„Highlander” został zdekapitowany

2 minuty czytania

highlander: the game

No cóż, jak widać bitwa o „Wielką nagrodę” została zakończona, zanim w ogóle się rozpoczęła. To zdecydowanie zły rok dla egranizacji gier komputerowych, bo jeszcze nie tak dawno do piachu poszedł projekt powiązany z trylogią o „Piratach z Karaibów”. Square Enix, do którego należą prawa do tytułu, niestety nie podał oficjalnych powodów rezygnacji z projektu, ale jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Widać prace nad tytułem zżarłyby zbyt wiele kasy, a że nie ma żadnego filmu z „Nieśmiertelnym” w planach, to trzeba byłoby wpakować parę kolejnych milionów zielonych w kampanię marketingową. Ech… Życie.

Jednak, czy śmierć „Highlander: The Game” kogoś dziwi? Studio WideScreen Games pracowało nad grą od 2005 roku. Najpierw projekt miał zostać wydany pod sztandarem Eidosu, potem firmę przejął wspomniany wcześniej Square Enix. Po początkowym podgrzewaniu atmosfery i zarzucaniu nas smakowitymi materiałami, wieści o pracach nad tytułem stopniowo zanikały.

„Highlander: The Game” miał być grą action-RPG, która opowiadała o losach Owena MacLeoda – syna wodza jednej z galijskich wiosek, podbitej przez Rzymian. Chłopak szybko trafia na arenę jako gladiator i po kilku widowiskowych walkach, zaczyna robić karierę oraz zdobywać poklask publiczności. Pech jednak chciał, że w pewnym momencie zmierzył się z przeciwnikiem bardziej biegłym w machaniu orężem i nieczystej walce. Reszta jest już tylko historią – śmierć to dopiero początek.

Mieliśmy uczestniczyć w okresach kluczowych dla historii ludzkości – od upadku Imperium Rzymskiego, poprzez wojny klanowe w Japonii, a skończywszy na współczesności. W tle oczywiście – epickie pojedynki z innymi nieśmiertelnymi, zbieranie części tajemniczego artefaktu i walka o „Wielką nagrodę”. Szeptało się o 18 misjach oraz około 80 unikalnych bohaterach.

Nie byłbym oczywiście sobą, gdybym nie uczcił nieboszczyka, jednym z topowych i wciąż wystrzałowych kawałków zespołu „Queen”.

Swoją drogą to jest jakiś chory fenomen kulturowy. Takie solidne fundamenty, taki ogromny potencjał i tylko jeden dobry film.

Komentarze

0
·
No cóż, Who wants to live forever?
0
·
Bardzo bardzo szkoda, bo od lat przewijało mi się w głowie, jak kosmicznie nieprawdopodobnym erpegiem mógłby być Highlander, jeżeli tylko nie zrobiono by z niego durnego slashera, tylko prawdziwie rozbudowaną, złożoną i ciekawą fabularnie opowieść.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...