda jest, choć póki co niestarczająca do wystawiania wysokich ocen. Świat i postacie dopiero nabierają kolorów, a nadmierna wrażliwość protagonisty i powtarzanie niektórych kwestii nie są wskazane. Do rysunków – pełnych akcji oraz różnorodnych bohaterów – raczej nie ma jak się przyczepić, ale w pisaniu scenariusza autor może jeszcze się poprawić.
Czy to zrobi, zobaczymy. Na pewno Kohei Horikoshi postawił mocne fundamenty pod kolejne części – zaprezentował sympatyczne postacie i wykreował atrakcyjne uniwersum, w którym chce się spędzić więcej czasu.
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz