Tegoroczny dzień N7, będący cyklicznym świętem fanów serii "Mass Effect", przejdzie chyba bez większego echa, a jeżeli już – będzie mówiło się raczej o rozgoryczeniu graczy. Wielu oczekiwało po tym specjalnym wydarzeniu czegoś wielkiego, a samo studio tylko podgrzewało atmosferę. Jednak nie da się ukryć, że BioWare zaserwowało nam ponownie to samo – kolejny zwiastun z poszatkowanymi scenami, które jakoś niekoniecznie wkręcają nas w tę całą Andromedę.
Okey. Jest sporo akcji (między innymi możemy zobaczyć, że przyjdzie nam się mierzyć z naprawdę gigantycznymi przeciwnikami, co jest słodkie) i dużo tajemnicy... ale no właśnie, może za dużo? Serio, na tytuł czekam, ale naprawdę przydałby się w końcu jakiś stabilny konkret. Jak nie teraz, to kiedy? Jakoś ciężko mi się strasznie ekscytować czymś, co kolejny raz pozostawia znacznie więcej znaków zapytania niż daje mi odpowiedzi. Raz można, drugi – okey, ale potem... no, proszę!
...a może to wynik tego, że naprawdę czekałem na nokaut ze strony Kanadyjczyków (bo wiem, że potrafią jeszcze mocno przywalić), a dostałem jedynie delikatny cios w tułów? Podobnie jak w przypadku Blizzconu, który miał miejsce w zeszły weekend, czuję po prostu rozczarowanie.
"Mass Effect: Andromeda" trafi w ręce graczy na wiosnę 2017 roku.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz