"Hellboy w Piekle" to epilog opowieści o Piekielnym Chłopcu. Seria kontynuująca "Hellboya", ale przede wszystkim domykająca rozpoczętą w nim historię – może dlatego jest to już inna podróż, z poczuciem zbliżającego się końca.
Po wydarzeniach z szóstego tomu wydania zbiorczego Hellboy trafił do Piekła. Śmierć nie przynosi mu spokoju – w nowym środowisku znajduje tak sprzymierzeńców, jak i przeciwników, a do tego zachodzą zmiany na szczeblu władzy. Mimo to wędrówka po Piekle przebiega bez szaleństw. Dominuje ponura, przygnębiająca atmosfera pustki i śmierci. Bohater błąka się po tym miejscu niż podąża w jakimś celu, a jego spotkania z innymi postaciami sprawiają wrażenie przypadkowych i chaotycznych. Główny wątek, który długo przewija się gdzieś w tle i nawet pod koniec jest opowiadany z dystansu, nie ma odpowiedniej siły, żeby nadać całości wyrazisty kierunek.
Mignola broni pomysłu na finał. Przyznaje, że planował chaotyczny zbiór opowieści i to pojawienie się konkretnej, grubej sprawy zmieniło założenia – a potem jeszcze ostatnie strony nadeszły dwa razy szybciej... Poniekąd tak właśnie wygląda proces twórczy – nie zawsze pozwalający wszystko przewidzieć i czasem otwierający nową furtkę. Tylko szkoda, że w przypadku "Hellboya w Piekle" nieuporządkowanie odczuwa również czytelnik i to w negatywnym sensie, bo autor jakby pozwalał fabule samej się snuć zamiast z werwą porwać czytelnika pomysłami.
Zwiedzaniu tajemniczego i poplątanego Piekła towarzyszą wszechobecne znamiona upadku – to nie są czasy świetności, choć te mogłyby dostarczyć więcej emocji. Jest to uzasadniona wizja, działająca na wyobraźnię i oddana z prawdziwym, gotyckim mrokiem jak na flagowe uniwersum Mike'a Mignoli przystało. To wreszcie świat i dziejące się w nim wydarzenia utkane z nawiązań do literatury – "Opowieści wigilijnej", "Makbeta" czy "Piekła" Dantego. Ten kulturowy konglomerat zawsze stanowił o wybitności "Hellboya", ale podobnie jak inne atuty, tak i ten w "Hellboyu w Piekle" jest przygaszony.
Niedookreśloność historii dziejącej się w Piekle ma sens, lecz rozczarowuje, bo nie charakteryzuje ją senność czy zaduma nad egzystencją, które mogłyby przyciągać. W efekcie odczuwam niekontrolowany, niedostatecznie przemyślany chaos. Nawet koniec tego końca przychodzi bez zdecydowania. Jednak "Hellboy w Piekle" pozostaje dziełem Mike'a Mignoli, więc można spodziewać się również pozytywnych stron. Ironiczny humor, absurd niektórych zdarzeń fantastycznie oddawany w dialogach oraz ilustracje – minimalistyczne, upiorne, gotyckie – z cmentarzami, szkieletami i innymi atrakcjami. Na dokładkę ostatnie strony są otwarte na interpretację czytelników.
"Hellboy w Piekle" to obowiązkowy tytuł dla każdego fana Piekielnego Chłopca i świata Mike'a Mignoli. Nawet jeśli tak jak ja odczujecie niedostatki albumu, to nie powinniście pożałować jego poznania. To w końcu dobry (mimo że nie do końca zadowalający) epilog wielkiej, pełnej rozmachu i nawiązań opowieści, która zapisała się już w historii komiksu.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Ale poprzednie tomy Ci się podobały i to dopiero ten epilog, jak go nazywam, okazał się rozczarowujący?
Dodaj komentarz