"Królowa Zdrajców", autorstwa Trudi Canavan, jest ostatnią częścią "Trylogii Zdrajców" oraz zwieńczeniem, jak można przypuszczać, rozdziału przygód w Kyralii, po raz pierwszy przedstawionej w "Trylogii Czarnego Maga". Po sześciu książkach opisujących historie Sonei oraz Gildii Magów, można było spodziewać się więcej po tej powieści. Postacie oraz proza jak zwykle ujmujące, jednakże cała "Królowa Zdrajców", dostarcza czytelnikowi płytkiej fabuły z niewielkim rozwojem. Pomimo wszystko część ta wypada ciut lepiej od "Łotra".
Zdaję sobie sprawę, że cokolwiek bym nie napisał, nie zdołam odwieść nikogo od przeczytania tej książki i zdecydowanie nie jest to moim celem. Dla każdego, kto dotarł do wielkiego finału serii, która w tej chwili liczy już siedem powieści, wstydem byłoby zatrzymać się przed końcową linią. Jednakże nie jest dla mnie możliwe pominięcie rażących wad tego utworu. Początek książki napawa optymizmem. Wątki różnych bohaterów z "Łotra" zostają podjęte na nowo w miejscu, gdzie zostały zakończone.
Prawie każda z postaci znajduje się w trochę niepewnej sytuacji, ale nie bardziej niż Cery, śmiały (choć starzejący się) złodziej, który został zapędzony w kozi róg przez dzikiego maga Skellina, usiłującego przejąć rządy w półświatku Imardinu. Sonea znajduje się w lepszym położeniu, lecz obawia się o bezpieczeństwo swojego syna oraz przygotowuje się do podjęcia prawdopodobnie niebezpiecznej misji. Lorkin powrócił z Azylu Zdrajców, ale musi stawić czoła władzom Sachaki. Dannyl, podczas pomocy Lorkinowi, musi wyjaśnić niedokończone sprawy z Ashakim Achatim.
Pomimo udanego rozpoczęcia książki oraz olbrzymich wysiłków, jakie Trudi Canavan włożyła w budowanie wydarzeń w poprzednich książkach, w zasadzie wszystko się pogorszyło. Rozwój postaci zawsze był mocną stroną autorki i chęć zobaczenia ich na końcu podróży jest główną motywacją do kontynuowania czytania. Jeśli nie zainwestowałbym tak dużo czasu w cały świat, postacie oraz historie, nie jestem w stanie stwierdzić, czy indywidualna siła tej powieści byłaby wystarczająca, aby chcieć ją przeczytać.
Historia rozwija się w sposób dość monotonny. Prawie od początku powieści jesteśmy w stanie przewidzieć zakończenie. Co prawda jest to książka, po której można oczekiwać pozytywnego zakończenia, więc pewna przewidywalność jest nieodłączna, jednakże oczekiwałem różnych komplikacji, zwrotów czy trudności choć z minimalnym poczuciem realnego zagrożenia dla bohaterów, a na próżno takich szukać. W książce pojawia się kilka zwrotów akcji, ale ich znaczenie jest niemal całkowicie zbagatelizowane bądź nie w pełni wykorzystane, tak że brakuje prawdziwie emocjonujących fragmentów. Każda sytuacja zagrożenia jest tak wykreowana, że nie pozostawia najmniejszych wątpliwości co do jej wyniku.
Podsumowując, ciężko w książce doszukać się jakichś większych pozytywów. Czytając książkę bardziej kierowałem się moją chęcią dokończenia historii niż jej walorami. Tak jak pisałem wcześniej, jeśli ktoś dotrwał do tego momentu, czytając wszystkie poprzednie książki, szkoda nie sięgnąć po ostatnią. Jeśli ktoś jednak zastanawia się, czy zaczynać "Trylogię Zdrajców" (oczywiście uprzednio przeczytawszy "Trylogię Czarnego Maga", z którą warto się zaznajomić), moja odpowiedź brzmi: radzę to porządnie przemyśleć.
Dziękujemy wydawnictwu Galeria Książki za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz