Rozdział 2
Dosłownie opadła mu szczęka.
– Je…!
W ciągu kilku miesięcy Mortifer z małego szczeniaczka, którego chłopiec nosił na rękach, stał się szczurem gigantem.
– A to jeszcze nie koniec, on ciągle rośnie – oznajmił Ripred. – Do końca roku urośnie jeszcze o jakiś metr, półtora.
Jak śnieg, pomyślał Gregor. Spodziewamy się, że jeszcze grubsza warstwa śniegu pokryje tę wielką białą górę.
– Spotkaliście się już, ale pozwólcie, że ponownie was sobie przedstawię. – Ripred skierował ogon w stronę Gregora. – To jest Gregor Naziemny, wojownik, który zrezygnował z zabicia cię, kiedy miał okazję. – Następnie wskazał na Mortifera. – A oto szczur, którego nazywamy Mortifer, chociaż matka nadała mu dużo słodsze imię… Perlistek.
Jego sierść bowiem była biała jak perła. Miała przy tym niezwykły połysk, także jak perła. Gdy padło na nią światło, Gregor dostrzegł delikatne odcienie barw: różu, błękitu i zieleni. W Podziemiu nie było niczym niezwykłym, że myszy, a nawet nietoperze miewają białe futro. Biały szczur natomiast był tylko jeden. Dlatego wszyscy uznali, że Perlistek jest tym śnieżnobiałym szczurem, o którym mówiła Przepowiednia Zagłady.
Biały szczur wiercił się niespokojnie, lecz milczał.
– No, a ty które imię wolisz? – zapytał Gregor.
– Nieważne, co ja wolę. Wszyscy mówią o mnie Mortifer albo ten Mortifer, tylko Ripred nie. On woła na mnie Perlisek albo Perlisynek.
Ripred wzruszył ramionami.
– Niełatwo to wymówić. Perlistek. Język można połamać. No, spróbuj powiedzieć kilka razy. Perlistek, Perlisek, Perlitek, Perlinek. Widzisz? To niemożliwe.
– Perlistek, Perlistek, Perlistek – szybko powiedział Mortifer, patrząc na Ripreda. – On umie to powiedzieć. Tylko chce mnie upokorzyć.
Gregor wiedział, że Mortifer ma rację. Ripred był mistrzem upokorzeń. Do wyprawy przez dżunglę nie był dla Gregora zbyt surowy, ale tam zachowywał się wobec niego okropnie i podczas lekcji echolokacji było tak samo. Jeżeli Mortifer cały czas przebywał w towarzystwie Ripreda, to zapewne bezustannie był przez niego poniżany. Gregor poczuł współczucie dla tego młodego stworzenia.
– Ignoruj go. Ja tak robię – powiedział.
– Ty to co innego. Jesteś furiastą – zauważył Mortifer. – Ja też chciałbym być furiastą. Albo przynajmniej być już dorosły. Wtedy byłoby inaczej.
– Powiedz nam, proszę, w jaki sposób wszystko się zmieni, kiedy dorośniesz – odezwał się Ripred, ziewając.
– Po pierwsze będę królem – odparował Mortifer.
Te słowa zaniepokoiły Gregora. Kazano mu niegdyś zabić Mortifera, by nie dopuścić do przejęcia przez niego władzy. Przepowiednia ostrzegała przed złem, jakie biały szczur sprowadzi do Podziemia. I oto on mówił o objęciu tronu. Nie wyglądało to dobrze.
– Ach tak? A kto ci to powiedział? – zapytał Ripred. – Złotousta?
Mortifer wbił wzrok w ziemię.
– Może.
– Jest bardzo przekonująca, prawda? Ale nie dawałbym wiary jej słowom. Kiedyś wmówiła mi, że jestem powszechnie lubiany – stwierdził Ripred.
– I inni moi przyjaciele – dorzucił Mortifer.
– Twoi przyjaciele. – Ripred westchnął z odrazą. – Każdy może być twoim przyjacielem, jeśli tylko da ci kilka ryb. Szepczą ci do ucha… jaki to jesteś silny i dzielny… jak to któregoś dnia zostaniesz królem… a ty łapczywie pochłaniasz te ryby i kłamstwa… ty wielki biały durniu… Nie masz pojęcia, kto jest twoim prawdziwym wrogiem.
– Ty jesteś moim wrogiem, to wiem! – wybuchnął Mortifer. – Jesteś wrogiem wszystkich zębaczy. Wchodzisz w układy z przeklętymi ludźmi, fruwaczami, chrupaczami, a powinieneś myśleć o tym, jak ich wybić! Złotousta opowiedziała mi, jak zdradziłeś Gryzuna, bo myślałeś, że sam możesz być naszym wodzem. Jakby którykolwiek porządny zębacz mógł pójść za tobą. Dla nas jesteś niczym więcej niż żałosną karykaturą! Powinienem, powinienem…
– Powinieneś co? Zabić mnie? Wiesz, że zawsze możesz spróbować, Perlisynku.
Nagle Mortifer ryknął wściekle i rzucił się na Ripreda. Niewiele szczurów miało odwagę, by to zrobić. Ripred był zbyt groźny. Jak Mortifer – który co prawda był trochę wyższy i nieco cięższy od Ripreda – mógł przypuszczać, że ma jakiekolwiek szanse w starciu ze starym szczurem?
Gregor jednym susem znalazł się przy schodach, by nie dosięgły go pazury i zęby walczących. Mortifer wojował zażarcie, lecz nawet nie drasnął Ripreda, który bez większego wysiłku odpierał wszystkie ciosy, miotając młodym szczurem po całej pieczarze. Tak czy inaczej, patrząc na nich, Gregor po raz pierwszy poczuł strach przed Mortiferem. Nie chodziło o jego rozmiary ani to, co mówiły o nim przepowiednie; przerażała go ta gotowość białego szczura do walki z Ripredem. Był albo bardzo odważny, albo bardzo głupi, albo po prostu mylnie oceniał własne siły. Każda z tych cech przerażała u zwierzęcia, o którym mówiono, że pewnego dnia może sprowadzić na Podziemie zagładę.
– No, już dosyć, uspokój się – powiedział Ripred. – Zaczyna mnie to nudzić, a gdy jestem znudzony, staję się groźny.
Mortifer jednak pochylił głowę i jeszcze raz zaatakował.
– Powiedziałem, daj spokój! – zawołał Ripred, odtrącając Mortifera od siebie, tak że ten uderzył w ścianę z głośnym hukiem. To wystarczyło, żeby na chwilę go oszołomić. – Nie przestaniesz, póki nie zrobisz sobie krzywdy?
Uderzenie głową o kamienną ścianę widocznie zabolało, bo Mortifer w końcu się poddał. Skulił się i zakrył pysk łapami. Potem, ku zaskoczeniu Gregora, wybuchnął płaczem. Nie był to zwykły szloch, ale głębokie, wstrząsające całym ciałem spazmy.
– Wspaniale. Zaraz będziemy mieli tu powódź – westchnął Ripred.
Widok płaczącego Mortifera był na swój sposób straszny. Nic nie pozostało po walecznym szczurze. Teraz wyglądał na przerośnięte zastraszone dziecko.
– Czemu nie zostawisz go w spokoju, Ripredzie? – wtrącił Gregor.
– Bo on mnie nienawidzi! – jęknął Mortifer. – Zawsze mnie nienawidził. Kazał mi iść ze sobą, zostawić moich przyjaciół. Całe życie jestem jego więźniem.
– Tak ci mówią? Ci twoi wspaniali przyjaciele? – zapytał Ripred. – A powiedzieli ci też, że uratowałem ci życie i wychowałem cię od szczenięcia? Kto cię karmił? Czy dosięgła cię zaraza? Po tym wszystkim będziesz się teraz na mnie skarżyć?
– Nie ty mnie wychowałeś – odparował Mortifer – tylko Brzytwa. To on zawsze się o mnie troszczył.
– Tak, opiekował się tobą, a ty jak mu odpłaciłeś? Opowiedz wojownikowi, zanim zacznie ci współczuć. No, proszę, opowiedz! – krzyknął Ripred.
Mortifer milczał. Ścisnął swój długi różowy ogon w przednich łapach i zaczął ssać jego koniec.
– Ojojoj, biedny mały Mortiferek. Brzytwa traktował go jak własne szczenię. Odejmował sobie od pyska, żeby mały miał co jeść, chronił go, próbował uczyć, jak przetrwać. I gdzie jest teraz? Nie żyje. A dlaczego? Bo Perlistek go zabił, żeby się dorwać do trupa pełzacza – powiedział Ripred.
– Nie chciałem – wyszeptał Mortifer. – Byłem głodny. Nie wiedziałem, że to zabije Brzytwę.
– Zepchnięcie go z klifu? No cóż, to się zwykle tak kończy.
– Nie przypuszczałem, że spadnie ze skały. Nie uderzyłem go tak mocno – mruknął Mortifer niewyraźnie, bo ogon ściskany w pysku zniekształcał jego słowa.
– A potem próbowałeś zjeść jego ciało, żeby ukryć dowody. – Ripred zwrócił się z obrzydzeniem w stronę Gregora. – Tak go zastaliśmy. Umazanego krwią Brzytwy, pożerającego wątrobę biedaka.
Gregorowi żołądek się skurczył. Spojrzał na Mortifera z nowym niepokojem.
– Nie, nie, nie – zaprotestował biały szczur. Już nie tylko ssał ogon, ale gryzł go aż do krwi.
– Tak, tak, tak. Tylko w zeszłym tygodniu jednego szczura oślepiłeś, a drugiemu oderwałeś łapę. Dlaczego? Nawet nie potrafi sz mi tego wyjaśnić! Muszę cię teraz wszędzie ciągnąć ze sobą, bo nikt inny nie chce się tobą zająć. Przestań wreszcie ssać ten ogon! – wybuchnął Ripred. – Też mi król! Naprawdę myślisz, że ktokolwiek będzie słuchał kogoś, kto ssie swój ogon?
– Może już słuchają – syknął Mortifer. – Nic nie wiesz! Może już słuchają!
Po tych słowach biały szczur wybiegł z pieczary i zniknął.
– Czekaj tam, gdzie ci kazałem! – krzyknął za nim Ripred. Nie usłyszał jednak odpowiedzi, jedynie ciche skrobanie oddalających się pazurów. – Może się nie zgubi. – Westchnął. – Gubi się, jak tylko zamknie oczy.
Ripred oparł się o ścianę kilka kroków od Gregora i odczekał jeszcze chwilę, zanim znów się odezwał.
– No, już nas nie słyszy. Widziałeś go więc, Naziemny. I co o tym sądzisz?
Gregor nie odpowiedział od razu. W ciągu kilku minut doznał szoku z powodu wyglądu Mortifera, zaniepokoił się jego ambicjami, poczuł strach przed jego odwagą, współczucie wywołane wyraźnym rozchwianiem emocjonalnym zwierzęcia i odrazę na wieść o zamordowaniu opiekuna.
– Jest… problemem – stwierdził w końcu.
– To niebezpieczny problem, a my pozwoliliśmy mu żyć – oświadczył Ripred. – Ty, ponieważ nie mogłeś zabić szczeniaka. Ja, ponieważ myślałem, że uśmiercenie go pozbawi nas wszelkich szans na pokój. Kiedy mówiłeś, że jeśli go zabiję, nikt mnie nie poprze, miałeś rację.
Gregor nagle zdał sobie sprawę, że właściwie nie wie nic o planach Ripreda. Kiedy się poznali, szczur nie ukrywał, że chce obalić panującego króla Gryzuna. Wtedy Gregor mu pomógł. Jaki teraz był jego cel?
– Ripredzie, czy ty chcesz zostać królem? – zapytał.
– Nie bardzo – odparł gryzoń z westchnieniem. – Ale chcę raz na zawsze zakończyć te ciągłe wojny. A myślisz, że Mortifer położy im kres?
– Nie.
– No właśnie. On marzy o koronie i musimy zakładać, że ją zdobędzie. Co więc twoim zdaniem powinniśmy zrobić?
– Zrobić? – Gregor nie miał pojęcia, co zrobić z Mortiferem.
Szczur nachylił się ku chłopcu i powiedział ze zniecierpliwieniem:
– Myślałem, że może masz rację. Że mogę go nauczyć być innym, niż każe mu przeznaczenie. Ale trafił do mnie za późno. Jego ojciec już odcisnął na nim swoje piętno.
– Jego ojciec?
– Potrzask. Spotkałeś go. Widziałeś, jak walczył na śmierć i życie z matką Mortifera – wyjaśnił Ripred.
– Ach tak…
Gregor przypomniał sobie tę straszliwą walkę w labiryncie między Pozłotką, matką Mortifera, a szarym szczurem o imieniu Potrzask. Nigdy mu jednak nie przyszło do głowy, że Potrzask to ojciec małego szczurka. Nie było w nim nic ojcowskiego.
– Potrzask był podłą kreaturą, jakkolwiek na to spojrzeć. Dlaczego Pozłotka w ogóle zgodziła się z nim związać, to dla mnie wielka zagadka. Ostrzegałem ją. Nie słuchała. Ale pożałowała tego. Nie zastanawiałeś się, gdzie się podziały pozostałe szczenięta z miotu?
– Nie – przyznał Gregor. Teraz jednak gdy się nad tym zastanowił, zdziwiło go, że Mortifer był jedynakiem.
– Potrzask je pozabijał. Na oczach Pozłotki i Mortifera. Nie chciał, żeby Mortifer miał konkurencję do mleka matki. Nie było to konieczne. Znalazłoby się wiele rodzin, które przyjęłyby te szczenięta.
– To straszne – wyszeptał Gregor.
– Mortifer też to pamięta. I to, że Potrzask go bił. I że jego rodzice się wzajemnie pozabijali – powiedział Ripred. – Mogłoby się wydawać, że był za mały, ale wystarczy wspomnieć przy nim o Potrzasku, a cały zaczyna się trząść.
– Naprawdę myślisz, że może zostać królem? – zapytał Gregor.
– Znajdzie zwolenników, bo jest Mortiferem. Ma białą sierść, wielkie gabaryty i kłębi się w nim tyle nienawiści, że mógłby zniszczyć Podziemie, takie jakie znamy. Większość szczurów przymknie oko na fakt, że jest niezrównoważony, bo będzie im mówił dokładnie to, co chcą usłyszeć. Tak długo głodowały, a potem tyle ich zmarło od zarazy… zwłaszcza szczeniąt. Nie, zębacze nie będą zważać na to, jaki jest i co robi, jeśli tylko umożliwi im zemstę – stwierdził Ripred.
Gdy Ripred mówił, Gregor czuł ciarki sunące w górę po kręgosłupie. Próbował połączyć tego olbrzymiego białego szczura – posępnego, złośliwego, gwałtownego, żałosnego – z tamtym maleństwem, które uratował. Pamiętał, jak mały Mortifer trącał noskiem nieżywą matkę, żeby ją obudzić.
– Może gdyby Pozłotka przeżyła – powiedział – nic takiego by się nie stało.
– Ale nie przeżyła, więc nigdy się tego nie dowiemy – odparł Ripred. Potrząsnął głową i znowu oparł się o ścianę. – A Brzytwa był dla niego dobry. I cokolwiek możesz sobie pomyśleć na podstawie tego, co tu widziałeś, nie traktowałem go źle, kiedy był szczenięciem.
Oczy Ripreda zapłonęły w ciemności. Niespokojnie podrapał się po brzuchu, wygładzając sierść po obu stronach dużej blizny, której się dorobił podczas wyprawy na ratunek ojcu Gregora. Przygarbił barki, jakby spoczął na nich wielki ciężar. Wyglądał żałośnie.
Gregorowi przypomniały się słowa pani Cormaci, że każdy potrzebuje w życiu trochę radości. Wyciągnął przed siebie torbę z sałatką makaronową.
– Częstuj się.
Ripred chwycił torbę i wsunął w nią nos. Po kilku kęsach zwinął papier w kulkę, którą także zjadł. Posiłek wyraźnie poprawił mu humor. Rozluźnił mięśnie i westchnął z rezygnacją.
– Hmm, no cóż, chyba nic więcej nie da się zrobić. Czekanie w niczym nam nie pomoże. Lepiej załatwmy to od razu.
– Co? Co musimy zrobić? – zapytał Gregor.
– Nie słuchałeś, co mówiłem?
Gregor słuchał, lecz wciąż nie całkiem rozumiał.
– Wiem, że Mortifer jest problemem, ale…
Zamilkł, gdy poczuł na ramieniu łapę Ripreda. Widział swoje odbicie w lśniących czarnych oczach szczura. Maleńkie i zniekształcone.
– Musimy go zabić, wojowniku – wyszeptał Ripred. – Im szybciej, tym lepiej.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz