Chyba każdy zna przynajmniej jedną wersję baśni o Czerwonym Kapturku. Opowieść nie zawsze kończy się dla bohaterki i babci pomyślnie, a bywa i tak, że ta pierwsza nieświadomie zjada tą drugą... Historię różnie też interpretowano, nawet w sposób psychoanalityczny. To zdecydowanie ciekawy temat, wart poszerzenia, ale skupmy się na "Czerwonym wilczątku", w którym (jak wskazuje tytuł) doszło do znaczącej zmiany.
W tym przypadku główną postać stanowi wilczątko wysłane przez mamę wilczycę do babci. Miało ono zanieść jej zająca, lecz po drodze zgłodniało i z jedzenia zostały same kości. Na domiar złego na swojej drodze wilczątko spotyka córkę myśliwego, przed którą było ostrzegane...
Komiks pochłania się w szybkim tempie. Jest w nim mało tekstu; na stronie znajduje się przeważnie kilka zdań umiejscowionych w taki sposób, żeby nie zasłaniały dużych ilustracji. To o tyle dobre, że młodszy czytelnik, nawet ten wzbraniający się przed czytaniem, nie będzie miał problemu z dotarciem do ostatniej strony. Nie uświadczy nudnych momentów, ponieważ szybko zagłębi się w treść i równie szybko ją skończy. Pytanie – co z niej wyniesie?
Za niewielką ilością tekstu kryje się nietypowa opowieść. Są tu chwile zabawne, lecz zarazem trochę straszne, niektóre postacie postępują okrutnie, a tytułowe wilczątko zachowuje się lekkomyślnie. Z tej historii można wysnuć ważny wniosek – świat nie jest czarno-biały. Nie można nikogo osądzać po pozorach, ponieważ za poczynaniami każdego stoją jakieś motywacje, może tragiczny los. Jeśli "Czerwone wilczątko" sprezentujemy dziecku, to dobrym pomysłem będzie rozmowa z nim o fabule. Czy jednak zapadnie mu ona w pamięć? Tutaj trudno wyrokować, osobiście uważam, że tytuł jest za krótki i pierwszy tom "Bajki na końcu świata", który porusza, bawi oraz pozwala związać się z bohaterami, prezentuje się lepiej.
Co nie znaczy, że "Czerwone wilczątko" nie jest interesującą propozycją. Baśniowy klimat służy komiksowi. Szczególnie bierze się on z rysunków, które najczęściej zajmują dwie strony. Są majestatyczne, momentami bardzo mroczne – ten efekt tworzy m.in. kolorystyka. Dobrze dobrane barwy (np. czerwone niebo albo utrzymany w ciemnej tonacji myśliwy) wprowadzają zagrożenie oraz nadają dramatyzmu przedstawianej historii. Nie brakuje plansz, którym można przyjrzeć się dłużej, podziwiając niezwykły, tajemniczy świat, gdzie żyje małe wilczątko, nie do końca zdające sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
W serii "Krótkie Gatki" Kultura Gniewu wydała więc następną udaną pozycję, którą doceni czytelnik bez względu na wiek. Z oczywistych powodów polecam ją młodszemu odbiorcy z zastrzeżeniem, że treść może okazać się nieco zbyt straszna i nie w pełni zrozumiała – dlatego należałoby o niej porozmawiać. Pozostali również mogą sięgnąć po "Czerwone wilczątko", ale choć ilustracje są piękne, to prosta i krótka – mimo że niejednoznaczna – historia może okazać się dla nich niesatysfakcjonująca. Wszystko zależy od tego, czego się od niej oczekuje.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz