KM/H

3 minuty czytania

km/h

Mark Millar znany jest chociażby z takich komiksowych opowieści jak "Kick-Ass" czy "Staruszek Logan", więc jego fani zapewne mieli spore wymagania co do "KM/H". Czy komiks zasługuje na miano kolejnego hitu? Niestety nie do końca, bo chociaż historia wciąga, a przygody bohaterów czyta się z dużą przyjemnością, to psychologia postaci oraz analiza ich moralności to przede wszystkim zmarnowany potencjał, który był naprawdę spory.

Główne pytanie, jakie pojawia się już na pierwszych kartach komiksu brzmi: "Co zrobiłby drobny przestępca, gdyby nagle miał nieograniczone możliwości i nikt nie mógłby go złapać?". Właśnie taki jest główny bohater, Roscoe, który trochę przez przypadek wchodzi w posiadanie środka umożliwiającego przemieszczanie się z nienaturalną szybkością. Razem z grupą przyjaciół uznaje to za prezent od losu, który mu się należał, bo przecież dotychczas miał w życiu pod górkę, i postanawia zacząć napadać na banki oraz okradać bogaczy. Jak można łatwo przewidzieć, w pewnym momencie sytuacja wymyka się spod kontroli, a do tego pojawiają się wyrzuty sumienia.

Zabawa w Robin Hooda nie jest ani pomysłem nowym, ani szczególnie oryginalnym. Po raz kolejny pada pytanie, czy jeśli okradniemy bogacza, ale rozdamy te pieniądze biednym, to postąpiliśmy dobrze czy źle? I czy jesteśmy złoczyńcami, czy bohaterami? Popularny motyw można jednak dobrze ograć i zręcznie wykorzystać, lecz tutaj zabrakło na to pomysłu.

km/h

Roscoe ma specjalną tablicę marzeń, na której wkleja to, do czego dąży: świetny sportowy samochód lub piękny dom, i raz za razem raczy nas wynurzeniami w stylu taniego, niewiarygodnego, internetowego "kołczingu", co dosyć szybko staje się męczące i zwyczajnie niestrawne. Najbardziej brakuje jednak rozwinięcia wątku samej magicznej substancji KM/H, bo nawet po zakończonej lekturze czytelnik nie wie, jak trafiła ona w ręce handlarza, a za jego pośrednictwem do Roscoe. Poza tym dosyć duże wątpliwości pewien znany motyw SF i to, jak w związku z nim postępuje bohater. Niestety przez to jego zachowanie mnie nie wzrusza, bardziej wzbudza politowanie.

Najmocniejszą stroną "KM/H" są wspaniałe ilustracje. Rysunki Duncana Fegredo mogą sprawiać wrażenie odrobinę niedopracowanych, lecz to tylko pozory. Autor ma własny, niepowtarzalny styl, a kryjący się w rysunkach chaos to jeden ze sposobów, aby oddać prędkość postaci i dynamikę akcji. Poza tym bohaterowie są charakterystyczni, mogą się podobać lub odrzucać, ale prawdopodobnie taki był zamysł, bo w końcu ich uczynki także wzbudzają ambiwalentne odczucia. Dodatkowy aut stanowią – zamieszczone na końcu – okładki kolejnych zeszytów, a całość zdobi porządna, twarda oprawa – jest to więc pozycja idealna na prezent, a Święta coraz bliżej...

km/hkm/h

"KM/H" to dobra, wciągająca opowieść przygodowa z akcją pędzącą na złamanie karku niczym bohaterowie po zażyciu tajemniczego narkotyku. Mnie wciągnęła od początku do końca i nie mogę powiedzieć, żebym żałowała czasu poświęconego na lekturę. Jeśli szukacie niezbyt wymagającej rozrywki – to coś dla was. Jeżeli jednak oczekujecie raczej czegoś ambitnego, ukrytego przesłania oraz oceny kondycji współczesnego społeczeństwa – możecie być odrobinę rozczarowani. Autor niby zaznacza ten problem, ale szybko się wycofuje i trudno powiedzieć, czy nie miał na to pomysłu, czy zwyczajnie postanowił stworzyć coś łatwego w odbiorze i nieskomplikowanego. W każdym razie to komiks zdecydowanie bardziej dla fanów rozrywki rodem z kasowych filmów sensacyjnych, niż skomplikowanych analiz psychologicznych, nie daje recepty na poprawę sytuacji gospodarczej na świecie i nie wymaga zbyt wiele od czytelnika.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...