Po głośno komentowanym odcinku, w którym oglądaliśmy dość niecodzienne wesele, pora przygotować się na finał trzeciego sezonu Gry o tron. W sieci pojawiło się już zdjęcie, przez które muszę was ostrzec – w dalszej części newsa znajdziecie spoilery.
Za oceanem zawrzało po emisji ostatniego odcinka, który był przecież jedynie przedsmakiem finału. Śmierć głównych postaci to zawsze ryzykowny krok, który nie każdemu się spodobał. Sam Martin skomentował to inteligentnie twierdząc, że teraz wiedzą, czemu czytelnicy książkowej sagi 13 lat wcześniej przeżywali podobne oburzenie. Cóż, widać, że do wspomnianych książek nie zajrzeli wszyscy, którzy oglądają serial.
Już w tę niedzielę za oceanem i w poniedziałek w Polsce zostanie wyemitowany odcinek finałowy trzeciego sezonu. W sieci pojawiło się już zdjęcie, które nie powinno zszokować fanów książki, jednocześnie wskazując na to, iż po tylu przeżyciach ostatni odcinek sezonu nie będzie spokojną przeprawą dla pozostałych przy życiu bohaterów.
Co prawda śmierć najstarszego Starka kończy jego starania o ukaranie winnych śmierci byłego królewskiego namiestnika, jednak zarazem mocno komplikuje sprawę w Siedmiu Królestwach. Dla jednych jest to chwila triumfu, dla innych rozpacz w najczystszej postaci.
Ujawnione zdjęcie fanom książki powie bardzo dużo, reszta już w poniedziałkowy wieczór dowie się, kto się na nim znalazł.
Komentarze
Niemniej poza tym odcinek zrobiono dobrze, bardzo wiernie pod względem oryginału. Czy tu padło czterech żołdaków więcej, czy mniej, nie jest tak istotne, jak oddanie tego nastroju politycznego gore'u.
Wiktul
Żony Robba nie było na weselu, bo brała lekko przymusowy udział w spiksu przeciw niemu, zresztą jak cała jej rodzina. Na dodatek matka albo babka podawały jej jakiś napar, który rzekomo miał jej pomóc zajść w ciążę, a tak naprawdę jej zapobiegał. Przynajmniej ja tak pamiętam, jak się mylę to mnie poprawcie.
A to, że inne rzeczy się dzieją w książce a inne w serialu to dla mnie na +, bo zaskoczyć może to nawet ludzi znających sagę od podszewki. Prawda jest jednak taka, że mogli by kręcić więcej odcinków by wierniej oddać książkę, bo zaczynają oraz więcej pomijać, a to nie dobrze.
Na koniec, mi się osobiście nie podobało, że "legendarnego" wilkora zabili jak owieczkę podczas rzezi i w książce i w serialu. Ale może przez wzgląd na sympatie do sierściuchów trochę go przeceniłem
Trzeci Kur
W książce też takiego momentu nie było. Jednak ostatni odcinek obejrzę dopiero jutro, bo dziś już nie ogarnę
Ospoilerowałem.
Za to denerwuje mnie, jak po łebkach jest robiony wątek Nocnej Straży, który uważam za jeden z najlepszych w tomie 3, a jednym z najsłabszych w sezonie 3
Zamurze nie ma praktycznie klimatu i poczucia zagrożenia. Nocna Straż po czystce z Innymi urządza sobie popołudniowy spacerek. Tak samo Sam po rzeźni u Crastera - szczerzy się do dziewki i jedynym jego zmartwieniem jest rozpalenie ogniska. Nie ma strachu, nie ma grozy związanej z Innymi. Tak samo - czy widać potęgę dzikich? Czy ktoś w ogóle przejmuje się tym, że zaraz zaatakują Mur? Nikt. W dodatku aktor grający Jona (jedną z moich ulubionych postaci w sadze) drażni i nie wzbudza sympatii.
Nie podoba mi się też, że Stannisa przedstawiają jako postać negatywną.
Cytat
A Stannis to nie postać negatywna? Niezależnie od pobudek i wpływów, facet morduje swojego brata, więzi najlepszego przyjaciela i trzyma żonę z córką w wieży. No facet do rany przyłóż.
Z największym zaciekawieniem w książce i serialu śledzę dwa wątki - Tyriona i Bronna, którzy stanowią najlepsze ever duo uszczypliwego płaszcza i szpady, no i Jona Snow, który know nuthin'. Już gdzieś pisałem, że najgorsze i jakby na siłę wydają mi się perypetie Daenerys - tak jak i cały czas nie pasują mi w całej Sadze te smoki. "Oooch, smoki wymarły, widzieliśmy je za młodu ostatniego króla przed rebelią, ooo, aaa...", WTEM! Smoki. Dlaczego? Bo czarna magia ludzi koni i ludzi pustyni, którzy ze smokami wspólne mają to, że i na koniach i na smokach można jeździć.
Zresztą to jest najbardziej irytująca cecha Martina - postacie, które ludzie lubią nie mają u niego za łatwego (i długiego) życia - choć to akurat tym bardziej mnie cieszy, bo czwarty sezon wkracza w ten punkt historii, który w książce czytałem bez przerwy przez chyba 20 godzin - by skończyć o 7mej rano, wstać i pójść do szkoły, z mindfuckiem jak nigdy wcześniej. 'Twas simpler times then.
Dodaj komentarz